Przewodnik po filmach Taiki Waitiego i czego spodziewać się po jego Gwiezdnych wojnach

Przewodnik po filmach Taiki Waitiego i czego spodziewać się po jego Gwiezdnych wojnach
Wyobraźcie sobie to. Fantastyczna gwiazda Dzikich łowów, Ricky Baker, jako główny Jedi w Gwiezdnych Wojnach Taiki Waititiego. Co za wspaniałe czasy, aby w nich żyć.

Na szczęście, Hollywood nigdy nas nie posłucha (mimo to wyobraźcie sobie te one-linery), a z każdym dniem zapewne okazuje się, że coraz bardziej tracimy świadomość w poszukiwaniu nowych Gwiezdnych Wojen. Im częściej i dłużej rozmawiamy w gronie naszych znajomych fanów, zdajemy sobie sprawę o jednej sprawie. Potrzeba nowego filmu jest wręcz paląca.

Jeśli obecne raporty są prawdziwe, film Taikiego Waitiego wejdzie do produkcji na początku 2023 roku. Jednakże, niektórzy z nas mogą też poczuć otarcia w butach - jeśli rozumiecie co możemy mieć na myśli. Biorąc pod uwagę, że jego ostatni film Thor: Miłość i Grom, zbiera mieszane recenzje i równie krytyczne opinie od samego twórcy (najśmieszniejsze jest to, że nawet komediant nie potrafi odegrać się szybko i cięto), można sądzić, że Gwiezdne Wojny Taiki Waititiego nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jak by to ująć łagodnie... Maclunkey!

Odkładając na bok prawdziwe znaczenie Maclunkey, można by stwierdzić, że jesteśmy jak Greedo w świecie Hana Solo, ale zapomnijmy na chwilę o jego Thorach. Mówimy przecież o facecie, który dał się poznać widzom filmem Co robimy w ukryciu? Następnie zrobił mocno niedoceniony film Dzikie Łowy. Ten sam facet zrobił pokręconą satyrę z nazizmu zatytułowaną Jojo Rabbit i zgarnął za nią Oscara. To jego mainstreamowe filmy. Szybko stał się reżyserem, który wraz ze swoim nazwiskiem wnosi do przysłowiowego pokoju wszystko, co z nim związane. 

Ciężko zaprzeczyć, że mieszane (choć w większości pozytywne) opinie o jego ostatnim dziele są skazą, ale przecież każdy ma swój zły dzień (wielu dało by się pokrajać za to, by Thor: Miłość i Grom, był ich złym dniem). Gwiezdne Wojny jak najbardziej potrzebują się teraz różnić w swoich kreatywnych założeniach. W Marvel Studios, Kevin Feige i jego załoga stali się ostatnio znani z tego, że pozwalają swoim reżyserom na wypełnienie swojej własnej wizji kreatywnej niezależnie od kosztów, a właśnie czymś takim bez cienia wątpliwości okazał się być Thor: Miłość i Grom. Wizją Taiki Waititiego.

Przyjrzyjmy się tej wizji. Robiąc to, zaczniemy dostrzegać rzeczy z jego całej filmografii wykraczające poza pewne stałe dowcipy, z których stał się znany. To są podstawy, które leżą u podwalin każdej jego pracy i mogą nam dać pewną ideę, czego należy się spodziewać po jego wizycie w odległej galaktyce. 

Film Taiki Waititiego będzie wolny, ale odpowiednio wymierzony
Zanim pójdziemy dalej, kwestią którą musicie zapamiętać, że w Hollywood istnieje system studiów. To, co przemawia na korzyść Taiki odnośnie jego Gwiezdnych Wojen to fakt, że nie tylko pracował z Lucasfilmem, ale także od kilku lat pracuje dla Disneya. Spójrzmy tylko na takie dane:
  • Thor: Ragnarok – Na całym świecie zarobił 854 miliony dolarów w box office'ach 
  • Jojo Rabbit – Zarobił 90 milionów dolarów przy relatywnie małym budżecie. Taika był nominowany w kategorii Najlepszy Film i wrócił do domu ze statuetką za Najlepszy Scenariusz Adaptowany, którą otrzymał podczas 92 ceremonii rozdania Oscarów 
  • Serial telewizyjny Co robimy w ukryciu – Wyreżyserował kilka odcinków, w tym pilot. Nadal jest producentem wykonawczym serialu stacji FX, który obecnie ma emitowany sezon czwarty, a nawet otrzymał przedłużenie na sezon piąty i szósty. Serial otrzymał jedenaście nominacji do nagrody Emmy 
  • The Mandalorian – Wyreżyserował finał pierwszego sezonu i użyczył swojego głosu postaci IG-11
  • Reservation Dogs – Twórca innego serialu dla stacji FX, którego sezon drugi miał premierę w sierpniu, po tym jak sezon pierwszy zdobył wynik 98% opinii krytycznej i wynik 89% opinii widzów na portalu Rotten Tomatoes 
  • Free Guy – Zagrał w tym filmie przeciwnika, Antwana. Dodatkowo, film w którym główną rolę zagrał Ryan Reynolds zaskoczył w box office'each zarobkiem 331 milionów dolarów na całym świecie 
  • Thor: Miłość i Grom – W chwili premiery zarobił 144 miliony dolarów i 303 miliony dolarów na świecie jest filmem , który miał najlepsze weekendowe otwarcie w całej franczyzie związanej z Thorem.
Tak, uważamy Miłość i Grom za sukces. Czas pokaże jak będzie to wyglądało w kolejnych box office'ach, ale na ten moment film odniósł sukces. Jeśli przełożymy taki zarobek na sukces dla konkretnego studia, niezależnie od jego jednostki, to i tak mamy spory wpływ. Oczywiście, nadal należy brać pod uwagę wytyczne i określone zasady, których należy przestrzegać, w każdym studiu filmowym - a przede wszystkim w studiu jakim jest Lucasfilm. Jednakże, może ugrać znacznie więcej i od tego momentu, wszystko wskazuje na to, że film Taiki nie będzie zależny od niczyjej wizji, a wyłącznie od jego własnej. Wbrew pozorom i powszechnej opinii, to wcale nie jest zły znak.

W filmie Thor: Miłość i Grom, znaleźć można było rozsądne połączenie tonów - dla większości z nas balans tych tonów był idealny, ale dla niektórych zostały przeciągnięte za mocno. To jednak nie przypadek, że jego ostatni film będący po raz pierwszy jego całkowicie własną komedią jest problemem. Marvel Studios pozwolił swoim filmowcom na pełną swobodę, by móc wypuszczać rekordową ilość treści o zróżnicowanej jakości. To był także powód dla którego Thor: Ragnarok był tak uwielbiany. Odpowiednio wymierzone proporcje i ujarzmianie ich zawsze były wyznacznikiem formuły dla sukcesu Taiki.

Często zapominanym elementem w tej ukłądance jest nominowana do Oscara Krysty Wilson-Cairns, która napisała scenriusz razem z Taiką. Wilson-Cairns miała swój udział także w pracy wielu uznanych reżyserów. Jej scenariusz do 1917 był stworzony razem z Samem Mendesem, napisała również scenariusz dla Edgara Wrighta na potrzeby filmu Ostatnia noc w Soho. Wyciągnijcie sobie z tego wnioski jakie chcecie, ale bezpiecznie jest się założyć, że w tej kolaboracji i z ograniczeniami wymaganymi przez Lucasfilm, film Taiki będzie prawdziwym gwiezdnowojennym szaleństwem - a także szaleństwem typowym dla niego.

