Recenzja: Star Wars - Droidography

Na Stwórcę! Maszyny robią maszyny! - wykrzyknął C-3PO na widok fabryki robotów bojowych Federacji Handlowej na planecie Geonosis w drugiej części Gwiezdnych wojen, czyli w Ataku Klonów. Każdy z nas ma też swojego ulubionego droida, robota czy jakikolwiek inny automat z odległej galaktyki, a tych w niej nie brakuje. Mogą to być zarówno droidy protokolarne, medyczne, astromechaniczne, a nawet wspomniane już roboty bojowe czy mechaniczni zabójcy. W wydanym póki co jedynie za granicą, a mianowicie 6 listopada 2018 roku kanonicznym przewodniku dla młodzieży zaś obszernie można poznać ten fascynujący wyimek świata po raz kolejny oczami postaci związanej z tematem - tym razem z perspektywy Rogera (R0-GR), droida bojowego Federacji Handlowej z czasów Wojen Klonów, przeprogramowanego przez rodzeństwo Freemarkerów z serialu animowanego LEGO Star Wars: Przygody Freemarkerów.
Z tylniej okładki tej niewielkiej książki, bo zawierającej jedynie trzydzieści dwie strony, można się dowiedzieć o jej zawartości, co następuje:

Droidy zawsze znajdowały się w samym sercu Gwiezdnych wojen, począwszy od klasycznych przygód C-3PO i R2-D2 po dzielne wyczyny BB-8 w najnowszych odcinkach sagi. Droidografia to najlepszy we wszechświecie przewodnik po tych uroczych postaciach z poufnymi informacjami na temat ich funkcji i roli we wszechświecie Gwiezdnych Wojen. Książka ta, obejmująca każdy znany model droida, w tym swobodnie toczące się astromechy, jednostki protokolarne, modele bezpieczeństwa serii KX, a nawet droidy będące łowcami nagród. Wypełniona fascynującymi faktami i spostrzeżeniami, które pokazują, jak ważne są droidy dla każdej frakcji w galaktyce, od Rebelii aż do Pierwszego Porządku. Dzięki ekscytującym, oryginalnym ilustracjom i niesamowitym specjalnym funkcjom, w tym podnoszeniu klap z niespodziankami, teksturom i innym, Star Wars: Droidography z pewnością zachwyci rzesze młodych fanów sagi.*
W tej niewielkiej, bo zaledwie trzydziestodwu stronicowej książeczce znalazło się jednaj całkiem sporo, jak na rozmiary informacji. Zaczynamy od introdukcji, w której Roger dowcipnie i całkiem rozsądnie nakreśla o czym będziemy pod jego przewodnictwem czytać w Droidografii. Zwraca też uwagę na fakt, iż każda maszyna nie tylko różni się od siebie pod względem przeznaczenia do jakiego została stworzona, ale także zbieranego doświadczenia oraz oprogramowania i interakcji z innymi maszynami, jak również istotami żywymi - jak Roger określa nas ludzi i współbraci innych galaktycznych ras i gatunków. W krótkiej historii galaktyki, przypomina z kolei, że maszyny w różnej formie były wśród nas obecne od zawsze, a nawet że nas przeżyją, niezależnie od tego, czy będą naszymi potulnymi sługami, przyjaciółmi, czy nawet żołnierzami wrogich armii, albo usiłującymi wywołać powstanie przeciwko "organicznym kreaturom". Ponadto przedstawia też wszystkie swoje funkcje począwszy od początkowych, aż po te wprowadzone przez rodzinę Freemakerów (zresztą z naturalnym dla siebie dowcipem, więc nie wszystkie zostały dosłownie zaprogramowane przez nich). Ponadto mamy też opisane wszystkie klasy robotów oraz okładkę autobiografii Rogera w której wspomina w pierwszych słowach wstępu. Przedstawia ona - po rozłożeniu - też obrazkowo kalendarium swojej historii, która jest nie tylko dramatyczna, ale także bardzo interesująca i dowcipna**.


