Recenzja: Star Wars. Battlefront: Kompania Zmierzch - Alexander Freed

Recenzja: Star Wars. Battlefront: Kompania Zmierzch - Alexander Freed
Battlefront: Kompania Zmierzch to ostatnia kanoniczna powieść Del Rey przed premierą Przebudzenia Mocy. Jest to również pierwsza powieść autora Alexandra Freeda, która wcześniej zajmował się głównie komiksami, grami. Książka Kompania Zmierzch została wydana w języku angielskim przez Del Rey 3 listopada 2015 roku, a po polsku przez Uroboros w grudniu 2015 roku. Akcja powieści toczy się kilka miesięcy przed i po Imperium kontratakuje i opowiada o przygodach tytułowej jednostki rebeliantów, ze szczególnym uwzględnieniem sierżanta Hazrama Namira.
Opis:
Najodważniejsi żołnierze. Najtrudniejsi wojownicy. Mistrzowie sztuki przetrwania.
W galaktyce szaleje Galaktyczna Wojna Domowa. Na polach bitew w wielu światach galaktyki legiony bezlitosnych szturmowców, którzy celowo chcą stłumić wszelki opór wobec Imperium, gdziekolwiek się pojawią - stają w obliczu brutalnych bitew przeciwko armadzie bojowników o wolność. Na ulicach i zaułkach zdewastowanych miast siły frontu Sojuszu Rebeliantów podejmują walkę z wrogiem, wkraczając głębiej na terytorium Imperium i walcząc z okrutną rzeczywistością wojny naziemnej.

Właściwie to mógłbym już zakończyć moją recenzję stwierdzeniem Dostajesz, to co widzisz. Byłoby to jednak trochę niesprawiedliwe, ponieważ o Battlefront: Kompania Zmierzch jest dużo do powiedzenia. Ale powieść jest naprawdę tym, czego można się spodziewać: powieść o najbrudniejszych sytuacjach wojennych; powieść, której bohaterowie mogą i czasami zostaną rozerwani na strzępy przez wojska imperialne; powieść, w której desperacja przesiąka każdą stronę; powieść bez Jedi, z bardzo marginalnymi udziałami postaci filmowych, jak Darth Vader, księżniczka Leia, Carlist Rieekan lub Nien Nunb. Perspektywa Hazrama Namira dominuje w około 80% powieści; mniejsze rozdziały są również przekazywane niektórym jego towarzyszom (takim jak oddział żołnierzy) lub postaciom po drugiej stronie (w tym żołnierzowi szturmowców na Sullust i instruktorowi Imperium z Caridy).

Same postacie na początku nie są szczególnie interesujące, co częściowo wynika z perspektywy Namira, ponieważ jest tak przytępiony wojną, że jego zainteresowanie innymi towarzyszami walki jest niewielkie. Niemniej jednak, dzięki informacjom, masz ich dość, aby rozwinąć powierzchowne zainteresowanie, które później staje się dla niektórych sympatyczne. Pierwszy z czterech aktów tej książki jest nieco nużący, ale nie jest to powód do rozpaczy, ponieważ od Aktu 2 książka cały czas nabiera tempa. Chociaż chciałem odłożyć ja po Akcie 1, od tego czasu stała się jednym z moich ulubionych dzieł nowego kanonu. Nie jest to jednak nieskazitelny klejnot, ale klejnot.

Czego Freedowi brakuje w postaciach, nadrabia to bardzo żywym językiem i dbałością o szczegóły. Dla tych, którzy nadal odczuwają ból głowy po okrutnym stylu pisania i oburzającej fabule Koniec i początek Chucka Wendiga, ta powieść jest pilnie potrzebną aspiryną. Opisy wojny Freeda są niemal poetyckie, a jego proza nie powinna oznaczać, że po raz pierwszy napisał powieść. Fabuła jest również konsekwentnie logiczna. Imperium jest tak realne i groźne jak w Utraconych gwiazdach, ale także o wiele bardziej brutalne. Blastery, broń biologiczna, bombardowanie. Darth Vader jest wprowadzony nie tylko dla zabawy, ale wnosi siłę żywiołów do ważnego punktu zwrotnego (lub punktu końcowego) dla postaci przed powrotem do polowania na Skywalkera.

Dbałość o szczegóły jest wyrażona w opisach środowiska, opisach statków, akcji wewnętrznej, realizmie, koncentracji na ciągłości i dokładnym datowaniu wydarzeń. Do tej pory w kanonie brakuje takiego spójnego datowania. W niektórych z tych punktów - szczególnie w logicznym rozwoju - Chuck Wendig mógłby się uczyć od Freeda. Chociaż Kompania Zmierzch może nie mieć większego znaczenia dla sagi, mimo że w trzecim akcie można rozwiązać znaczące rzeczy, powieść wciąż jest zabawna.

Istnieje kilka nawiązań do gry Battlefront. Tak, pojawia się Sullust i tam też się toczy częściowo akcja, a jedna z pokazanych bitew filmowych odgrywa centralną rolę w fabule książki, ale poza tym Twilight Company po prostu robi to, co musi zrobić, aby dobrze funkcjonować (w przeciwieństwie do powieści z The Force Unleashed). Twilight Company pokazuje nam życie żołnierzy Rebelii na tle klasycznej trylogii mordowanych przez Dartha Vadera i szturmowców, podczas gdy Wielka Trójka i ich przyjaciele uciekają bez szwanku. To nie jest doskonała powieść, ale zdobywa punkty w niektórych istotnych obszarach i przekonała mnie do przyznania jej oceny 8 na 10.

Ogólna ocena: 8/10
Fabuła: 9/10
Postacie: 7/10
Jakość wydania: 9/10

Dziękuję wydawnictwu Uroboros za przekazanie egzemplarza do recenzji.

KONKURS:
Konkurs został zakończony!
Przy wsparciu wydawnictwa Uroboros przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym rozdajemy 2x książkę Star Wars: Kompania Zmierzch! Aby wziąć udział w konkursie, wystarczy odpowiedzieć na następujące pytanie:
Jak nazywa się planeta, która pojawiła się zarówno w grze, jak i książce?

Warunki uczestnictwa:
1. Odpowiedź na pytanie należy wysłać na adres e-mail: swiatstarwars@onet.pl z dopiskiem KOMPANIA ZMIERZCH.
2. Nagrody zostaną rozlosowane wśród wszystkich zgłoszeń.
3. W konkursie można wziąć udział tylko jeden raz!
4. Data zakończenia konkursu to czwartek, 5 grudnia 2019, godzina 23:59.
5. Zwycięzcy zostaną poinformowani o wygranej mailowo, najpóźniej do 8 grudnia 2019 roku, wtedy także zostaną poproszeni o adres, na który wyślemy nagrodę.
6. Wszystkie zebrane dane służą wyłącznie do dystrybucji nagród i zostaną usunięte po zakończeniu konkursu i wysłaniu nagród.
7. Nie ma możliwości wymiany nagrody na ekwiwalent pieniężny!

I na koniec: Powodzenia! Niech Moc będzie z Wami!

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. Battlefront: Kompania Zmierzch
Tytuł oryginalny: Star Wars. Battlefront: Twilight Company
Autor: Alexander Freed
Tłumaczenie: Anna Hikiert-Bereza
Wydawnictwo: Uroboros
Data premiery: 16 grudnia 2016
Liczba stron: 526
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: 34,99 PLN

Gdzie kupić:

Magia zawarta w The Art of Star Wars Jedi: Fallen Order

Magia zawarta w The Art of Star Wars Jedi: Fallen Order
StarWars.com przygląda się wnętrzu nowej książki w rozmowie z jej edytorem Ianem Tuckerem, daje wgląd w wczesne koncepty uroczego droida BD-1 i w wiele innych spraw związanym z albumem będących częścią nowej gry Star Wars - Jedi. Upadły Zakon.
Gra Star Wars - Jedi. Upadły Zakon jest już dostępna na konsole i PC, zapraszając do poznania historii Cala Kestisa - padawana, który próbuje przetrwać w czasach Imperium. Jest prawdziwie epicka, emocjonalna, pełna podróży przez najróżniejsze planety, wypełniona nowymi przyjaciółmi, przeciwnikami, statkami, zawiłymi detalami, które z całą pewnością pokochają najbardziej hardkorowi gracze. Czy zauważyliście już choćby stos rozbitych droidów bojowych w sekwencji otwierającej na Bracca?