Film Taiki będzie filmem o przyjaźni
Pewną częścią szaleństwa Taikiego będzie przyjaźń. Uczeni będą debatować, czy określenie "przyjaźń" jest właściwym słowem, ale jeśli oznacza to, że nasze przemyślenia będą dzięki niemu bardziej spójne i klarowne, to Ci sami uczeni mogą być zjedzeni przez wampiry.

Przyjaźń to luźna definicja dla tego kontekstu, ponieważ przybiera różne formy w projektach Taikiego. To coś więcej niż standardowa przyjaźń. Wyszczególnijmy sobie typy przyjaźni w filmach Waitiego:
  • Orzeł kontra rekin to opowieść o przyjaźni, która zamienia się w romantyczne partnerstwo
  • Boy opowiada o chłopcu i jego wyobcowanym ojcu próbującemu odnaleźć wspólną więź
  • Co robimy w ukryciu pokazuje przyjaciół przezywających wspólnie swoje zwykłe życie jako wampiry w prawdziwym świecie
  • Dziki łowy śledzą Ricky'ego Bakera i jego przybranego ojca w starciu z "facetem", który nie chce ich widzieć jako przyjaciół
  • Thor: Ragnarok to historia przyjaciół, którzy czy tego chcą czy nie, muszą działać razem, żeby uratować swój dom
  • Jojo Rabbit koncentruje się na tym jak dwójka ludzi z bardzo różnych środowisk i różnym spojrzeniem na świat może stać się przyjaciółmi
  • Nasza bandera znaczy śmierć opisuje człowieka, który chce stworzyć więź z załogą statku pirackiego
  • Nie powiedziano nam tym wprost w Thor: Miłość i Grom, ale widoczne jest zawiązywanie się przyjacielskiej więzi między Thorem, a Jane Foster
Waititi uwielbia dynamikę wokół przyjaźni. To prosty zabieg narracyjny, ale używa go w unikatowy sposób. Waititi zmusza swoich bohaterów do spędzania czasu ze sobą, z czasem ekranowym restrykcyjnie dedykowanym budowania źródła tej przyjaźni.

Wszystko co dzieje się w filmach Taikiego jest podporządkowane kawałkami z życia, które uwzględniają: proste pikniki, domówki gdzie można pożreć gości żywcem, albo gonitwy za dużymi świniami. W prawdziwym życiu, nie zawsze mamy czas na ploteczki przy kawce o tym, co wydarzyło się w pracy. Naprawdę musisz wypracować prawdziwą więź poprzez rzeczy które z kimś kochasz robić. To właśnie robi Taika i tak właśnie buduje swoje postacie. Proste aspekty z życia postaci stają się niezwykle istotne.

Nawet w swoim pierwszym blockbusterze, Thor: Ragnarok, znalazł sposób, by oddać ten aspekt, kiedy "prostota" była w nim prawdziwą miną. Rozmowa Thora i Hulka w sypialni, tuż po tym jak próbowali się pozabijać na arenie walk na Sakaarze jest w znacznej mierze wyciszeniem, intymnym momentem między dwoma bohaterami, którzy tak naprawdę nigdy nie mieli czasu ze sobą pogadać. Przez wiele lat w Marvel Cinematic Universe (MCU) aż do tego momentu obaj bohaterowie byli wyłącznie obok siebie. Mając chwilę by wreszcie usiąść i przypomnieć sobie dlaczego są przyjaciółmi oraz co naprawdę liczy się w życiu - dobre i wspólne momenty.

W Gwiezdnych Wojnach Taiki, należy oczekiwać małej grupki głównych bohaterów. Niezależnie od tego czy będzie to grupa dzieci, dorosłych czy kombinacja obu tych przypadków i postaci, można być pewnym, że będą to bohaterzy których trzeba będzie zrozumieć i się z nimi zżyć. Po tym jak wytworzą między sobą przyjaźń, ich podróż będzie miała bardzo intymne kształty.

Film Taiki będzie miał unikalnego złoczyńcę
Przypomnijmy, że to Taika Waititi wyreżyserował wprowadzenie antagonisty, które stało się najlepszym duetem kumpelskim w Gwiezdnych Wojnach. Moff Gideon był cudownym złoczyńcą w The Mandalorian i duża w tym zasługa Waitiego, który również w jego ukształtowaniu maczał swoje palce. Uznanie należy się też Giancarlowi Esposito, ale to właśnie reżyser ustawił jego występ. Oklaski należą się także Jonowi Favreau za scenariusz, ale to właśnie reżyser urzeczywistnił te strony na naszych ekranach.

Nie każdy z jego projektów ma swojego złoczyńcę, ale kiedy zaistnieje taka potrzeba, umożliwia Taikiemu jego wprowadzenie wytworzenie się więzi między bohaterami, sprawi, że sprawy będą bardziej osobiste kiedy złoczyńca stanie im na drodze. Pomimo bardzo prześmiewczego ujęcia prawdziwej postaci jaką był Adolf Hitler, był on fantastycznym złoczyńcą w Jojo Rabbit, ponieważ chcemy by Jojo wyrwał się spod jego wpływu. Fani Marvela powinni z kolei cofnąć się w czasie do momentu, gdy nie było Thanosa. Złoczyńcy w MCU nie byli idealni. Wtedy pojawiła się Cate Blanchett jako Hela. Teraz, Taika dał nam kolejnego wyróżniającego się złoczyńcą pod postacią Christiana Bale'a wcielającego się w Gorra Rzeźnika Bogów, który był jedną z najlepszych części Thora: Miłość i Grom.

Usłyszeć można też jednak głosy krytyki, że "Christian Bale został zmarnowany! Mógł zostać wykorzystany bardziej! Taika na pewno nie zrobi fajnego gwiezdnowojennego złoczyńcy!" Cóż, należy uznać, że to jakiś rodzaj maclunkeya. Złoczyńca nie zawsze ma przyćmić głównego protagonistę. Historia ma mieć znaczenie i w filmie Taikiego istotą jest podróż bohatera, który staje się nim z powodu zagadki w opowieści.

Przypomnijmy, że w oryginalnej trylogii mamy do czynienia z historią Luke'a, a nie Dartha Vadera. Ta podróż była tylko rozszerzona przez to, że złoczyńca był owiany kultem.

W kilku swoich filmach, w których nie uwzględnił żadnego konkretnego złoczyńcy, konflikt zazwyczaj przychodzi z zewnątrz. W Orzeł kontra rekin obserwujemy Lily. Przez czas trwania filmu, widzimy jej chłopaka który zostaje ogarnięty obsesją zemsty na swoim szkolnym wrogu, mimo iż grozi to zerwaniem ich więzi. Chłopiec w Boy (tak ma na imię bohater filmu) dochodzi do wniosku, że jego ojciec nie jest tym samym bohaterem, który wyidealizował sobie w swojej głowie przez te wszystkie lata, co z kolei prowadzi do kilku napiętych sytuacji.

Wnioski są takie, że mając prostą formułę Taikiego powstanie najbardziej klasyczny film z Gwiezdnych Wojen. Będzie się trzymał standardowej wędrówki bohatera, ale jego wrogowie będą złoczyńcami z bardzo zimnymi sercami. Nie będą się wahać. Kimkolwiek będzie kolejny złoczyńca w Gwiezdnych Wojnach, można być pewnym, że będzie jednym z najmocniejszych punktów tego filmu.