W następnym rozdziale Roger opowiada o robotach protokolarnych, czyli najlepszych towarzyszach podróży międzygwiezdnych. Jako pierwszy przykład podaje tutaj jednakże nie naszego ulubieńca C-3PO, a TC-14, którego zapewne pamiętacie z Mrocznego Widma. Fajną sprawą jest na tej stroniczce zabawa polegająca na deszyfrowaniu komunikatu zapisanego w aurebesh. Wspomina też o kilku innych i w końcu oczywiście o Złotej Tyczce - jak mawiał o niej Han Solo w Legendach - a następnie przechodzi do dwóch przykładów robotów antycznych, a potem dość szybko do robotów astromechanicznych pośród których nie brakuje R2-D2, R5-D4, BB-8 czy imperialnych robotów o podobnych funkcjach, także na dodatkowo rozkładanych stronach, jak również ulubieńca z Rebeliantów, czyli Choppera. Kolejnymi robotami, które z nie słabnącym dowcipem Roger opisuje w książce, są roboty transportowe, najczęściej używanymi jako mechaniczni piloci. Po nich przechodzi do robotów od tak zwanych ciężkich robót*** pośród których między innymi wymienia pit droidy znane z Mrocznego Widma, model typu GNK (czyli koleżkę od "Gonk!"), DLC-13, znanego z Zemsty Sithów, a konkretniej z planety Mustafar czy popularną imperialną mysz: MSE-6. Kolejną istotną częścią opowieści Rogera o droidach jest ta poświęcona robotom służącym, oczywiście różnego typu, rodzaju i funkcjonalności - od tych medycznych, tych będących kelnerami i wielu innych ułatwiającym życie nam "organicznym". Następnie nie zapomina o robotach inwigilacyjnych, takich jak między innymi TT-8L, czyli popularnego w całej galaktyce Strażnika Bram albo szpiegowskiej sondy Viper, tego samego typu, która odkryła Bazę Echo na Hoth. Kolejną ważną grupą droidów nad którą pochyla się Roger jest ta zajmującą się ochroną, które czasem wykonują też dość niecodzienne jak na nie obowiązki. Pośród nich warto wymienić choćby kilka z tych, które opisuje Roger: EV-9D9 czy ulubieńca wielu fanów z Łotra K-2S0. Roger nie zapomina też o robotach bojowych pośród których obszernie przygląda się swoim braciom, czyli modelowi B1 (i jego wersjom rozwojowym), robotom taktycznym i innym jednostkom tego typu, w tym także osobistym ochroniarzom Generała Greviousa czy Droidekom.