Okazuje się jednak, że równie epicka podróż działa się za kulisami powstawania gry, w czasie jej tworzenia i zostało to zebrane oraz zarchiwizowane The Art of Star Wars Jedi. Fallen Order, którą można już nabyć z Dark Horse Books (tutaj)*. W dniu premiery, StarWars.com spotkało się z edytorem z Dark Horse Ianem Tuckerem, by porozmawiać o roli konceptów artystycznych w grach, ewolucji BD-1 jak zostało to między innymi przedstawione w The Art of Star Wars Jedi: Fallen Order i wielu innych związanych z albumem kwestiach.
StarWars.com: Wielu ludzi nie rozumie roli jaką odgrywają koncepty w tworzeniu gier. Jak określiłbyś ich istotność, a szczególnie jaką rolę odegrały w odniesieniu do Star Wars - Jedi. Upadły Zakon?

Ian Tucker: W mediach wizualnych, takich jak film, telewizja, czy gry komputerowe, sztuka koncepcyjna jest pomostem między słowem zapisanym na kartce papieru i akcją, którą widzimy na ekranie. Jest pierwszą możliwością ujrzenia przez scenarzystę swojej historii, tego jak rodzi się ona do życia, a szczególne znaczenie ma to w przypadku takich gatunków jak fantastyka naukowa czy fantasy. Dorastałem na pracach takich artystów jak Ralph McQuarrie, te najwcześniejsze odzwierciedlenia Dartha Vadera czy X-skrzydłowca wydają się być bardzo znajome - a jednak jednocześnie i tajemniczo odmienne od ikonicznych obrazów, które znamy.

To niesamowite uczucie ujrzeć jak tradycja jest zachowana w pracach artystycznych związanych z Star Wars - Jedi. Upadły Zakon. Ekipy Respawn i Lucasfilmu wykonały zdumiewającą robotę w kwestii znaczącej eksploracji i rozszerzania wszechświata Gwiezdnych Wojen, zwłaszcza biorąc pod uwagę, mroczne czasy w historii galaktyki podczas których rozgrywa się historia. Ekipa artystów, miała za zadanie wypełnić wizualnie i tematycznie przestrzeń między prequelami, a oryginalną trylogią i moim zdaniem wywiązali się z niego przepięknie.

StarWars.com: Z tak bogatą galerią obrazów, co możesz powiedzieć o swojej roli, jako edytorze zbierającym je wszystkie w jedną, spójną kolekcję?

Ian Tucker: Podczas pracy nad tym projektem, moim pierwszym zadaniem, było koordynowanie zespołów Respawn i Lucasfilmu, by stworzyć zarys pod książkę i zebrać ich dorobek. Kiedy mieliśmy już wszystkie prace artystyczne, pracowałem z jednym z naszych utalentowanych projektantów - w tym przypadku z Sarah Terry, by razem stworzyć styl książki, zanim pozostali twórcy zaczną układać w niej swoją sztukę. Na styl takiej książki mogą wpłynąć najróżniejsze aspekty, włączając w to gęstość umieszczania obrazów na stronie, czcionki, liczba stron, a nawet wielkość liter. Chcieliśmy mieć pewność, że formuła książki będzie przemawiała w imieniu zawartej w nim sztuki jako całość i w tym przypadku zainspirowaliśmy się starożytnymi tekstami Jedi.

Kiedy już zgodziliśmy się co do stylu książki, zajęliśmy się dokładnym przeglądaniem prac, by rozplanować je zgodnie z planem, następnie podzieliliśmy się naszą pracą z Lucasfilm, by uzyskać ich wskazówki, co do dalszych działań. Kiedy już kontynuowaliśmy prace, ja skupiłem się na wyglądzie, by wszystko było ze sobą spójne i zwięzłe, a czytelnicy czerpali przyjemne doznania z doświadczenia wynikającego z trzymania w dłoniach książki albumowej.


StarWars.com: Co jest najbardziej zaskakującego w pracach artystycznych zawartych w tej książce?

Ian Tucker: Te prace artystyczne i ich kreatywność są imponujące same z siebie, ale ja jestem zachwycony umiejętnościami artystów, którzy zaadaptowali swoje talenty ze wszystkimi niuansami, których od nich oczekiwaliśmy, to jak upewniali się, że te tysiące drobnych komponentów znajdujących się w grze będą pasować do znacznie większej przecież galaktyki, jaką jest uniwersum Gwiezdnych Wojen. Na przykład, statek Cery i Greeza, Żądło Modliszki (dosłownie Żądląca Modliszka)** ma uderzająco wyrafinowane wzornictwo, stworzone wyjątkowo i z precyzyjnymi kątami prostymi. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie niczego podobnego w Gwiezdnych Wojnach, ale ma też świetnie wyglądające asymetryczne skrzydło, które obraca się wokół osi statku i jednocześnie przypominając nieco B-skrzydłowca. To niezwykły nowy projekt z genialnie wkomponowanym znajomym aspektem.


StarWars.com: Które z zawartych w książce projektów, należą do Twoich ulubionych?

Ian Tucker: Sądzę, że najbardziej lubię te koncepty związane z BD-1. Droid towarzysz jest jednym z moich ulubionych typów bohaterów - począwszy od R2-D2 aż do BB-8 - i strasznie podoba  mi się idea małego przyjacielskiego droida, który może przycupnąć Ci na ramieniu niczym papuga u jakiegoś pirata. Niektóre wczesne koncepty, miały fantastyczne nawiązania do jednostki R2 przypominające duże, ciekawskie centralne oko. Inne są dość złowieszcze, bo przypominają małego, złośliwego dinozaura. To świetna zabawa rozważać niezliczone ilości pomysłów, które pojawiają się przy tworzeniu postaci i przypuszczam, że ta rozpiętość idei jest fantastycznym przykładem tych prac.

StarWars.com: Co według Twoich oczekiwań, czytelnicy wyniosą z lektury The Art of Star Wars Jedi: Fallen Order?

Ian Tucker: Jeśli jesteś graczem, to mam nadzieję, że spodoba Ci się wgląd w prace oferowaną przez grupy artystyczne, którzy w tworzenie tej gry przelali swoje dusze. Jeśli zaś, jesteś fanem Gwiezdnych Wojen, mam nadzieję, że ta książka spodoba Wam się tak, jak mi podobało się zgłębianie prac Ralpha McQuarriego, kiedy byłem małym chłopcem. Ogólnie, chciałbym, żeby każdy czytelnik czerpał z niej taką satysfakcję, jaką my mieliśmy przy jej tworzeniu.

* Premiera odbyła się 19 listopada. W Polsce można ją kupić w Bookcity - wydanie limitowane to koszt 380 złotych (tutaj), wydanie podstawowe zaś kosztuje 169, 70 (tutaj). 
** w oryginale Stinger Mantis

Źródło: StarWars.com
Tłumaczenie: Lupus

Padmé kontratakuje w Star Wars: Queen's Peril E.K Johnston

Padmé kontratakuje w Star Wars: Queen's Peril E.K Johnston
Autorka opowiada o swoim niespodziewanym prequelu do powieści Queen's Shadow.
Młodzieżowa powieść E. K Johnston Queen's Shadow, została wydana kilka miesięcy temu*, rzucając światło reflektora na Padmé Amidalę i jej dwórki. Prosimy o werble i oklaski: StarWars.com z dumą ogłasza, że Johnston powróci do okresu prequelowego z nową powieścią Queen's Peril, która będzie prequelem do Queen's Shadow. Premierę najnowszej powieści przewidziano na 5 maja 2020 roku. Można ją już zamawiać w pre-orderze (tutaj)**, a tymczasem zachęcamy do obejrzenia przepięknej grafiki okładkowej przedniej i tylniej części książki:
Kilka szczegółów odnośnie Queen's Peril możemy zdradzić już dzisiaj. StarWars.com spotkało się z autorką, E. K Johnston i zadało kilka pytań o ponownej wizycie na dworze naszej Królowej.

