The Force Unleashed czyli Moc wyzwolona, podobnie jak Cienie Imperium były projektem multimedialnym
osadzonym w uniwersum Gwiezdnych wojen. Podobnie też, dziś obie
odsłony tego projektu są tylko częścią Legend. Wielu fanów uważa, że
był to jeden z najmniej udanych fragmentów sagi i nie sposób się z tym
nie zgodzić. Postanowiłem jednak wybrać się w jeszcze jedną sentymentalną podróż do galaktyki, którą znaliśmy. Przyjrzymy się obu częściom niesławnej gry
komputerowej, a przede wszystkim napisanej na jej potrzeby muzyce. Ostrzegam jednak przed potencjalnymi spoilerami odnośnie fabuły i rozgrywki.
Warto jeszcze wspomnieć, że pod koniec lutego w ramach Kolekcji Komiksy Star Wars od wydawnictwa De Agostini, ukazał się tom, w którym znajdują się komiksowe adaptacje obu części gier.
The Force Unleashed (2008):
Soundtrack do pierwszej części gry zrealizowanej w 2008 roku nigdy
oficjalnie nie został wydany. Był to promocyjny dodatek o łącznym czasie
zaledwie dwudziestu siedmiu minut. Muzykę do The Force Unleashed skomponował Mark Griskey oraz częściowo Jesse Harlin. Mark Griskey
wcześniej stworzył muzykę między innymi do Knights of the Old Republic 2: Sith Lords, a Jesse Harlin
napisał ścieżkę dźwiękowa do growej adaptacji trzeciego epizodu,
drugiego Battlefronta (tego z 2005 roku) oraz Republic Commando - obaj zatem nowicjuszami w świecie Star Wars z całą
pewnością nie byli. Obaj również współpracowali ze sobą przy muzyce do
drugiej części, która z kolei zawierała już pięćdziesiąt minut
materiału.
Płyty nie otwiera słynna fanfara Johna Williamsa, a nowy motyw napisany
specjalnie na potrzeby gry przez Harlina. Nowa fanfara, zatytułowana tak
jak gra jest utrzymana w mrocznych tonach i choć krótka doskonale
wprowadza w opowieść. Druga kompozycja napisana już przez Griskeya to General Kota and the Control Room Duel - rozwijająca się powoli, ale
utrzymana w marszowych tempach i zupełnie inaczej pomyślana niż zrobiłby
to Williams i choć nawiązuje się do niego przywołując motyw Rebelii i
rodziny Skywalkerów, to służy on jedynie za dodatek, bo reszta zyskała
nową jakość. Świetny jest klimatyczny Infiltrating the Junk Temple czyli podróż przez świątynie Jedi na Raxus Prime. Nie brakuje w nim szybkich
rozwinięć z bogatymi perkusjonaliami przywołującymi te znane z pościgu
na Coruscant z drugiego epizodu sagi. Kolejny Drexls Raiders to mroczny
motyw rodiańskiego rzezimieszka i złomiarza z którym walczy Galen i
Vader. Zgrabnie został tutaj też wpleciony słynny Marsz Imperialny. Świetny
jest utwór Approaching Felucia, którą na pewno kojarzycie z trzeciego
epizodu. Lekki, ale niepokojący - idealnie opisujący ten piękny,
kolorowy, ale i niebezpieczny świat.
Po nim pojawia się The Saarlac Unleashed w którym przywołuje się motyw
przewodni gry i rozbudowuje go, a nawet nawiązuje do Duel of the
Fates znanego z pierwszego epizodu. To bardzo dobry, mroczny i efektowny utwór
również nie stroniący od delikatnych nawiązań do Williamsa i
świetnego niepokojącego finału. Znakomicie wypada Maris and the Bull
Rancor, który robi wrażenie zarówno w grze, jak i poza nią. Lżejszy,
ale nadal mroczny utwór ósmy nosi tytuł PROXY and the Skyhook.
Spotkanie holodroida z okrętem Skyhook na finał rozwija się do szybszych
fragmentów i ponownie Griskey sięga w nim po jeden z motywów znanych z
oryginalnej trylogii, ale nie ma tu mowy o nachalnym wstawianiu, a jedynie o
lekkim nawiązaniu. Bardzo dobre wrażenie robi Redemption w którym
marszowe tempo zostaje ponownie zwieńczone przywołaniem Marszu Imperialnego. Motyw przewodni
dostała także kapitan imperialnej floty Juno Eclipse, w którym cudownie
parafrazuje się romantyczny motyw Hana i Lei z piątego epizodu. Nie jest to przypadkowe,
bo Galen Marek i Juno Eclipse się w sobie zakochują. Finał jest jedynie
delikatnie zaznaczony i sugeruje, że dalej może pojawić się dowolny
motyw Williamsa kończący któryś z filmów. Dodatkowo znalazł się na
płycie utwór Harlina Ton'yy Rho's Uglehop w którym dominują
perkusjonalia i etniczne dźwięki, które później Harlin rozwinie przy
muzyce do Republic Commando.