Film Taiki będzie komedią
Skupmy się na tonach komediowych. Każdy projekt Taiki zawiera jakieś elementy komedii. Jeśli idąc do kina na Thor: Miłość i Grom oczekujesz niczego innego jak ekscytującej jazdy bez trzymanki z kilkoma postaciami zmuszonymi do wzajemnej współpracy to popełnisz błąd. Każdy odcinek The Mandalorian zrobiony przez Taikiego jest wypełniony humorem niezależnie od tego jak wysoka stawka czeka na widzów w pierwszym sezonie serialu. Dla niektórych jego humor jest odpychający.

Wcześniej chwaliliśmy, ale jestem w mniejszości, która nie znosi Thora: Ragnarok za słaby dowcip (nawet nie pytajcie o słaby dowcip w Miłość i Grom). Jednocześnie, śmiałem się z każdego dowcipu w Jojo Rabbit czy w Wielkich Łowach. Faktem jest, że komedia to najbardziej subiektywny gatunek w całej rozrywce, bo każdy żart do każdego trafi inaczej. Dobra lub zła komedia, jej celem jest mieć sens w filmie.

Gwiezdne Wojny miały być zabawą. Szok i gula w gardle, nazwijcie to jak chcecie, wiemy, że to trudne do ogarnięcia w głowach co niektórych. Nawet jeśli dotychczasowy logotyp pokazywany przy zapowiedziach jego Gwiezdnych Wojen stawia je w zupełnie innym świetle. Nam, kojarzy się z filmem Żywot Briana Monty Pythonów. Jest to pewnego rodzaju podkreślenie, na podobnej zasadzie jak zrobił to Taika z Joji Rabbit czy z Co robimy w ukryciu. Nie chcemy jednak powiedzieć, że oczekujemy jego własnych Kosmicznych Jaj - jakkolwiek zabawne by to mogło być, czy komizm polegający na połknięciu haczyka i otrzymaniu Kosmicznych Jaj 2 nie jest kapitalny? Melowi Brooksowi udało się to na tyle dobrze, że wciąż mówi się o sequelach do jego filmu!

Chcemy powiedzieć, że bardzo interesujące może być właśnie takie spojrzenie, znane z jego filmów. Gdzie należałoby się spodziewać jego historii - czy w stylu Kosmicznych Jaj, czy rozbudowanej formy jego odcinków The Mandalorian czy w szaleństwie obu Thorów - ciężko na ten moment rozsądzać. Jeśli komedia byłaby utrzymana na poziomie jego finałowego odcinka The Mandalorian i balansowałaby w kierunku jego filmów kinowych byłaby tym, czego nie chcecie zobaczyć w swojej ulubionej kosmicznej operze, to chociaż przygotujcie się na klasyczny film z Gwiezdnych Wojen w którym będzie pełno zabawy.

Film Taiki będzie laurką pełną miłości do Gwiezdnych Wojen
Taika Waititi ma swój styl, który zachwyca publiczność już od jakiegoś czasu. Niezależnie, czy jest scenarzystą, reżyserem, producentem czy jest aktywny także na ekranie w swoich produkcjach, można z całą pewnością oczekiwać, nieoczekiwanego. Jak mówi sam Taika:
“Lubię wprowadzać widzów w maliny - 'ha to będzie o tym' a następnie sprawiać, że stwierdzają - 'Kurczę, coś poczułem!'"
Nie wiemy jak to odczuwacie, ale to uczucie jest magią filmów. Taika ma sposób, by te małe elementy coś znaczyły, niezależnie czy to moment wywołujący śmiech czy znacząca linijka tekstu w dialogu, który pogłębi relacje naszych bohaterów.

Na pewno nie zna każdego szczegółu odnośnie Gwiezdnych Wojen. Zapomniał więc, że Natalie Portman była w prequelach - wiecie ile szczegółów, szczególnie tak wyrwanych z kontekstu, zapominamy, gdy znajdujemy się w innym wszechświecie? Łatwo jest się przecież naśmiewać ze szczegółu, po tym gdy został wytknięty i przypomniany, a następnie używać ich jako zabawną anegdotkę, tylko po to by internet mógł to wyciągnąć i oczernić każdego, prawda ?

Spójrzmy na inny cytat z wypowiedzi Taikiego odnośnie Gwiezdnych Wojen. W jednym z odcinków Disney Gallery o pierwszym sezonie The Mandalorian, Taika stwierdził, iż:

“Nie traktują siebie zbyt serio, bo mają pełną wiarę w siebie".

Niechaj nikogo ta wypowiedź nie zmyli, Taika dokładnie wie jakie ma zadanie. Nawet jeśli zdejmą mu kajdanki, trzeba pamiętać, że trzeba uwzględnić różne elementy i tematy, które są już w Gwiezdnych Wojnach. Ma bowiem tendencję do łączenia ze sobą wątków w ten sam sposób jak robuł to Geirge Lucas w oryginalnej trylogii. Te filmy nie byłyby tak samo odbierane przez widzów, gdyby George nie poświęcił wystarczająco dużo czasu na rozwijaniu ikonicznej przyjaźni między Hanem, Lukiem i Leią.

Od swojego pierwszego filmu pełnometrażowego Orzeł kontra Rekin z 2007 roku, Taika Waititi dopieszcza te elementy, które kształtują jego bohaterów. Niektóre są ukryte w gigantycznych, kosmicznych przygodach, inne w mockumentach, a inne w dziwacznych, ale prostych dramatach. Niektóre z wymienionych brzmią nawet jak Gwiezdne Wojny, które chcielibyśmy zobaczyć.

Na koniec warto też zauważyć, że niezależnie od tego czy i kiedy doczekamy się filmu Taiki Waititiego z Gwiezdnych Wojen, o czym będzie opowiadał, w jakim momencie historii odległej galaktyki będzie się rozgrywał i w jakiej stylistyce będzie utrzymany, na pewno będzie to wydarzenie i Gwiezdne Wojny zrobione z miłością, wyczuciem i fantazją. Póki co trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość i po prostu poczekać nie tylko do premiery filmu, ale także do czasu, gdy będziemy wiedzieć o tym projekcie cokolwiek więcej i oficjalnie.
Źródło: starwarsnewsnet.com
Tłumaczenie i ostatni akapit: Lupus

Przewodnik Star Wars: Wyścigi podracer'ów

Przewodnik Star Wars: Wyścigi podracer'ów

W wyścigach podracer'ów musisz mieć refleks Jedi.
Nastawiony na szybką prędkość sport znany jako podracing po raz pierwszy pojawił się w galaktyce Gwiezdnych wojen za sprawą ekscytującego debiutu w Mrocznym widmie w 1999 roku. Boonta Eve Classic pokazał  pułapki ścigania się, od urzekającego zestawu kapsuł ścigaczy po nieubłagany tor i trybuny areny dla około 100 000 widzów podekscytowanych i wiwatujących, a także  nieodpowiedzialnie obstawiających swoich faworytów. Chociaż podracing pojawiał się w Gwiezdnych wojnach od czasów Mrocznego widma w minimalnym stopniu, stworzono zasób wiedzy, pozwalający stworzyć ten ekscytujący sport.