StarWars.com: Queen's Shadow spotkało się z doskonałym odbiorem, zwłaszcza pośród fanów Padmé i jej dwórek, którzy uważali, że są to postacie niedocenione. Co ty o tym sądzisz?

E. K Johnston: Ekscytacja powieścią i jej odbiór rzeczywiście były wspaniałe. Nigdy nie zapomnę momentu włączenia telefonu po wylądowaniu w Chicago w drodze na Celebration*** i odczytania wiadomości z księgarń o tym, że książka się wyprzedała i to w zaledwie... półtora miesiąca od jej wydania! To wszystko o czym mogłam tylko marzyć.

StarWars.com: Wracasz do postaci Padmé wraz z nadchodzącą powieścią Queen's Peril. Co możesz zdradzić o nowej książce?
E. K Johnston: JESTEM TAKA PODEKSCYTOWANA. Ogólnie rzecz ujmując, to pierwsza książka ze świata Gwiezdnych Wojen, którą zaczęłam tworzyć, jeszcze w 2014 roku. Musiałam ją oczywiście uzupełnić i poprawić, tyle się przecież od tamtego czasu zdążyło w Gwiezdnych Wojnach wydarzyć. Mamy Padmé i pierwszą grupę jej dwórek. Mamy Naboo i wiele kwestii, które sprawiają że Quarsh Panaka zwyczajnie osiwieje. Ponadto, najprawdopodobniej pojawi się także Federacja Handlowa i sprawi naszym bohaterom sporo kłopotów.

StarWars.com: Czy reakcje na Queen's Shadow miały wpływ na powstawanie Queen's Peril?

E. K Johnston:  Trochę tak. Miałam kilka dobrych pomysłów, które chciałam wykorzystać, ale zachwycone głosy czytelników odnośnie sukienek i innych elementów, które pokochałam, dały mi możliwość i szansę na danie im większej przestrzeni w historii, która powstaje.

StarWars.com: Co szczególnie jest dla Ciebie zachwycające w Queen's Peril, a czego nie mogłaś zawrzeć w Queen's Shadow?

E. K Johnston: Na panelu zażartowałam, że myślałam o takich rzeczach jak "wyślę wszystkich na koncert Backstreet Boys", ale... w pewnym sensie wysłałam ich na koncert czegoś bardzo podobnego do Backstreet Boys. Ponadto, musiałam wymyślić i napisać Oryginalną Szóstkę. Uwielbiałam Cordé, Versé i Dormé, ale tym razem miałam poczucie, jakbym siedziała z bardzo dawno nie widzianymi, starymi znajomymi.

StarWars.com: W tym roku mija dwadzieścia lat od premiery Mrocznego Widma, a sam film i postacie w nim występujące są bardziej popularne niż kiedykolwiek wcześniej. Co o tym sądzisz?

E. K Johnston: Cieszy mnie to. Dzięki prequelom odnalazłam swoją drogę z powrotem do świata Gwiezdnych Wojen. Są one źródłem moich fanowskich relacji i móc o nich opowiadać tak otwarcie, jest czymś cudownym.

* Powieść Queen's Shadow miała swoją premierę za granicą 5 marca 2019 roku. Na razie nie wiadomo czy i kiedy pozycja zostanie wydana w Polsce.
** Odnośnik prowadzi do oficjalnej księgarni DisneyBooks.
*** Mowa o Star Wars Celebration Day w Chicago, który odbył się w dniach 11 - 15 kwietnia 2019 roku.

Źródło: StarWars.com
Tłumaczenie: Lupus

Recenzja: Star Wars #75: Rebels and Rogues Part VIII

Recenzja: Star Wars #75: Rebels and Rogues Part VIII
Wreszcie koniec głównej serii. Powinno być epicko. Niestety nie jest, za to jest byle jako, wszystko robione jest na szybko i z różnymi dziwnymi zdarzeniami.
Cała nasza ekipa spotyka się w końcu na planecie kamiennych ludzi. Cały zeszyt to w zasadzie walka z bossem ostatecznym, czyli... Vaderem. I jest to tak źle poprowadzone, że głowa mała. Jeszcze kupuję to, że na początku Vader był osłabiony wyładowaniem elektrycznym i dał się podejść. Ale potem? Odzyskuje siły i powinien zmiażdżyć bohaterów. Niestety, plot armor jest zbyt silny i Sith wychodzi oczywiście na głupka. Ale to, co się dzieje potem to już przechodzi wszelkie pojęcie. Nawet nie będę komentował akcji w kosmosie przeciwko niszczycielowi, bo musiałbym tu użyć słów uważanych za niecenzuralne. Na domiar złego na końcu mamy lakoniczną scenę na Hoth - zero wyjaśnienia kiedy znaleźli planetę i jak założono bazę. Zupełnie jakby twórcy sobie na końcu przypomnieli, że jednak powinno coś takiego się znaleźć.
Z rysunkami stało się coś złego. A to coś - to najpewniej goniące terminy. Tła w większości są puste, twórcy poszli na totalną łatwiznę - albo kosmos albo planeta tylko z lawą i skałami. DRAMAT.

Na szczęście to już koniec tej drogi przez mękę. Mam nie lichą nadzieję, że Charles Soule odmieni losy serii, i to konkretnie pod względem fabularnym, bo jak na razie poza zniszczeniem floty Rebelii nic istotnego się tutaj nie wydarzyło. Sama seria była bardzo nierówna - dobre historie przeplatały się z beznadziejnymi, a na domiar złego rysownicy pokroju Larocci dokładali swoje trzy grosze do obrazu rozpaczy i beznadziejności.

Ogólna ocena: 4/10
Fabuła: 4/10
Rysunki: 4/10
Postacie: 5/10

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars #75: Rebels and Rogues Part VIII
Autor: Greg Pak
Rysunki: Phil Noto
Wydawnictwo: Marvel Comics
Data premiery: 20 listopada 2019
Strony: 32
Oprawa: miękka
Cena: 3,99$ / 15,99 PLN

Gdzie kupić:
ATOM Comics

Magazyn LEGO Star Wars 12/2019 już w kioskach

Magazyn LEGO Star Wars 12/2019 już w kioskach
Od dzisiaj w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce można zakupić najnowszy numer magazynu LEGO® Star Wars™ od wydawnictwa Egmont. Do grudniowego numeru został dołączony mini zestaw LEGO, tym razem jest to myśliwiec TIE Sił Specjalnych Najwyższego Porządku z Przebudzenia Mocy. Zestaw składa się z 32 klocków LEGO. W środku znajdziemy komiksy z bohaterami głównej serii LEGO Star Wars. Za magazyn zapłacimy 12,99 PLN przy 36 stronach objętości. Poniżej okładka, zdjęcie dołączonych klocków oraz zapowiedź następnego numeru.
Opis:
Oficjalny miesięcznik LEGO® Star WarsTM  to magazyn dla chłopców w wieku 5-9 lat  – nie tylko dla fanów  świata Star Wars ale też  kolekcjonerów klocków LEGO. Nowy magazyn w  niezwykle zabawny sposób rozwija ich pasje. Czytelnicy znajdą w nim: komiksy, prezentacje filmowych pojazdów i bohaterów, ciekawostki ze świata Star Wars, zagadki Yody oraz wiele innych zadań doskonalących Moc godnych uczniów Jedi.  Nie brakuje też atrakcji dla fanów wspaniałych konstrukcji LEGO –  magazyn pokazuje, jak samodzielnie zbudować kosmiczny pojazd  i jak dzięki swoim budowlom  przenieść się do świata Star Wars. W każdym numerze jest konkurs, w którym można wygrać fantastyczne nagrody LEGO. Do każdego wydania jest dołączona saszetka z klockami LEGO tworzącymi nową i niezwykłą kolekcję!


Zestaw LEGO:
Znalezione obrazy dla zapytania lego star wars magazin 53

Zapowiedź kolejnego numeru:
W numerze, który ukaże się pod koniec grudnia znajdziemy mini zestaw myśliwiec TIE Silencer Kylo Rena (33 elementy).