Soundtrack do pierwszej odsłony gry, choć krótki jest naprawdę dobrze
zrealizowany, nadal świeży i żywy. Orkiestracje są bogate, zwłaszcza we
fragmentach bitewnych, a tych w tej grze nie brakuje. Sprawnie zostały
tutaj rozłożone akcenty związane z motywami napisanymi przez Williamsa,
bo ich przywołanie ma bardziej na celu sugestię, że mamy do czynienia z Gwiezdnymi wojnami i podkreślenie linearności historii, która ma
miejsce między trzecim i czwartym epizodem. Nie zrobiono tego jednak tak
nachalnie jak Williams uczynił to w przypadku części siódmej. Szkoda
tylko, że materiał jest taki krótki, bo kiedy mija ma się uczucie
niedosytu. Trudno się dziwić, utwory są tutaj bardzo krótkie - ich
średni czas to dwie/trzy minuty, nie należy się więc spodziewać
rozbudowanych kompozycji, a jedynie coś w rodzaju szkiców i budowania
nastroju, ale nie mam wątpliwości, że warto posłuchać go również poza
grą, na przykład przy lekturze książki (pierwszy tom wyszedł swego czasu
nakładem wydawnictwa Amber).
The Force Unleashed II (2010):
Podobnie jak muzyka do pierwszej gry, tak i ta do drugiej części nie
została wydana oficjalnie. Mark Griskey ponownie wykorzystał fragmenty
napisane przez Johna Williamsa, a niektóre nawet przekomponował, by lepiej ze
sobą współgrały. Tym razem utwory na płycie są dłuższe, bo ich średni
czas wydłużył się do pięciu/sześciu minut co pozwoliło też na większą
ekspansję świata gry poprzez muzykę. Otwiera przebudowany w stosunku do
pierwszej części gry Main Title and the Test Chamber intrygująco i
świeżo łączący zarówno nową muzykę, jak i skrzętnie implikowane motywy
Williamsa. Świetnie wypada środkowe zwolnienie, w którym przywołany
zostaje Marsz Imperialny i płynne przejście w bardzo klimatyczny
mroczny motyw. Kapitalnie wypada energetyczny Escape from Kamino w
którym klon Galena ucieka z planety klonerów. Bardzo ciekawie brzmi Arrival on Cato Neimoidia gdzie Galen razem z Mistrzem Jedi Generałem
Kotą będzie musiał zmierzyć się ze sobą i bestiami na arenie. Dobrze
wypada niemal siedmiominutowy The Hanging City, który zaczyna się
delikatnie, a potem się rozwija do efektownych, zarówno szybkich jak i
lżejszych mrocznych fragmentów. Świetnie wypada Fighting the Gorog w
którym Galen Marek mierzy się z gargantuicznym potworem.
Już po ucieczce z areny razem z Kotą udajemy się na Dagobah gdzie Marek spotka ukrywającego się tam Mistrza Jedi Yodę. Discovering Dagobah
and the Cave z początku jest spokojny, ale utrzymany w niepokojącym
tonie przywołując motyw przewodni gry, który świetnie łączy się z aurą
tajemniczości zarówno wokół starego Mistrza Jedi jak i jaskini, którą w
kilka lat później pozna także Luke Skywalker. Znakomicie wypada też
utwór Aboard the Salvation w którym następuje konfrontacja z
pająko-podobnymi robotami, i szturmowcami oraz najsłynniejszym łowcą
nagród galaktyki Bobą Fett, który miał znaleźć na życzenie Vadera zarówno Galena jak również Juno Eclipse (ostatecznie Fett porywa Juno i ucieka na swoim Slave I). Tu także nie brakuje epickiego klimatu i dramatycznej atmosfery.