Cel jest posty - wygrać wyścig. Jego tor wyznaczają linie jak te widziane na arenie Boonta Eve, sygnalizujące systemom nawigacyjnym ścigaczy drogę, którą mają podążać. Ścigający się wygrywa po ukończeniu trzech okrążeń i przekraczając metę jako pierwszy. Jednak to, co sprawia, że podracing jest tak ekscytujący, to niebezpieczeństwa z nim związane, co sprawia, że jest nielegalnym sportem w Republice (a później, także w Imperium i w Nowej Republice), ale prosperującym na Zewnętrznych Rubieżach. Mimo posiadania reguł i regulacji, są one traktowane bardziej jak wytyczne. Istnieją też stosowni urzędnicy i sędziowie, ale nawet oni są łatwo przekupywani, zastraszani lub rozpraszani przez pilotów i ich załogi, aby obejść „wytyczne”, które mają egzekwować.

Historia galaktyki wyjaśnia, że że podracing został zainspirowany bardziej prymitywną wersją sportu w której powozy były ciągnięte przez zwierzęta, które ścigały się po torze dla chwały. Ten sport przekształcił się w niebezpieczne, nastawione na szybką prędkość zawody widziane w Mrocznym Widmie, po tym jak mechanik znany jako Phoebos zasugerował ten sam układ powozów/kapsuł i istot, ale z wykorzystaniem nowoczesnej technologii, zastępując powozy kapsułami, a zwierzęta pociągowe silnikami oraz używając technologii repulsorowej, by pojazdy mogły utrzymać się w powietrzu.

Podracery są zazwyczaj projektowane dla konkretnych pilotów, co w Gwiezdnych Wojnach, także oznacza uwzględnienie rasy pilota. Posiadający długie i cienkie kończyny Xexto Gasgano używał czterech ramion i dwudziestu czterech palców do obsługi swojej niezwykle skomplikowanej kapsuły, sprawdzania silnika, wykonywania diagnostyki, śledzenia poczynań innych zawodników i wielu innych czynności podczas pilotażu swojego ścigacza.

Podobnie jak kokpity kapsuł, między sobą różnią się też ich silniki. Różne silniki to także różne możliwości. Rozdzielony radiator ukształtowany w literę X pozwalał Sebulbie osiągać prędkość powyżej 829 km/h, a jego masywne kształty zazwyczaj były używane do dręczenia innych zawodników, zgniatając mniejsze kapsuły i doprowadzając do ich wytrącania z toru, albo do zwiększenia stawki wyścigu. Podczas gdy Sebulbę było stać na opłacenie kapsuły, która mogła mu zapewnić wygraną, Anakin Skywalker musiał łączyć ze sobą elementy zbierane miesiącami, aby móc ukończyć budowę swojej kapsuły.
Mała kapsuła Anakina była zasilana dwoma silnikami Radon-Ulzer, które sprytnie zmodyfikował, by uzyskać imponującą manewrowość i szybkość. Każdy silnik został wyposażony w potrójne filtry powietrza (przypominające zęby wystające z turbin), które pozwalały młodemu pilotowi w łatwy sposób wymijać przeszkody oraz gwałtownie skręcać. Przemontowane okablowanie i instalacja nowych podsystemów, sprawiła, że Anakin uzyskał możliwość wpuszczania maksymalnej ilości paliwa do silnika przy maksymalnym nacisku. Jego kapsuła prawdopodobnie była też najszybszą jednostką, która kiedykolwiek ścigała się w Boonta Eve Classic, okrążając tor z prędkością osiągającą nawet 947 km/h, czyli o nieco ponad sto kilometrów na godzinę szybciej aniżeli kapsuła Sebulby. Jednak jego taktyka wygrania tego wymagającego wyścigu nie wynikała jedynie z prędkości.

Podczas wyścigu podracerów może wydarzyć się wszystko. Nie rzadkie pośród pilotów albo ich ekip jest sabotowanie innych zawodników przed zawodami lub w trakcie wyścigu. Niezbyt rozgarnięty Nukong znany jako Ark "Bumpy" Roose zamierzał sabotować kapsułę Anakina przed wyścigiem, a zamiast tego unieruchomił Bena Quadiranosa. Próby zabójstw, wykonywanie zemsty lub przekupstwo są także częścią tego sportu. Wielu pilotów montuje także w swoich kapsułach ukrytą broń lub dokonuje nielegalnych ulepszeń, by wybić się  na prowadzenie kosztem innych zawodników. W usuniętej scenie z Mrocznego widma, możemy zobaczyć jak kapsuła Sebulby strzela płomieniami ognia w innych zawodników z miotaczy ognia. W podrace'ingu ogólnie lekceważy się cudze życie, a piloci, którzy decydują się na udział w takich wyścigach, muszą się liczyć z tym, że każdy moment może być ich ostatnim.
Często przeoczanym faktem jest to, iż podracing nie byłby możliwy bez mechaników składających się na załogę.  Ponieważ karkołomne prędkości podracer'ów często łamią karki prawie wszystkich ludzi podczas rywalizacji w tym sporcie, często zamiast tego dołączają do załogi, będąc bardzo dumni z wykonywanej pracy. Jednak najbardziej rozpoznawalnymi członkami załogi są pewne komiczne roboty. Te małe driody są zaprogramowane tak, by mieć poczucie pilności, ale ich ograniczone logicznie procesory nie pozwalają im na wykonywanie skomplikowanych prac. Są często używane do wykonywania prostych połączeń kabli, sięgania w ciasne miejsca i wlewania paliwa do pojazdów. Jeśli dać im zbyt skomplikowane zadanie, albo będące ponad ich możliwości, zamiast być poproszone o pomoc, przyjdą z ryzykownymi rozwiązaniami takimi jak stawanie na sobie, by gdzieś dosięgnąć i ryzykując upadek. Ich brak logicznego myślenia i rozwiązywania problemów połączone z ich zaprogramowanym pośpiechem, często skutkuje bowiem różnymi przypadkowymi zachowaniami jak choćby wciągnięciem w turbiny ścigacza Ody'ego Mandrella. Na szczęście dla tych drobnych droidów są niezwykle wytrzymałe, co skutkuje dla nich niewielkimi urazami, ale jednocześnie powoduje maksymalne uszkodzenia silników.

Pod koniec Boonta Eve Classic, jak można było zobaczyć w Mrocznym Widmie, tylko sześć ścigaczy przekroczyło linię mety z osiemnastu, które wzięło w nim udział. Niektóre zostały zniszczone podczas wydarzenia, jak pojazd Rattsa Tyrella, którego spotkał niefortunny koniec w Jaskiniach Laguna. Inni, jak Teemto Pagalies zostali zatrzymani przez siły zewnętrzne, gdy rozbił się zestrzelony przez Jeźdźców Pustyni, a z kolei Neva Kee skorzystał ze skrótu i wszelki słuch o nim zaginął.

Dowiedzieliście się czegoś nowego o podracingu? Napisz nam w komentarzach!

Źródło: starwars.com
Tłumaczenie: Lupus

Lekcja o magii nadziei

Lekcja o magii nadziei

Stojąc ramię w ramię z wiarą, że w najciemniejszych czasach, nadzieja utrzyma przy życiu bohaterów, by mogli walczyć następnego dnia.

Niedawno skupiliśmy się nad istotą wiary w Gwiezdnych Wojnach, ale jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą należy poruszyć: nadzieja.