Kulisy powstawania gry Star Wars. Jedi: Upadły Zakon

Kulisy powstawania gry Star Wars. Jedi: Upadły Zakon
Respawn Entertaiment razem ze StarWars.com zasiadło w dniu premiery do dyskusji o tym, jak robili nową grę z odległej galaktyki, która jest już dostępna.

Przed podpisaniem kontraktu na zrobienie Star Wars. Jedi: Upadły Zakon, która swoją premierę miała 15 listopada, Stig Asmussen z Respawn Entertaiment wierzył, że jest jednym z największych fanów kultowej sagi fanastystyczno-naukowej. - „Sądziłem, że wiem wszystko na temat Gwiezdnych wojen i tego, co znajdzie się w grze, szybko się jednak okazało, że tak naprawdę nie wiem nic.” - zwierza się Asmussen.
Na szczęście, jako reżyser miał możliwość współpracy z najlepszymi developerami jakich wymagała gra ze świata Gwiezdnych Wojen i jakich mógł tylko sobie wymarzyć. -„Lucasfilm było niezwykle pomocne w tworzeniu historii, dobieraniu obsady oraz narracyjnego arcu, każdy krok był nakierowywany na właściwą ścieżkę.” - tłumaczy Asmussen. Ta obiecująca współpraca zasiała ziarenko, które wyrosło w oryginalną opowieść, o nowej wrażliwej na Moc postaci. Już na najwcześniejszym etapie zdecydowano, że będzie to „autentyczna historia Jedi” - jak dumnie określa to Asmussen, jak również że będzie to przygodowa gra akcji rozgrywająca się z perspektywy trzecioosobowej i przeznaczona dla pojedynczego gracza.
Z solidnym zapleczem projektowym, nie byłoby wcale tak łatwo dla Respawn - którzy wcześniej udowodnili swoje możliwości dwiema grami akcji, a mianowicie takimi tytułami jak Titanfall i Apex Legends – włożyć miecz świetlny w dłoń postaci bez twarzy i ogłosić sukces. Jak wyjaśnia scenarzystka Star Wars Jedi: Upadły Zakon Megan Fausti, grupa od początku była zaangażowana i zainteresowana tym, by stworzyć złożoną i w pełni grywalną opowieść z wyrazistym bohaterem. -„Celem było stworzenie historii, o tym jak stać się Jedi. Nie zaczynasz jako potężny potężny Jedi, który zna wszystkie sztuczki i umie się nimi posługiwać. Zaczynasz jako Cal, który był jeszcze padawanem w czasach gdy istniał Zakon. Doświadczył i przeżył Rozkaz 66, a teraz próbuje się ponownie nauczyć rzeczy, które poznał w przeszłości, jak również nauczyć się zupełnie innych możliwości”. - opowiada scenarzystka.

W konsekwencji tego, o czym mówi Fausti, dyrektor narracyjny Aaron Contreas dodaje: -„Naszym celem było sprawić, by gracze uwierzyli, że to właśnie oni stają się Jedi, by mogli to poczuć, tak jak nigdy wcześniej”. Podczas gdy jednocześnie równorzędnie istotnym elementem zdobywania ambitnego celu jest również możliwość pełnego wczucia się w starannie napisaną historię, organicznie wynikającej z akcji podejmowanych przez gracza – i wszelkich wynikających z tego interakcji – w przemianę Cala oraz tworzenie bogatej narracyjnie podróży. - „To opowieść o tym jak Cal dorasta jako osoba, więc my próbowaliśmy układać go z dostępnych w grze puzzli, pomagaliśmy mu walczyć i pokonywać wyzwania środowiskowe. Próbowaliśmy wytworzyć synergię pomiędzy czynami Cala, a presją jaka jest na nim wywoływana podczas jego wędrówki. Mówię tu także o tej iskrze, która skutkuje wzmacnianiu jego relacji z Mocą.” - kontynuuje Contreas.
Tymczasem, Asmussen przypomina sobie swoją pewność, co do znajomości materiałów źródłowych: - „Cały czas uczę się czegoś nowego o Gwiezdnych Wojnach.” – śmieje się pokazując scenę w której szturmowiec z gry Star Wars Jedi. Upadły Zakon, wykonuje podczas walki manewr rozpłatania. - „Moje doświadczenia wiążą się właśnie z akcyjniakiami i bitewniakiami, grami rozgrywanymi z perspektywy trzecioosobowej. Kiedy poszliśmy do Lucasfilm i powiedzieliśmy, że mam doświadczenie, które będzie idealnie pasować, by stworzyć grę nie opartą o strzelanie z blastera, tylko grę z mieczami świetlnymi i używaniem Mocy, zaczęliśmy rozmowy na ten temat i przebijać się przez pomysły.” Owocne rozmowy miały zaprowadzić Asmussena właśnie do tego, co on sam nazywa „przemyślaną i inteligentną” walką; bitew, które polegają mniej na bezmyślnym wciskaniu klawiszy, a znacznie bardziej na szczegółach strategicznych. - „Musisz być opanowany zupełnie jak Jedi. Musisz zobaczyć, co Cię otacza, musisz dobrze poznać swoich wrogów, zidentyfikować swoje mocne oraz słaby strony i zastanowić czym możesz ich pokonać.” - opowiada Stig.

Respawn nie oczekuje jednak od fanów, że Cal będzie miał umiejętności porównywalne z tymi posiadanymi przez Obi-Wana Kenobiego od razu na samym początku podjęcia rozgrywki. Na samym początku otrzymujemy samouczka, o tym jak należy walczyć, o którym Asmussen z naciskiem przypomina, a w nim właśnie przejawia się także aspekt dojrzewania i podróży Cala, wreszcie tworzenia większej historii wbudowanej w grę. - „Nie jesteś Jedi, więc nie wiesz wszystkiego. Chcieliśmy, żeby gracze mogli poczuć te doświadczenia niejako na własnej skórze, więc gdy zaczynamy grę, pewne rzeczy muszą być bardzo jasno określone. Chodziło nam o coś więcej aniżeli o angażującą napędzaną mieczem świetlnym fantastyczną historię, w której... właśnie gracz ma stać się Jedi.” - wyjaśnia.
Konkludując rozmowę, Contreas przywołuje bardzo podobne wspomnienia, a także stres całego zespołu związany z pragnieniem, by gra mogła pogodzić nie tylko aspekty narracyjne na tym samym poziomie co, te związane z akcją, ale także by odpowiednio je zrównoważyć i wymieszać wszystkie składniki w taki sposób, by mogły dostarczyć rozrywki w świecie Gwiezdnych Wojen, który mógłby śmiało konkurować z obrazami kinowymi: - „W każdym aspekcie rozwoju wypadków ekipa produkcyjna ściśle ze sobą współpracowała i konsultowała pomysły. Musisz zadbać oto, by grupy koncepcyjne i artystyczne, tworzyły światy, które będą mogły sprawić, że poczujesz się autentycznie jak w Gwiezdnych Wojnach. Osobiście, sprawdzałem postępy we wszystkich tych elementach, a twórca poziomów Jeff Mager rozważał możliwości, jak wygenerować różne wyzwania w świecie, który tworzyliśmy. Wszystko musiało się ze sobą splatać i łączyć, zarówno od kwestii mechanicznych, aż po struktury narracyjne tworzące naszą opowieść."

Gra Star Wars. Jedi: Upadły Zakon jest dostępna na Xbox One, Playstation 4 oraz PC.

Źródło: StarWars.com
Tłumaczenie: Lupus

The Mandalorian: opis odcinków 4-6

The Mandalorian: opis odcinków 4-6
Pierwsze trzy odcinki serialu The Mandalorian miały już swoją premierę w Stanach Zjednoczonych i innych szczęśliwych, wybranych krajach, które są już właścicielami platformy Disney+. Teraz napięcie jest wielkie, podobnie jak w Mandalorian. Dowody mogą dać krótkie streszczenie epizodów od cztery do sześć, które zostały opublikowane przez IGN.
Rozdział 4 (29 listopada 2019):
Mandalorianin zostaje sojusznikiem byłego żołnierza, aby chronić wioskę przed rabusiami.
Rozdział 5 (6 grudnia 2019):
Mandalorianin pomaga początkującemu łowcy nagród, który ma duże kłopoty.
Rozdział 6 (13 grudnia 2019):
Mandalorianin dołącza do załogi najemników w niebezpiecznej misji.