Przedostatnim i wcale nie zwalniającym, choć posiadający wolniejszy i
bardziej mroczny wstęp jest Assault on Kamino, gdzie ponownie zostaje
przywołany Marsz Imperialny. To, co zostało dopisane i przebudowane
przez Griskey'a znakomicie zaś rozwinęło słynny motyw i nadało mu nową
jakość. Wprawne ucho wyłapie nawet przeróbki mogące skojarzyć się z
Ryszardem Wagnerem i jego Marszem Walkyrii. Dramatyczna konfrontacja Galena z
Vaderem wywołuje piorunujący efekt nie tylko podczas rozgrywki, ale
także przy samym słuchaniu muzyki. Ostatni numer (oczywiście po jasnej
stronie Mocy) to przepiękne przywołanie zmodyfikowanego motywu miłosnego
Hana i Lei z piątego epizodu z tym znanym z epizodu drugiego. The
Reunion of Juno and Starkiller wycisza i kończy historię Galena, choć
jak wiedzą Ci, którzy grali w grę - rozgrywka drugiej odsłony kończy
skok statku Rogue Shadow w nadprzestrzeń, za którym od razu skacze Slave I Fetta. Tu także zwieńczenie kończy się tak, by po chwili
mogły zabrzmieć finalne fanfary Williamsa, jednakże samo uderzenie
również znakomicie kończy płytę.
Druga część, choć mniej udana od pierwszej, miała równie, a może jeszcze bardziej udany
soundtrack, co pierwsze The Force Unleashed. Griskeyowi udało się nie tylko
wprawnie oddać styl Williamsa (nie tylko przez korzystanie z jego muzyki i jej
zgrabne przetwarzanie), ale także nadać muzyce z Gwiezdnych wojen
zupełnie nowego wymiaru. Potężna dawka bitewnych, epickich fragmentów, których
doskonale słucha się zarówno z grą jak i poza nią, ze szczególną
przewagą tej drugiej opcji. Bogata orkiestracja i wprawne łączenie
klasycznego podejścia Williamsa z nowym, świeżym spojrzeniem doskonale
uzupełnia nie tylko sagę, którą kochamy, ale także potencjalną lekturę
powieści napisanej na podstawie gry (druga książkowa odsłona nie została niestety jednak wydana w
naszym kraju).
Podsumowanie:
The Force Unleashed oprócz gry komputerowej i adaptacji książkowych, doczekała się także wersji komiksowej oraz własnych figurek w ramach serii The Black Series zawierających limitowane modele postaci z gier czy książek w ramach Expanded Universe od Kennera, a nawet swojej minifigurki od LEGO. Fani Star Wars raczej nie mają dobrego zdania o tej zaledwie dwuczęściowej serii gier, chwaląc efektowne rozgrywki i historię, często poddawali w wątpliwość logikę, hipertroficzne umiejętności Galena Marka (jak choćby ściąganie na powierzchnię planety całego gwiezdnego niszczyciela za pomocą Mocy) czy rozprawiając o wyjątkowo chaotycznie przedstawianych początkach Rebelii. Dziś niekanoniczna gra może stanowić nadal ciekawą rozgrywkę w świecie, który kochamy, ale w chwili premiery mówiono, że lepiej jeszcze raz sięgnąć po oba KOTORy czy którąś z równie kultowych gier z serii Jedi Academy, nie da się jednak ukryć, że Griskey i Harlin wykonali kawał znakomitej roboty jeśli chodzi o muzykę, która po latach dalej robi doskonałe wrażenie, brzmi porywająco i świeżo, a nawet... bije na głowę to, czym obecnie raczy nas John Williams w pozostawiających sporo do życzenia soundtrackach do trylogii sequeli.
The Force Unleashed oprócz gry komputerowej i adaptacji książkowych, doczekała się także wersji komiksowej oraz własnych figurek w ramach serii The Black Series zawierających limitowane modele postaci z gier czy książek w ramach Expanded Universe od Kennera, a nawet swojej minifigurki od LEGO. Fani Star Wars raczej nie mają dobrego zdania o tej zaledwie dwuczęściowej serii gier, chwaląc efektowne rozgrywki i historię, często poddawali w wątpliwość logikę, hipertroficzne umiejętności Galena Marka (jak choćby ściąganie na powierzchnię planety całego gwiezdnego niszczyciela za pomocą Mocy) czy rozprawiając o wyjątkowo chaotycznie przedstawianych początkach Rebelii. Dziś niekanoniczna gra może stanowić nadal ciekawą rozgrywkę w świecie, który kochamy, ale w chwili premiery mówiono, że lepiej jeszcze raz sięgnąć po oba KOTORy czy którąś z równie kultowych gier z serii Jedi Academy, nie da się jednak ukryć, że Griskey i Harlin wykonali kawał znakomitej roboty jeśli chodzi o muzykę, która po latach dalej robi doskonałe wrażenie, brzmi porywająco i świeżo, a nawet... bije na głowę to, czym obecnie raczy nas John Williams w pozostawiających sporo do życzenia soundtrackach do trylogii sequeli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!
Niech Moc będzie z Tobą!