Na pierwszy rzut oka wiara i nadzieja są do siebie dość podobne. Jednak, gdy wiara pozwala nam zaufać w niewidzialną Moc i mieć pełną ufność wobec ludzi i sprawę w którą wierzymy, nadzieja jest bardziej efemeryczna, nieuchwytna, a zarazem jej niezawodnym, optymistycznym kuzynem.

Zazwyczaj spleciona z szalejącą wokół galaktyczną wojną, nadzieja jest iskrą, która roznieca ogień, podczas gdy wiara jest tym, co ją utrzymuje.
Anakin Skywalker był całkowicie bezradny i pozbawiony nadziei, gdy przeszedł na Ciemną Stronę. Nie mogąc uratować osoby, którą kochał, pozbawiony kontroli, rozwścieczony i łapiący się wszystkiego, co mogło mu przynieść ukojenie, stracił całą nadzieję, którą kiedyś miał i został skonsumowany przez ciemność.

Jego córka, Leia Organa, potrafiła jednak trzymać się nadziei nawet w najciemniejszych czasach. Mimo okrucieństw i na przekór życiowych trudności, których doświadczyła - takich jak zniszczenie jej rodzinnej planety Alderaan na jej oczach, a później utraty syna, Bena Solo, który zmienił się w Kylo Rena - nie traciła nadziei, nie wypuszczała jej ze swoich myśli. Jako liderka, gorąca wierzyła, że czasami nadzieja jest wszystkim, co zostaje.

Wice-admirał Holdo wspominała, że Leia potrafiła utrzymać morale pośród rebelianckich wojowników służących pod nią, prostym przypomnieniem: "Nadzieja jest jak słońce. Jeśli w nie wierzysz, tylko gdy je zobaczysz, nigdy nie przetrwasz nocy."
Leia wysłała Rey z misją przywrócenia Luke'a Skywalkera z wygnania z nadzieją, że on sam potrafiłby pomóc sprawie i stanąć na przeciw Najwyższego Porządku. W istocie, gdy Luke zobaczył Leię po raz pierwszy, ujrzał ją wiadomości z przesłaniem nadziei puszczaną przez R2-D2 i skierowaną do Obi-Wana Kenobiego.

Nadzieja jest czymś w rodzaju ślepej wiary, że wszystko obróci się ku lepszemu, nawet jeśli nie masz żadnego powodu, który by Cię w tym utwierdzał. Na pokładzie Tantive IV, Leia zaraz miała być schwytana, jej statek został w całości zinfiltrowany przez siły wroga, ale jej nadzieja w sukces Sojuszu Rebeliantów, nigdy nie została przez nią zatracona.

W pogoni Najwyższego Wodza Snoke'a za całkowitą dominacją, zrozumiał on znaczenie zniszczenia jakie może przynieść nadzieja dla jego reżimu. Dalsza egzystencja Luke'a dostarczyła ziarnka nadziei tym, którzy pragnęli powrotu sił pokojowych Jedi, zbawiciela mającego Moc po swojej stronie, a także mieszkańcom galaktyki, których nadzieję podtrzymywały fantastyczne mity i legendy o jego wyczynach jako rycerza Jedi.

W oczach Rey było to ogniste zarzewie nadziei, które pomimo wszelkich przeciwności, pozwoliła jej kontynuować próbę walki, nawet gdy patrzyła, jak transporty Ruchu Oporu są wybijane jeden po drugim przez Najwyższy Porządek. Nadzieja podtrzymywała ją przez lata samotności na pustyniach Jakku. To nadzieja wciąż napędzała ją w sali tronowej Snoke'a, gdzie wierzyła, że może dotrzeć do Bena Solo, czy też raczej tego, co z niego pozostało w sercu Kylo Rena, i położyć kres wojennemu zamieszaniu.
Jak powiedziała Jyn Erso: "Rebelia została zbudowana na nadziei." Nadzieja pozwala nam bowiem przetrwać w nawet najciemniejszych czasach z podniesioną głową, wierząc w dobro, którego nie widzimy, trzymając się jedynie poczucia, że możemy zwyciężyć mimo wszelkich przeciwności.
Nadzieja jest ukojeniem dla ludzi znajdujących się na krawędzi utraty wiary - w misję albo liderów, którzy uważają, że atak na imperialną instalację oparty tylko na nadziei jest zbyt ryzykowny. Kiedy Twój optymizm zaczyna słabnąć, albo obawiasz się, że strach całkowicie Cię jej pozbawi, ważne byś pamiętał/a, iż to, co wydaje się być jedyną i ostatnią nadzieją - jak wtedy, gdy Leia szukała jej u Obi-Wana Kenobiego, albo jak wówczas, gdy Threepio ostrzegał, że ostatni transport z Bazy Echo jest jedyną szansą na przetrwanie, lub jak wtedy, gdy ostatni Jedi pokładali swoje nadzieje w Luke'u - nie zawsze jest pojedynczą. Leia wszakże, odnalazła nową nadzieję w Luke'u w swoim orędziu, które dotarło do niego przez piaszczyste pustynie Tatooine. Później na Hoth, Sokół Millennium był gotów zabrać Leię jak najdalej od lodowatej bazy. A teraz, gdy Luke odszedł, nadzieja żyje w Rey i wielu innych.

Jeśli możesz sprawić, że idea nadziei przetrwa, z całą pewnością przeżyjesz noc. I nawet wówczas, gdy nadzieja jest zgubiona, jak mawiał Yoda, zawsze jest następna.

Źródło: starwars.com
Tłumaczenie: Świat Star Wars/Lupus

Zapowiedziano Encyklopedię postaci z ery Wielkiej Republiki

Zapowiedziano Encyklopedię postaci z ery Wielkiej Republiki
W najnowszej odsłonie The High Republic Show Krystina Ariella ma dla nas świąteczną niespodziankę: w przyszłym roku nakładem wydawnictwa Dorling Kindersley ukaże się encyklopedia postaci z ery The High Republic! Poniżej znajdziecie okładkę oraz kilka szczegółów wydania.
The High Republic: Character Encyclopedia będzie napisana przez Amy Richau i Megan Crouse, zawiera ponad 250 postaci ze wszystkich trzech faz projektu. Okładkę, którą możecie zobaczyć poniżej, zaprojektował Phil Noto.
Książka zostanie opublikowana przez Dorling Kindersley w 2023 roku, prawdopodobnie w drugiej połowie roku. Dokładna data premiery nie jest jeszcze znana. Miejmy nadzieję, że wydawnictwo Olesiejuk zdecyduje się wydać tę encyklopedię w naszym kraju.

Jak podoba się Wam powyższa zapowiedź?

Star Wars. Kolekcja Komiksów Marvela, tom 36: Doktor Aphra: Odwrócne role - recenzja

Star Wars. Kolekcja Komiksów Marvela, tom 36: Doktor Aphra: Odwrócne role - recenzja
W trzydziestym szóstym tomie Kolekcji Komiksów Star Wars Marvela na taptet wraca uwielbiana archeolożka, doktor Aphra! Pierwsze dwie historie jej własnego cyklu przekonały mnie do siebie, zobaczymy czy podobnie będzioe z trzecim tomem, którego autorem jest duet: Kieron Gillen i Si Spurrier, rysunki wykonał zaś Emilio Laiso.
Opis dostarczony przez wydawnictwo:
Złodziejka i archeolożka w jednym, doktor Aphra, jest przyzwyczajona do tego, że sprawy wymykają się spod kontroli – ale tym razem nie jest sama! Kto wyrusza z nią w tę niefortunną przygodę? Miejmy tylko nadzieję, że ta osoba jest dla niej miła, w przeciwnym razie może to się źle skończyć dla Aphry! Znowu!