Recenzje poprzednich odcinków serialu:
  1. The Mandalorian - Chapter 1
  2. The Mandalorian - Chapter 2
  3. The Mandalorian - Chapter 3

Recenzja: Star Wars. Resistance Reborn (Journey to Star Wars: The Rise of Skywalker)

Recenzja: Star Wars. Resistance Reborn (Journey to Star Wars: The Rise of Skywalker)
Kolejna już pozycja z serii Journey to The Rise of Skywalker. Od razu powiem, że najlepsza ze wszystkich, co nie dziwi, bo z reguły książki od Del Rey trzymają poziom, ale w tym przypadku to znacznie wyższy stopień.
Akcja dzieje się zaraz po Ostatnim Jedi. Ruch Oporu, który ledwo co stracił Luke'a, większość dowództwa i floty przestała istnieć, a tu trzeba działać, bo Najwyższy Porządek nie próżnuje. Na całe szczęście, gdzieś w galaktyce są sojusznicy, którzy są w stanie pomóc Ruchowi Oporu. Już sam tytuł sugeruje, co dostaniemy i nie jest to kłamstwo - książka opowiada bowiem o odrodzeniu się spadkobierców Rebelii po Crait. Ale sprowadzenie książki tylko do tego byłoby sporą przesadą, bo mamy tutaj jeden wielki fanserwis i nawiązania do praktycznie wszystkiego, co się działo po Powrocie Jedi. Jeśli ktoś chce mieć obraz tego, co wypadałoby znać (w zasadzie nie trzeba, ale ominie was tona smaczków), to podaję, co trzeba nadrobić: komiks o Poe Dameronie, Więzy krwi, gra Battlefront II, trylogia Koniec i początek, serial Rebelianci, komiks Rozbite Imperium. Czemu? Pojawiają się tu postacie z tych pozycji albo są wzmiankowane i nie jest to wzmianka dla wzmianki albo gościnny występ, tylko znacząca dla fabuły informacja. Autorka odwaliła zatem kawał dobrej roboty przy robieniu tych wszystkich nawiązań.

Co do postaci - główną postacią niby jest Poe, ale tak naprawdę cały Ruchu Oporu można uznać za bohatera zbiorowego. Poe przymierza się do roli dowódcy całej ekipy, ale nie bardzo mu to na razie wychodzi. Zabawnie wyglądają jego relacje z Finnem, w których co niektórzy fani doszukują się jakichś flirtów, co nie zmienia faktu, że chemia między tymi ziomkami zdecydowanie buzuje. Mamy także cały oddział Poego znany z komiksu, a jeśli ktoś chciałby widzieć Rey albo Kylo to muszę go rozczarować - Rey jest mało, a Kylo jest tylko wzmiankowany.

Dla mnie to lektura obowiązkowa przed filmem. Doprawić to komiksem Allegiance (który według co niektórych był średni, ale opinie bywają przecież różne) i mamy obraz tego, jakim cudem po Crait Ruch Oporu jest w stanie dalej walczyć.

Ogólna ocena: 9/10
Fabuła: 9/10
Postacie: 9/10

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars: Resistance Reborn (Journey to Star Wars: The Rise of Skywalker)
Autor: Rebecca Roanhorse
Wydawnictwo: Del Rey
Data premiery: 5 listopada 2019
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Cena: 28,99 $ / 76,10 PLN

Gdzie kupić:
BOOK CITY

Recenzja: Star Wars. The Mandalorian: Chapter 3

Recenzja: Star Wars. The Mandalorian: Chapter 3
W odległej galaktyce, którą tak wszyscy kochamy, są jak się okazuje rzeczy ważniejsze niż Kodeks Gildii Łowców Nagród: wewnętrzna moralność głównego bohatera i reguły mandaloriańskiej społeczności. Nasz Bezimienny, bo w samym serialu, nadal ani razu nie pada imię postaci w charakterystycznej zbroi, poddaje w wątpliwość swoje rozkazy i zasady gry w świecie w którym przyszło mu żyć. Ostrzegając przed potencjalnymi spoilerami odnośnie fabuły trzeciego rozdziału historii Dyna Jarrena, sprawdzamy jak wypadł odcinek z podtytułem Grzech.
Mandalorianin wraca na planetę znaną z pierwszego odcinka, by odebrać nagrodę za dostarczenie niezmiennie słodkiego zielonego malucha. Greef Carga w holowiadomości, sugeruje by wpierw udał się do imperialnego urzędnika, tego samego u którego wcześniej pobierał tracker i informacje. Tam oddaje malucha, ku jego wielkiej rozpaczy, w ręce Imperium i odbiera zapłatę w postaci kolejnej porcji beskaru, która w społeczności Mandalorian wzbudza zainteresowanie. Z nową zbroją, drugim naramiennikiem i nową bronią strzałkową, nazywaną przez manadaloriańską mistrzyni kowalstwa "ptaszkami", udaje się ponowne zlecenie do Greefa Carga. Gdy wraca na statek i ma już startować, w Dynie Jarrenie coś pęka. Być może widząc smutek w oczach małego stworzonka, które właśnie wydał najpewniej na śmierć, postanowił złamać kodeks i odbić maleństwo. Dyn Jarren wdziera się do imperialnego kompleksu, morduje kilkunastu napotkanych szturmowców i wykrada malucha zostawiając jednak przy życiu Doktora Pershinga. Po wyjściu z kompleksu ponownie uruchamia się tracker wydany za maluchem, co skłania Greefa Cargę i innych łowców nagród do podjęcia walki z Mandalorianinem, który właśnie złamał kodeks i wystawił swoją jak dotąd nieposzlakowaną opinię na szwank. Nieoczekiwanie z pomocą Jarrenowi przychodzą bracia i siostry z klanu, umożliwiając mu i małemu towarzyszowi, ucieczkę Razor Crestem w nieznane. To ostatnie, zaskakujące pojawienie się mandaloriańskiej odsieczy wygląda świetnie, ale nie bardzo wiadomo skąd się tam wzięli - Dyn nadał sygnał sos? A może inni manadaloriańścy bracia i siostry Jarrena z klanu też byli łowcami nagród, ale zamiast po dziecko przybyli mu na ratunek, bo wiedzieli, że trzeba sobie pomagać? Trochę to w mojej ocenie scenariuszowo kuleje, ale i tak ogląda się to znakomicie, bo ponownie wykonanie całości stoi na bardzo wysokim poziomie.
Jeśli czytając ten opis, a zwłaszcza oglądając odcinek, mieliście wrażenie, że twórcy połączyli tutaj wątki rodem z Johna Wicka czy Szybkich i wściekłych, to się bynajmniej nie mylicie. W tej pierwszej serii bohater grany przez Keanu Reevesa również łamie kodeks, targany swoim własnym moralnym kompasem, który najwyraźniej ceni wyżej od reguł w gildii zabójców do której należy. Zostaje ekskomunikowany, a za jego głowę wystawione zostają listy gończe. Przypuszczam, że na próbie siłowego przekonania Jarrena przez Cargę i innych łowców nagród do oddania dziecka się nie skończy i wkrótce okaże się, że łowca sam stanie się zwierzyną łowną, a do tego obciążoną towarzyszem, którego za wszelką cenę będą chcieli odzyskać zarówno łowcy nagród i nasłani przez nich zabójcy, jak i Imperium, które straciło nie tylko cenny ładunek, sporą ilość beskaru, ale i tak już mocno nadwyrężony szacunek w sektorze. W przypadku Szybkich i wściekłych podczas efektownej sekwencji odbijania zielonego malucha i następnie podczas finałowej strzelaniny nie sposób nie przypomnieć sobie scen odbijania malucha z rąk terrorystów w wykonaniu Jasona Stathama, który podobnie jak nasz Mandalorianin rozprawia się z przeciwnikami trzymając na ręku zawiniątko z dzieckiem (w Szybkich i wściekłych nosidełko, które w tym serialu wcześniej zostało porzucone na śmietnisku) i strzelając do wszystkich usiłujących go zatrzymać. Ponadto, fani znający Legendy, czyli oryginalny Rozszerzony Wszechświat, na pewno przypomną sobie też opowiadanie Bez dezintegracji, proszę z Opowieści z Nowej Republiki, w którym to Boba Fett postanowił złamać rozkazy, wytyczne kodeksu i nadwyrężyć opinię o sobie, również podejmując samowolne działania przeciwko Imperium, opowiadanie Ostatni łowca z Opowieści łowców nagród, gdzie Boba Fett również posiadał silny kręgosłup moralny i własne zasady, którymi się kierował, wreszcie trylogię Wojny Łowców Nagród K. W. Jettera w której podejmowano podobny temat wewnętrznych rozgrywek łowców nagród między sobą i Imperium, a w centrum wydarzeń był oczywiście Boba Fett. Przypadek? Nie sądzę!