Bardzo ciekawy rozdział Roger poświęca w następnej kolejności robotom wojennym - cięższym wersjom rozwojowym droidów bojowych, autonomicznym czołgom, myśliwcom typu Sęp i innym, także małym i lżejszym jednostkom - choćby takim natrętom jak buzz-droidy. Tutaj Roger nie zapomina także o maszynach kroczących Federacji Handlowej. Po nich przychodzi cza na rozdział poświęcony droidom zabójcom, w którym nie brakuje między innymi modeli typu IG czy 4-LOMa, partnera łowcy nagród Zuckussa. Tu świetnym dodatkiem są ślady po strzałach z blastera na kartkach czy list gończy za Hanem Solo (oczywiście w aurebesh i tłumaczeniem na wspólny). Fantastyczny jest rozdział poświęcony robotom, które postępują wbrew swoim programom, czyli takim jednostkom jak choćby sadystyczny robot protokolarny Triple 0 i jego astromechaniczny kompan BT-1, które towarzyszyły Doktor Aphrze czy Mister Bones - inna słynna jednostka B1, która działała długo po zakończeniu Wojny Klonów. W następnym rozdziale Roger skupia się z kolei na jednostkach zmodyfikowanych, także tak zwanych "brzydalach", które podobnie jak niektóre statki latające po galaktyce składają się z różnych części, niekoniecznie będących w pierwotnych założeniach i projektach modyfikowanych robotów, jak choćby GNK w wersji bojowej przeznaczonym do walk robotów na arenach. Pośród nich znalazło się także na L3-37, słynnej robotycznej (kanonicznej) towarzyszki Lando Calrissiana, którą poznaliśmy w filmie o Hanie Solo.
W książce nie ma jednak mowy tylko o robotach jako takich, Roger nie zapomina także o poświęceniu kilku stron wspólnym relacjom międzuludzkim i międzyrobotycznym. To miejsce na przywołanie zasady "nie obsługujemy maszyn", ruchów wolnościowych o które walczyła również L3-37, omówienie droidofobii panującej na wielu światach galaktyki. Osobny, niestety rozczarowująco krótki, rozdział Roger poświęca też cybernetycznym połączeniom maszyny z żywymi istotami. Mowa tutaj o zastępowaniu utraconych kończyn cybernetycznymi członkami (Darth Vader, Luke Skywalker), niemal całkowitym wbudowaniem w maszynę (Generał Grievious) czy konstrukcjom w rodzaju Posłańców****. Na zakończenie dziękuje za wysłuchanie, czy też raczej przeczytanie i serwuje czytelnikom własnoręcznie upieczone ciasteczka - szkoda tylko, że wyłącznie na rysunku, a nie w rzeczywistości.

Droidografia nie jest z całą pewnością dziełem wyczerpującym temat robotów w Gwiezdnych Wojnach, nie skupia się na technicznych niuansach, ani nie przywołuje wielu ważnych maszyn z sagi, nie mówiąc już o pominięciu tych jednostek, które obecnie znajdują się w Legendach, a zatem poza obecnym kanonem. Pozycja jest też wyraźnie kierowana do młodszego czytelnika, choć uważam, że i dorośli fani znajdą tu wiele dobrego dla siebie - cięte uwagi Rogera, często odnoszące się do jego własnych doświadczeń i przygód mogą bardzo przyjemnie poprawić humor i rozśmieszyć. Nadaje się więc ta pozycja do wspólnego czytania dzieci z rodzicami. Książka jest też bardzo ładnie ilustrowana - od pojedynczych grafik przedstawiających konkretne jednostki, aż po pełnowymiarowe obrazy. Fajną sprawą są też rozkładane dodatkowe strony, przerywniki w postaci listu gończego, tekstów w aurebesh czy patent związany z dekryptorem tego języka. Wreszcie, to wydawnictwo które może się podobać, ale osobiście nie będę też ukrywał, że przydałaby się też pozycja na ten temat przeznaczona wyłącznie dla starszych czytelników.

Ogólna ocena: 7/10
Informacje: 8/10
Rysunki: 9/10
Jakość wydania: 10/10

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars - Droidography
Autorzy: Marc Sumerak
Ilustracje: Jeol Hustak, Massimo Travaglini, Arianna Sabella
Wydawnictwo: Harper Festival
Data premiery: 6 lipca 2018
Liczba stron: 32
Oprawa: twarda
Cena: 29,99 USD/119, 40 zł

Gdzie kupić:
BOOK CITY
* Tłumaczenie własne.
** Nawiązania do popkultury naszej galaktyki w cenie - nie spoilerujemy! Koniecznie sprawdźcie sami, jeśli będziecie mieli taką możliwość.
*** W oryginale labor droids czyli dosłownie tłumacząc droidy od roboty.
**** Rodzaj droidów służących jako ruchome ekrany na przykład wyświetlające wizerunek Palpatine'a.

Krzysztof "Lupus" Śmiglak (https://lupusunleashed.blogspot.com)

1 komentarz:

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!

Copyright © 2016 Świat Star Wars , Blogger