Aphra wypuściła swoje dwa droidy Triple Zero i Beetee i od tego czasu jest sama. Po ucieczce od Dartha Vadera i sprzedaży wielu cennych artefaktów pozwoliła sobie na wakacje na Zeltros. Ale te szybko się kończy, gdy Aphra na Someilk kradnie dane z czasów wojen klonów. Wspiera ją żeńska cyborg o imieniu Rexa Go. Wielka niespodzianka przychodzi, gdy okazuje się, że Aphra służy teraz droidowi Triple Zero, który przejął dowodzenie nad syndykatem zbrodni Dumie Son-Tuul. W poprzedniej historii Aphra usunęła ogranicznik programowy dla droida Triple Zero. Jego dalszy los nie był znany. I nagle role się zmieniły i Aphra dla niego pracuje?

Aphra zostaje wysłana na nową misję w towarzystwie Rexy Go i wielu nowych złoczyńców, z których niektórzy są bardzo interesujący, ale niestety pozostają dość bladzi. Jednocześnie Magna Tolvan musi starać się uniknąć jej egzekucji po wielokrotnej ucieczce z Aphrą. Jednak ściga archeolożkę i może w końcu dorwać na planecie znanej z Wojen klonów Skako Minor. Oczywiście, Aphra ucieka i dowiaduje się, co powinna zdobyć: wspomnienia Triple Zero, które są teraz w archiwach Imperium.

W końcu Aphra zabiera grupę bandziorów do bazy rebeliantów, gdzie schwytają Herę Syndulla, która w międzyczasie została generałem w Sojuszu Rebeliantów. Z ich pomocą powinno być możliwe osiągnięcie celu zleconego przez Triple Zero.

Muszę powiedzieć, że historia Doktor Aphry podoba mi się coraz bardziej. To jest dobra mieszanka akcji i historii, ta pierwsza, jak w poprzednich tomach, jest raczej drugorzędna. Wiele nawiązań do Wojen klonów, Rebeliantów, Łotra 1 i trylogii prequeli są bardzo spójne i naprawdę sprawiają frajdę. Tylko szpiegowanie tajnego urządzenia Inicjatywy Tarkina było dla mnie zbyt łatwe. Tak znacząca instytucja powinna być znacznie lepiej chroniona. Poza tym Magna Tolvan ciągle pojawia się znikąd. Ale ciekawie będzie zobaczyć, jak dalej potoczą się jej losy między nią a Aphrą. Bo przecież tę dwójkę oczywiście łączy coś w rodzaju miłości.

Po ucieczce od Dartha Vadera Aphra musi teraz służyć Triple Zero. Ale w trakcie historii opracowuje plan, jak to zmienić. W ten sposób wyznaczono pewien kierunek na przyszłość serii, a napięcie jest wyczuwalne. Nie sądziłem, że historia o archeolożce mogła się tak dobrze rozwinąć.

Rysunki Emilio Laiso należy sklasyfikować jako zadowalające, ale nie do końca. Tu i tam brakuje mi kilku szczegółów na niektórych kadrach, szczególnie na twarzach, które często są po prostu zbyt gładkie.

Materiał dodatkowy składa się z rozdziału Historia i galerii okładek, które ponownie są wydrukowane tylko na dwóch stronach. Marco Ricompensa po raz kolejny dostarcza w swoim rozdziale jedynie obszernego streszczenia.

Ocena: 8/10
Fabuła: 7/10
Rysunki: 9/10
Jakość wydania: 10/10

Dziękuję wydawnictwu Panini Verlags GmbH za przekazanie egzemplarza recenzenckiego.
Ich danke Panini Verlags GmbH für die freundliche Bereitstellung des Rezensionsexemplars.

Uwaga! Kolekcja ukazuje się jedynie w Niemczech! W Polsce recenzowany komiks nie ukazał się.
Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. Kolekcja Komiksów Marvela, tom 36: Doktor Aphra: Odwrócone role
Tytuł niemiecki: Star Wars. Die Marvel Comics-Kollektion, Band 36: Doktor Aphra: Umgekehrte Vorzeichen
Tytuł oryginalny: Star Wars: Doctor Aphra Vol. 3: Remastered
Autor: Kieron Gillen, Si Spurrier
Rysunki: Emilio Laiso
Tłumaczenie: Justin Aardvark
Wydawnictwo: Panini Verlags GmbH
Data premiery: 13 września 2022
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
Cena: 16,99

Star Wars. Łowcy nagród, tom 3: Wojna łowców nagród - recenzja komiksu

Star Wars. Łowcy nagród, tom 3: Wojna łowców nagród - recenzja komiksu
Seria Łowcy nagród jest również mocno zaangażowana w Wojnę łowców nagród, która została nazwana ich imieniem, dlatego trzeci tom wspomnianej serii został opublikowany przez Egmont z perspektywą Valance'a, Dengara, T'onga i spółki na wydarzenia z wielkiego komiksowego crossovera. Mają własne ambicje, jeśli chodzi o Hana Solo i powstają nowe grupy.
Opis dostarczony przez wydawnictwo:
Nowa seria ze świata Gwiezdnych Wojen oryginalnie wydawana przez Marvela od 2020 roku. Valance i jego partner mimo woli, Dengar, chcą dopaść Bobę Fetta i jego cenny ładunek, a ścigają ich niebezpieczni prześladowcy. Wkrótce wyjdzie na jaw mroczny sekret z przeszłości Valance’a związany z Hanem Solo, co mimo upływu lat może się skończyć jego śmiercią! Ale kim jest tajemniczy przywódca oddziału zabójców, który doprowadzi Valance’a do starcia na śmierć i życie ze starym przyjacielem? Tymczasem T’onga przegrywa z liczniejszym przeciwnikiem – ma jednak w zanadrzu ostatnią niespodziankę! A gdy tajemniczy mózg stojący za wszystkim wykonuje swój ruch, Valance i Dengar próbują szczęścia w kasynie w Canto Bight, T’onga zaś zbiera ekipę... pełną przerażających, choć znajomych twarzy.
 
Na początku tomu Valance i Dengar podróżują razem przez system Y'Toub, w którym znajduje się Nar Shaddaa. Po konfrontacji z Zuckussem i pytaniu, gdzie jest Cadeliah, fabuła dość szybko przesuwa się w stronę Karmazynowego Świtu, a wraz z nim Wojny łowców nagród.

Widzimy w retrospekcji, że Han Solo był już celem grupy łowców nagród i mógł zostać uratowany tylko przez Valance’a. Jeszcze dalej jest wzmianka o uratowaniu Valance'a przez Hana Solo i jego rozczarowaniu, że Valance był teraz częścią spisku przeciwko niemu, nawet jeśli ponownie rozważył swoją przynależność na krótko przed jego zrealizowaniem. Teraz celem ponownie jest Han Solo, ale jako blok karbonitu, i chociaż Valance prawdopodobnie chce spłacić stary dług, Dengar ma zupełnie inną motywację, co sprawia, że sojusz dla wygody jest ekscytujący do oglądania i czeka się, aż sojusz tej dwójki nieuchronnie się rozpadnie.