Fantastyczne jest to jak Favreau i reszta jego zespołu nie tylko igra z widzami, ale również jak budują emocje związane z bohaterami - w tym wypadku szczególnie między Dynem Jarrenem, a naszym słodkim użytkownikiem Mocy, którego w tym odcinku było znacznie mniej niż w poprzednim, ale i tak każde ujęcie z maleństwem znów potrafiło rozczulić i zmiękczyć najtwardsze serducho. Do tego po westernowym wstępie, komediowym drugim odcinku, jako trzeci otrzymaliśmy nie tylko rasowe kino akcji, ale i coś w rodzaju obrazu psychologicznego - czegoś na co miejsca w Gwiezdnych Wojnach poza Łotrem nie było wcześniej zbytnio miejsca. Targanie emocjami i dokonywanie wyboru było obecne, ale chyba jeszcze nigdy w tak przekonujący i emocjonujący sposób. Nasz bohater, pamiętając swój ból i strach, przejął się losem malucha. Dotąd wydawało się, że troszczy się o niego tylko dlatego, że chce zdobyć swoją nagrodę, w tym zaś odcinku okazało się, że ma Jarren ma uczucia, że jego wewnętrzna moralność nie pozwalała na poświęcenie dziecka; wreszcie, że zasady klanu mandaloriańskiego ceni wyżej ponad inne kodeksy oraz prawdy i jest człowiekiem honorowym, postępującym z własnym sumieniem i wbrew oczekiwaniom innych. 
I tym razem nie zapomniano też o easter eggach, które odnoszą się tym razem nie tylko do Gwiezdnych Wojen. Sekwencja szturmu Dyna Jarrena wobec szturmowców przywodzi na myśl rozgrywki z gier kompuerowych, są bowiem jako żywo wyjęte z Battlefronta, a przez chwilę nawet okiem kamery śledzimy obraz tak, jakbyśmy to my, a nie nasz bohater, polowali na żołnierzy Imperium. Następnie, nieopodal śmietniska taką samą pałkę jaką Księżniczka Leia próbowała powstrzymać zgniatarkę śmieci na pierwszej Gwieździe Śmierci, wprawni widzowie zauważą też lądujący przed miastem U-skrzydłowiec z Łotra, ale pozbawiony charakterystycznych skrzydeł, pojemnik typu camtono, który można było zobaczyć w Mieście w Chmurach w piątym epizodzie, rodzice Jarrena najprawdopodobniej mają na sobie szaty ubierane w Dzień Życia, co jest trzecim już nawiązaniem do... niekanonicznego obecnie Holiday Star Wars Special w serialu i wreszcie... Iron Mana. Tak, Iron Mana. Jon Favreau, który w MCU grał postać Happy'ego Hogana czyli przyjaciela i pomocnika Tony'ego Starka, a także reżyserował dwa pierwsze filmy o Iron Manie, w tym odcinku wcielił się w Paza Vizsla - Mandalorianina, który lata dokładnie tak samo właśnie jak Iron Man (tak naprawdę podłożył jedynie głos, Paza zagrał wrestler Tait Fletcher, który zagrał również w pierwszym Johnie Wicku). Favreau z kolei wcześniej podkładał już też głos pod postać Pre Vizsli w animowanych Wojnach Klonów - prawdopodobnie nie jest to żadna literówka, a jest to ktoś z Klanu Vizsla. Na prawie samym końcu zaś Greeg Carga parafrazuje słowa wypowiadane przez Leię do Kenobiego - Ponieważ jestem Twoją jedyną nadzieją. Zmyślne.

Trzeci odcinek razem z dwoma poprzednimi stanowi zamkniętą całość, którą już można oglądać jak jeden pełen film. Trzeba też mocno pochwalić reżyserię Deborah Chow, która odpowiedzialna będzie za produkcję drugiego aktorskiego serialu Kenobi, a która jak dotąd zrobiła bodaj najlepszy odcinek w tej serii. Od początku, nadal trzyma się widza w napięciu, bardzo zgrabnie kontynuuje wątki poprzednich, zamyka je i otwiera furtkę do kolejnych odcinków, które najwyraźniej zmienią reguły gry. Dyn Jarren teraz będzie ściganym, a cel jego podróży nie jest jasny. Niby wziął nowe zlecenie, ale tak naprawdę już nie ma dla kogo go wykonać. Mały zielony towarzysz najwyraźniej - i całe szczęście - nie opuści jego boku zbyt szybko i wszystko wskazuje, że ich więź stanie się jeszcze mocniejsza. Świat Gwiezdnych Wojen przedstawiony w dotychczasowych odcinkach chyba nigdy nie był tak fascynujący i barwny, a zarazem brudny i niebezpieczny, w którym można co prawda liczyć na przyjaciół i rodzinę z klanu, ale często jest się bardziej skazanym na samego siebie. Dokąd poleci Mandalorianin i co czeka go w galaktyce, która teraz obróci się przeciwko niemu? Odpowiedzi poznamy już w następny piątek. Znów jest na co czekać i znów trudno zachować spokój - a ten jak wiedzą wszyscy wyznawcy Sithów, jest kłamstwem.


Recenzje poprzednich odcinków serialu:
  1. The Mandalorian - Chapter 1
  2. The Mandalorian - Chapter 2

Recenzja: Star Wars #74: Rebels and Rogues Part VII

Recenzja: Star Wars #74: Rebels and Rogues Part VII
Ostatnio chyba twórcy uznali, że fajnie będzie na zakończenie serii wrzucić te dziwniejsze rzeczy. Niby można je jako tako uzasadnić, ale dalej odnoszę wrażenie, że coś tu mocno nie gra.
O tyle dobrze, że przynajmniej wątki zaczynają się łączyć. Szkoda tylko, że dopiero zaczynają, a do końca pozostał przecież jeden epizod. Han i Leia próbują się mierzyć z imperialnym niszczycielem, ale z tego wątku chwilowo nic nie wynika. Luke zasiewa ziarno wątpliwości w umysł złodziejki i coś mi się widzi, że za niedługo ją zobaczymy w szeregach Rebelii (dajcie mu więcej czasu to i Imperatora przekabaci). A Threepio to już w ogóle jazda bez trzymanki, bo Vader robi zamieszanie, golemy używają swojej magii przeciwko Sithowi i w ogóle akcja pędzi na złamanie karku. Dostajemy też cios w łeb, bo Luke daje się nabrać na pułapkę Vadera (!) i dostajemy zajawkę kolejnego już pojedynku ojca z synem (serio, umniejsza to znaczeniu pojedynku z Imperium kontratakuje). Ale żeby nie było za szybko to jeszcze Chewie "chce swój kawałek tortu"... Nie wiem co twórcy brali, ale też to chcę.
Graficznie jest nijako. Albo ja już straciłem zainteresowanie czymkolwiek albo rysownik wszedł w stan przeciętności. Tak czy siak, nie ma się do czego przyczepić, ani czego jakoś szczególnie pochwalić.

Jeszcze tylko jeden zeszyt i koniec tego dobrego. Może w końcu zrobią coś ważniejszego fabularnie...

Ogólna ocena: 6/10
Fabuła: 6/10
Rysunki: 6/10
Postacie: 6/10

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars #74: Rebels and Rogues Part VII
Autor: Greg Pak
Rysunki: Phil Noto
Wydawnictwo: Marvel Comics
Data premiery: 13 listopada 2019
Strony: 32
Oprawa: miękka
Cena: 3,99$ / 15,99 PLN

Gdzie kupić:
ATOM Comics

Wszystko, co jak dotychczas wiemy o The Mandalorian

Wszystko, co jak dotychczas wiemy o The Mandalorian
Imperium upadło. W The Mandalorian, pierwszym aktorskim serialu ze świata Star Wars, który miał swoją premierę 12 listopada na platformie Disney+, śledzimy zmagania samotnego rewolwerowca żyjącego poza jurysdykcją Nowej Republiki. Z trailerów wiemy, że bohaterowie zamieszkują świat w mrocznym rozdziale historii galaktyki, gdzie wyrzutki społeczne ustanawiają własne reguły gry i przeżycia, unikając ingerencji w spory większych frakcji.
- Centralny rząd w galaktyce nie istnieje, więc świat rozpadł się na wzór starych filmów o samurajach i westernów, gdzie rewolwerowcy włóczą się, a zwykli ludzie walczą o swoje własne bezpieczeństwo. - opowiada jeden z twórców serialu, Jon Favreau. W chwili, kiedy wkraczamy w świat serialu, mamy do czynienia z niezbadaną erą. Oto wszystko, co jak dotychczas wiemy o serialu i o momencie w historii galaktyki, o której opowiada.

Historia
Akcja serialu rozgrywa się pięć lat po upadku Imperium, ale przed powstaniem Nowego Porządku, a The Mandalorian jest opowieścią o nowej erze Gwiezdnych wojen, która zostanie opowiedziana właśnie w serialu. Są miejsca gdzie rządzą jeszcze niedobitki Imperium, co widać choćby na przykładzie znajomych pancerzy szturmowców, jednak główna historia jest umiejscowiona daleko od miejsca, w którym zakończyła się dotychczasowa opowieść z konfliktem między Sojuszem Rebeliantów a Imperium Galaktycznym, którego jeden z ostatnich rozdziałów widzieliśmy w Powrocie Jedi. Co znamienne, szturmowcy wyglądają na znacznie bardziej sfatygowanych aniżeli ich bracia z wcześniej imperialnej ery - to znak trudnych czasów, które nastały.

Opowieść zaczyna się w odległych rejonach, gdzieś na galaktycznej granicy z dala od praw ustanawianych przez nowo powstałą Nową Republikę i skupia na rewolwerowcu noszącym niewątpliwie rozpoznawalną zbroję słynnych wojowników z Mandalory.

Postacie
Mandalorianin znajdujący się w samym sercu opowieści, w którego wciela się Pedro Pascal, pozostaje tajemniczy i nieodgadniony. Jego twarz zakrywa hełm z wizjerem w kształcie litery T, a ciało okrywa budząca grozę niezniszczalna zbroja z beskaru. Pascal zdradził, że jego postać jest wzorowana na Bezimiennym Clinta Eastwooda i na niej opierał budowanie charakteru swojego bohatera. Stanowi on fuzję westernowej zuchwałości i samurajskiego bushido, który razem tworzy strzelca mogącego postrzelić szturmowca w szyję nie obróciwszy głowy, czy nawet nie zaprzestając kroku. 

Cara Dune, którą portretuje Gina Carano, to weteranka Galaktycznej Wojny Domowej, która obecnie żyje na uboczu jako wyrzutek i ma problemy z reintegracją w społeczeństwie. Zobaczymy jak okazjonalna wojowniczka i była rebeliancka żołnierka przekształca się w najemnika polegającego wyłącznie na swoich umiejętnościach i doświadczeniu wyniesionym ze służby wojskowej, wykuwając dla siebie nowe życie oraz tożsamość.


Greef Karga, powołany do życia przez aktora Carla Weathersa, to głowa Gildii Łowców Nagród, którego drogi skrzyżowały się z tytułowym Mandalorianinem podczas wymiany wysokopłatnych zleceń.

Jest też kilka innych postaci, które w trailerze pojawiły się tylko na moment: Moff Gideon, którego zagrał Giancarlo Esposito; tajemniczy wysoko postawiony urzędnik, którego można było usłyszeć w złowieszczej narracji o niebezpieczeństwach profesji najemnika, którego zagrał Werner Herzog; oraz Fennec Shand, pozbawiona skrupułów i litości strzelec wyborowa, która w galaktyce dała się poznać jako zabójczyni do wynajęcia działając w wielu syndykatach zbrodni, w którą wcieliła się Ming-Na Wen.

Obcy i droidy
Spod zmarszczonych brwi spogląda Kuiil, Ugnaughta, któremu głos podłożył Nick Nolte. To farmer wilgoci szukający spokoju i ciszy daleko od życia niewolnika, którym prawdopodobnie kiedyś był. W chwili gdy go poznajemy kłusuje na blurrgu, ale nie należy osądzać go po jego wzroście.

Tymczasem, IG-11 to smukły android zabójca, któremu głos podłożył Taika Waititi. Został zaprogramowany by służyć Gildii Łowców Nagród, jako dobrze płatny najemnik, który kodeksu łowców nagród będzie przestrzegał co do litery.

W zwiastunach i innych udostępnionych materiałach, publikowanych przed premierą serialu zaplanowaną na 12 listopada, Favreau obiecał, że zamierza przedstawić całkowicie nowe rasy i gatunki, jak również zaznaczył, że pojawią się także te dobrze znane - kilka zadziornych Trandoshan, Kowakaniańska małpojaszczurka, uciekający w panice Quarren, purpurowoskórzy Twi'lek oraz grupa wędrujących Klatooiniańskich jeźdźców. Wspomnieć też należy o fakcie, że pojawi się także cała kolekcja łupów zamrożonych w karbonicie i gotowych do dostarczenia.

Pojazdy
Każdy dobry łowca nagród potrzebuje niezawodnego i wygodnego środka transportu. Takim z całą pewnością jest Razor's Crest (dosłownie Ostrze Brzytwy), zaufany statek Mandalorianina z najlepszymi zabezpieczeniami antywłamaniowymi, zaprawiony w bojach, który swoje lata (i przebyte parseki) ma już zdecydowanie za sobą, ale wciąż sprawuje się znakomicie. 

Inne przekwalifikowane i zmodernizowane jednostki, które zobaczymy w serialu, to statki obejmujące specyficzne odmiany myśliwce TIE  z nowymi typami podwozia oraz akcesoriami zależnymi od typu, zrekonstruowaną jednostkę kroczącą AT-ST wykonaną z resztek i pozostałości imperialnej myśli technicznej, które zostały zebrane przez zbieraczy złomu, poskładane i pomalowane świeżymi barwami wojennymi. 

Kulisy
Favreau napisał scenariusz i wyprodukował serial, ściśle współpracując z Davem Filonim, któremu powierzył reżyserię pierwszego odcinka, pełniącego także rolę producenta wykonawczego obok Kathleen Kennedy i Colina Wilsona oraz współpracował z gwiazdorską obsadą reżyserską kolejnych odcinków serii, pośród których znaleźli się Deborah Chow, Rick Famuyiwa, Bryce Dallas Howard i Taika Waititi. Karen Gilchrist została współproducentką wykonawczą, a uznany kompozytor filmowy Ludwig Gӧransson napisał partyturę ścieżki dźwiękowej. 