Tymczasem zaczyna się formować coś innego, a mianowicie nowy oddział głównych bohaterów, którym prawdopodobnie niedługo pałeczkę przekaże Valance. T'onga i Losha szukają zwolenników, by uratować Cadeliah, która wraz ze swoimi dwoma rodami jest symbolem jedności podziemi. Z tego samego powodu Karmazynowy Świt również jest nią zainteresowany, dlatego też tutaj wybucha rywalizacja z syndykatem. W sumie dość satysfakcjonujące, że nie wszyscy po prostu skupiają się na bloku karbonitowym z Solo, ale że inne wątki są przynajmniej częściowo kontynuowane.

Pod koniec tego tomu dowiadujemy się, że widzimy wiele zdrad i podwójnych gier i musimy być bardzo uważny, aby teraz przewidzieć każdy zwrot akcji. Podsumowując, skład nowej ekipy wokół T'ongi jest całkiem fajny.
Uważam też, że szkoda, że Valance’a przerzucono do innej serii komiksowej, co staje się jasne pod koniec tego tomu. Sam pomysł jest dość ekscytujący, ale biorąc pod uwagę, jak niewiele ta postać została zrobiona w serii Darth Vader, szkoda wyciągać go z serii Łowcy nagród tylko po to, by znaleźć go na ławce postaci drugoplanowych. Podczas gdy Valance prawdopodobnie wróci do swojej serii, ten krótki wypad do innej serii nie ma sensu, jeśli nie wiesz, co później zrobić z postacią.

Ilustrator Paolo Villanelli przekonuje rozpoznawalnymi postaciami i w większości przypadków bardzo dobrymi tłami. Jest też kilka najważniejszych elementów panelu, takich jak retrospekcja Syndykatu Cienia i narodziny Karmazynowego Świtu w wojnach klonów. Kolory Arifa Prianto, Jesusa Aburtova i Edgara Delgado również oddają zwykły zadymiony i nieco brudny charakter serii Łowcy nagród, co szczególnie dobrze sprawdza się w połączeniu z neonowymi kolorami klasycznych światów.
Tak czy inaczej, w tomie Łowcy nagród: Wojna łowców nagród dostajemy to, czego oczekujemy: wojnę między łowcami nagród, mnóstwem łowców nagród. Wokół T'ongi, Valance’a, Dengara i Fetta ścierają się nowe drużyny podczas polowania na Solo, a Cadeliah jakoś jest nadal ważna, choć w tym tomie jest nieco bardziej w tle. Fabuła jest mieszana z żywiołowymi scenami bitewnymi, na które przyjemnie się patrzy.

Ogólna ocena: 8/10
Fabuła: 8/10
Rysunki: 9/10
Jakość wydania: 9/10

Dziękuję wydawnictwu Story House Egmont za przekazanie egzemplarza recenzenckiego.

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. Łowcy nagród, tom 3: Wojna łowców nagród
Tytuł oryginalny: Star Wars. Bounty Hunters, vol. 3: War of the Bounty Hunters
Autor: Ethan Sacks
Rysunki: Paolo Villanelli
Tłumaczenie: Katarzyna Nowakowska
Wydawnictwo: Story House Egmont
Data premiery: 28 września 2022
Liczba stron: 140
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: 49,99 PLN

Star Wars: The Mandalorian – Junior Graphic Novel - recenzja adaptacji 1. sezonu

Star Wars: The Mandalorian – Junior Graphic Novel - recenzja adaptacji 1. sezonu
Dzisiaj na tapet bierzemy kolejny komiks z serii Junior Graphic Novel autorstwa Alessandro Ferrariego. Do tej pory autor stworzył tylko adaptacje filmów, ale to się zmieniło dzięki tej adaptacji pierwszego sezonu The Mandalorian, serialu z Disney+.
 
Opis dostarczony przez wydawnictwo:
To miało być po prostu kolejne zadanie, jak wiele innych wcześniej. Bez pytań, bez kłopotów. Ale kiedy Mandalorianin odkrywa, że jego celem jest dziecko tajemniczej rasy, podrzutek taki jak on sam, jego życie zmienia się na zawsze. Poszukiwane przez innych łowców nagród i niedobitków Imperium Galaktycznego, dziecko zmusza samotnego mandaloriańskiego wojownika do podróżowania z planety na planetę, dopóki ucieczka nie będzie już możliwa...

Podobnie jak w przypadku wcześniejszych powieści graficznych z Sagi Skywalkerów i spin-offów, okładkę narysował Marco Ghiglione. Artyści Igor Chimisso, Matteo Piana i Massimo Rocca również nie są obcy tej serii i po raz kolejny są odpowiedzialni za rysunki i kolory.

Zanim zacząłem lekturę komiksu, stworzyłem odpowiedni pejzaż dźwiękowy i włączyłem ścieżkę dźwiękową do serialu The Mandalorian. Chciałem sprawdzić, czy komiks z odpowiednią muzyką może mnie wciągnąć tak samo jak serial.

Jak wszystkie inne publikacje z tej serii, komiks rozpoczyna się od zdjęć i krótkich opisów głównych bohaterów. Są one bardzo dobrze dobrane, ponieważ krótko przedstawiają historię każdej postaci, co jest ważne dla ich zachowania w historii.

Wyraźną zaletą tego komiksu w porównaniu z serią jest to, że czytelnik jest wielokrotnie informowany, na jakiej planecie aktualnie przebywa główny bohater.

Poszczególne odcinki serialu są oczywiście mocno skrócone, gdyż nie da się w jednym, 80-stronicowym tomie opowiedzieć całego pierwszego sezonu. Głównie sceny walki są skrócone lub nie są w ogóle pokazywane, co pasuje do klasyfikacji wiekowej dzieci w wieku szkolnym. Ale najważniejsze elementy podróży Mandalorianina zostały zebrane w spójny sposób. Nigdy nie zastanawiasz się, dlaczego jest teraz w drodze gdzie indziej. Brakuje jednak scen takich jak ta z Boba Fettem i Fennec Shand, co z pewnością spowoduje małe problemy w adaptacji sezonu 2.

Rysunki po raz kolejny idealnie pasują do realizacji tego typu adaptacji. Twarze mają wiele emocji, krajobraz i postacie są wyraźnie rozpoznawalne, a kolory pasują do serii.

Każdy, kto podejdzie do tego komiksu ze świadomością, że jest przeznaczony dla młodszych czytelników, będzie się przy nim świetnie bawił. Oczywiście brakuje jednej lub drugiej świetnej sceny z serialu, ale można sobie z tym poradzić, ponieważ rysunki i przebieg historii są dobrze zrealizowane. Komiks czyta się szybko. To dobra, ale nie idealna adaptacja opowieści dla grupy wiekowej i dostaje ode mnie ocenę 8 na 10.

Ocena: 8/10
Fabuła: 8/10
Rysunki: 8/10
Jakość wydania: 10/10

Dziękuję wydawnictwu Panini Verlags GmbH za przekazanie egzemplarza recenzenckiego.
Ich danke Panini Verlags GmbH für die freundliche Bereitstellung des Rezensionsexemplars.