Zwiastuny


Źródło: starwars.com

Recenzja: Star Wars. The Mandalorian: Chapter 2

Recenzja: Star Wars. The Mandalorian: Chapter 2
Na drugi odcinek Mandalorianina, czyli pierwszego aktorskiego serialu ze świata Gwiezdnych Wojen nie trzeba było czekać długo, bo ten pojawił się zaledwie dwa dni po emisji rozdziału pierwszego. Tak jak wcześniej sugerowali twórcy - Jon Favreau i Dave Filoni - otrzymaliśmy bezpośredni dalszy ciąg pierwszego odcinka i rozwinięcie historii tajemniczego łowcy nagród, który kontynuuje swoją podróż, tym razem już z odszukanym wcześniej małym i słodkim towarzyszem. Ostrzegając przed potencjalnymi spoilerami, sprawdzamy jak wypadł odcinek z podtytułem Dziecko.
W pierwszym odcinku zadanie przestawienia nam głównej postaci, zarysowanie świata w którym będzie się poruszać i przede wszystkim zaczepienie zainteresowania historią udało się znakomicie. W drugim zastajemy Dyna Jarrena wracającego do swojego statku wraz z odnalezionym uszatym, zielonym dzieciątkiem, które praktycznie kradnie każdą scenę w której się pojawia. Okazuje się, że Mandalorianin nie opuści planety tak szybko jakby tego oczekiwał, bo Jawowie, którzy jak widać są wszędzie, rozebrali jego Razor Cresta na części. Z początku próbuje zbieraczy złomu wystrzelać, potem ich nieskutecznie goni, a następnie przekonany przez Kuiila, który przychodzi mu z pomocą, udaje się na negocjacje z Jawami, by Ci oddali mu części. Ci z początku niechętni, sugerują Jarrenowi by ten dla nich zdobył "jajo". Mandalorianin toczy więc bój z dużym włochatym i rogatym zwierzęciem, które najwyraźniej nie zamierza mu swojego jaja oddać. Nieoczekiwanie, dzięki pomocy ze strony zielonej istotki Dynowi udaje się zdobyć jajo, a następnie odzyskać części. 

Ta wydawałoby się pretekstowa fabuła (a właściwie w tym wypadku jej brak) drugiego odcinka zmieniła też nieco klimat, bo z westernu przeskoczyliśmy niemal do slapstickowej komedii. Jawowie przedstawieni zostali jako złośliwcy, którzy umieją się bronić nawet przed Mandalorianinem, nie dają sobie w kaszę dmuchać, a do tego zawsze wiedzą czego chcą. Dyn Jarren z kolei, mimo twardego i milczącego charakteru daje się poznać jako człowiek wybuchowy, łatwo wpadający w irytację oraz niekoniecznie tak niezwyciężonego jak pokazano nam wcześniej. Prawdziwą słabość, przy której nie tracimy jednak sympatii do tej postaci, widać w potyczce z broniącym swojego jaja rogatym stworem - jego zbroja zostaje pokiereszowana, a on sam całkiem nieźle poturbowany. Element humorystyczny, przy którym nie sposób się nie uśmiechnąć, pojawia się także ze strony zielonego uszatego maleństwa, które jak się okazuje jest silne Mocą. Najpierw próbuje pomóc Mandalorianinowi opatrywać rany, a na koniec zatrzymuje szarżującego stwora i... zapada w smaczną regeneracyjną drzemkę. Przy tej ostatniej wspomnianej scenie, aż się przypominają słowa Yody, który mówił do Luke'a Skywalkera że "rozmiar się nie liczy i nie po nim masz oceniać innych".
Znalezione obrazy dla zapytania the mandalorian chapter 2
Wyraźny komediowy ton drugiego odcinka nie jest jednak głupawy, ani infantylny, a raczej rozluźniający wobec intensywnego, dość mrocznego poprzednika, ale zarazem idealnie wpisujący się w charakter opowieści i przypominający o żartobliwych momentach znanych zarówno z oryginalnej trylogii, jak i tej prequelowej, wreszcie z Łotra czy Hana Solo (i paradoksalnie to właśnie im najbliżej tutaj w owym komediowym założeniu drugiego odcinka). Ponownie zaskakuje tutaj dbałość o szczegóły oraz smaczki, choćby takie jak pokazanie kokpitu piaskoczołgu Jawów, czy budowanie napięcia wokół relacji Mandalorianina z innymi postaciami oraz w tym wypadku z zielonym maleństwem, z pomocą którego być może poznamy nieco więcej szczegółów dotyczących rasy Yody. Osobiście będzie mi bardzo przykro jeśli okaże się, że w kolejnych odcinkach ten wątek zostanie porzucony na rzecz innego, ale póki co wszystko wskazuje na to, że będzie to znaczący element tej opowieści. Z innych kwestii bardzo mi się też podobało, że główny bohater nie jest taki niezniszczalny i niepokonany, jak można by o nim myśleć, co w mojej ocenie również jest ukłonem do Łotra i tamtejszego faktu uśmiercenia postaci - tu raczej za szybko nie należy się jednak spodziewać tak radykalnych zakończeń, tym bardziej, że już zaczęła się produkcja drugiego sezonu serialu. Widać też, że twórcy mocno postawili na jego rozwój - nie tylko związany ze zbroją - ale także ten wewnętrzny, który mam nadzieję zaowocuje zakwestionowaniem rozkazów i zobowiązań wynikających ze zlecenia, które właśnie Dyn Jarren wykonuje. Czy zielony daleki krewniak Yody dalej będzie kradł wszystkie sceny ze sobą? Z czym będzie musiał zmierzyć Mandalorianin i jak będzie ewoluować jego postać? To tylko nie liczne z nurtujących, zapewne nie tylko mnie, pytań, na które odpowiedzi poznamy w trzecim oraz kolejnych odcinkach, na które czekam z wypiekami - a w przypadku seriali to najlepsza rekomendacja.

Star Wars Film: Ostatni Jedi już w sprzedaży

Star Wars Film: Ostatni Jedi już w sprzedaży
Oprócz komiksowej adaptacji dla dorosłych zawsze pojawia się Junior Graphic Novel od Disney Publishing Worldwide, które w naszym kraju pojawiają się nakładem wydawnictwa Egmont w ramach serii Star Wars Film: Komiks na podstawie filmu. Najnowszy film z Sagi Skywalkerów (ale już niedługo), Ostatni Jedi, zostanie wydany w naszym kraju w listopadzie w tym formacie. Komiks napisał jak zwykle Alessandro Ferrari i włoskiego zespołu rysowników: Igor ChimissoKawaii Creative StudioMassimo Rocca i Stefano Simeone. Okładkę stworzył Eric Jones, która jest stylizowana na plakat filmowy. Komiks został przetłumaczony na język polski przez Maćka Drewnowskiego. Recenzję tego komiksu możecie przeczytać tutaj>>.
Tytuł: Star Wars Film: Ostatni Jedi - komiks na podstawie filmu
Opis:
Seria „Star Wars Film” jest komiksową adaptacją filmów z uniwersum Star Wars: od tych najstarszych („Nowa nadzieja”) po najnowsze („Ostatni Jedi”). Po raz pierwszy klasyczne filmowe historie zostały przedstawione w komiksach kierowanych do najmłodszych czytelników (już od 8. roku życia), którzy dopiero poznają odległą galaktykę i być może nie obejrzeli jeszcze wszystkich części gwiezdnej sagi. 

Rey poznaje ścieżki Jedi u mistrza Luke’a Skywalkera na planecie Ahch-To, a jednocześnie wyczuwa dziwną więź, która łączy ją z Kylo Renem. Tymczasem Najwyższy Porządek, pomimo zniszczenia bazy Starkiller, nadal jest o włos od pełnej władzy nad galaktyką. Na drodze stoi jedynie Najwyższy Porządek pod wodzą generał Lei Organy. 
Autor: Alessandro Ferrari
Rysunki: Igor Chimisso, Kawaii Creative Studio, Massimo Rocca, Stefano Simeone
Tłumaczenie: Maciek Drewnowski
Oprawa: miękka
Liczba stron: 80
Wymiary: 170x260 mm
Cena: 19,99 PLN
Recenzja: klik>>
Data premiery: 20 listopada 2019

Zamierzacie zakupić ten komiks?

W przyszłym roku czeka nas prawdopodobnie wydanie adaptacji Zemsty Sithów i Łotra 1.

Recenzje tomów z serii Komiks na podstawie filmu:
Copyright © 2016 Świat Star Wars , Blogger