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. The Mandalorian – komiks na podstawie filmu
Tytuł niemiecki: Star Wars. The Mandalorian – Der offizielle Comic zur ersten Staffel
Tytuł oryginalny: Star Wars: The Mandalorian – Junior Graphic Novel. Season 1
Autor: Jon Tusei
Rysunki: Igor Chimisso, Matteo Piana, Massimo Rocca
Tłumaczenie: Gunther Nickel
Wydawnictwo: Panini Verlags GmbH
Data premiery: 26 lipca 2022
Liczba stron: 80
Oprawa: miękka
Cena: 13

Star Wars. Kolekcja Komiksów Marvela, tom 35: Darth Vader: Płonące wody - recenzja

Star Wars. Kolekcja Komiksów Marvela, tom 35: Darth Vader: Płonące wody - recenzja
Historia Płonące wody, która znalazła się w 35. tomie Kolekcji Komiksów Star Wars Marvela kontynuuje historię Dartha Vadera w czasach po Zemście Sithów. Poza kilkoma drobiazgami poprzednik bardzo mi się podobał. Nadal jestem ciekaw, co Vader zrobi z listą wrażliwych na Moc dzieci, które nadal ukrywa przed Imperatorem. Może teraz uzyskamy odpowiedź. Charles Soule jest ponownie odpowiedzialny za tekst, a Guiseppe Carmuncoli ponownie dostarczył rysunki. Antologia zawiera również oneshot Zły teren oraz Darth Vader: Annual 2.
Opis dostarczony przez wydawnictwo:
Minęły trzy lata od dojścia Imperatora Palpatine'a do władzy i przemiany Anakina Skywalkera w Dartha Vadera. Uczeń Sithów Palpatine'a, Vader, i jego grupa łowców nagród, biegli w ciemnej stronie Mocy, odnieśli wielki sukces w tropieniu nielicznych ocalałych z czystki, która doprowadziła do unicestwienia Zakonu Jedi tuż przed powstaniem Imperium. Ale teraz reżim Imperatora stoi w obliczu nowego zagrożenia, a Vader musi stawić czoła zarówno swojej przeszłości, jak i teraźniejszości.

Historia Płonące wody rozgrywa się po wydarzeniach z komiksu Darth Vadera II: Gasnące światło. Po tym, jak Darth Vader umocnił swoją pozycję w imperialnym wojsku, Imperator wysłał go na misję na planetę Mon Cala, aby po raz kolejny umocnić pozycję Imperium w galaktyce, a w szczególności na tej planecie.

Dwóch z moich kilku ulubionych złoczyńców pojawia się w tych historiach, to Darth Vader i gubernator Tarkin. W tym tomie związek między nimi jest bardzo dobrze pokazany. We wszystkich dwóch opowiadaniach (a nawet trzech, bo brakujący komiks Darth Vader Annual #2 też dotyczy tej dwójki) ci dwaj złoczyńcy są głównymi bohaterami.

W Płonących wodach szczególnie podoba mi się sposób, w jaki Imperator używa swoich najlepszych ludzi, Dartha Vadera i Tarkina, aby osiągnąć dla niego optymalny wynik, a w zamian Jedi podejmują wątpliwe decyzje o obaleniu Imperatora. To bardzo dobrze zrealizowany komiks z bardzo ładnymi rysunkami planety Mon Cala. Przyjemnie jest też odwiedzić Mon Calamari po raz pierwszy pokazaną w kanonie w serialu The Clone Wars.

Historia Zły teren umiejscowiona jest po akcji z powieści Tarkin, ale dokładnie nie jest to określone. Komiks jest na początku trochę mylący, ale jest częścią historii. Zachowanie Tarkina wyjaśnia się w trakcie komiksu i ma naprawdę bardzo dobre zakończenie.

To, co podobało mi się w tym tomie, to to, że Charles Soule stworzył bardzo ładne nawiązania do innych publikacji ze świata Gwiezdnych wojen. Mamy powiązania z filmem Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie, powieścią Katalizator, serialem Wojny klonów i Powrotem Jedi. Rysunki nadają również postaciom w komiksie wiele głębi.
 
Rysunki Giuseppe Camuncoliego nadają dwóm opowieściom mrok, jakiego potrzebuje komiks z Darthem Vaderem w roli głównej. Kolorystyka również przyczynia się do tego.

W Technologicznym terrorze Vader zostaje przydzielony Tarkinowi w celu wyeliminowania sabotażystów na planecie Geonosis, którzy utrudniają budowę pierwszej Gwiazdy Śmierci. Na Geonosis, Vader spotyka Orsona Krennica, a Galen Erso jest również wspomniany podczas jego śledztwa.

Komiks nawet mi się podobał, przede wszystkim ładnie nawiązuje i łączy się z Łotrem 1 i Katalizatorem. Jednak to, co mnie trochę zdziwiło i jednocześnie rozbawiło, to fakt, że Darth Vader najwyraźniej nie miał pojęcia o projekcie Gwiazdeczka, czyli Gwieździe Śmierci. Nie mogę przestać się zastanawiać, co myśl Vader, kiedy on, Imperator i Tarkin stali na mostku Venatora pod koniec Epizodu III: Zemsta Sithów i patrzyli na szkielet Gwiazdy Śmierci. Jego oczy nie były jeszcze wtedy do końca sprawne? To dość spora nieścisłość w Kanonie i aż dziwne, że przeszło to przez Story Group.

Ale ogólnie bardzo podobała mi się gra między Darthem Vaderem a innymi postaciami. Przede wszystkim dynamika między nim a Wilhuffem Tarkinem. Po tym komiksie sposób, w jaki oboje wchodzą w interakcje w Epizodzie IV: Nowa nadzieja, ma dla mnie więcej sensu.

Rysunki są bardzo dobre. Oprócz głównych punktów kadru, tło zostało również bardzo szczegółowo zilustrowane w każdym panelu. Kolory zostały dobrze odtworzone, więc sceny na Geonosis są zawsze cieplejsze niż te w obiektach imperialnych czy w kosmosie, a Coruscant wyróżnia się neonowymi akcentami.

Uwielbiam tę serię i szczerze polecam jej zakup, ponieważ naprawdę warto. Czekam z niecierpliwością na finał serii.

Materiał dodatkowy składa się z rozdziału Historia oraz galerii okładek, która zawiera sześć amerykańskich okładek, które niestety są wydrukowane razem tylko na dwóch stronach. Marco Ricompensa dostarcza informacji na temat historii zawartych w tomie.

Ocena: 8/10
Fabuła: 7/10
Rysunki: 8/10
Jakość wydania: 10/10

Dziękuję wydawnictwu Panini Verlags GmbH za przekazanie egzemplarza recenzenckiego.
Ich danke Panini Verlags GmbH für die freundliche Bereitstellung des Rezensionsexemplars.

Uwaga! Kolekcja ukazuje się jedynie w Niemczech! W Polsce recenzowany komiks ukazał się w ramach Star Wars Komiks 6/2019: Darth Vader: Płonące wody oraz Star Wars Komiks 3/2020: Cztery opowieści.

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. Kolekcja Komiksów Marvela, tom 35: Darth Vader: Płonące wody
Tytuł niemiecki: Star Wars. Die Marvel Comics-Kollektion, Band 35: Darth Vader: Brennende Meere
Tytuł oryginalny: Star Wars. Darth Vader, vol. 3: Burning Seas
Autor: Charles Soule, Chuck Wendig
Rysunki: Daniele Orlandini, Giuseppe Camuncoli, Leonard Kirk
Tłumaczenie: Michael Nagula
Wydawnictwo: Panini Verlags GmbH
Data premiery: 30 sierpnia 2022
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Cena: 16,99
Copyright © 2016 Świat Star Wars , Blogger