Cienie Imperium dziś są tylko częścią starego kanonu określanego jako Legendy. Ta niekanoniczna już powieść z Rozszerzonego Wszechświata, do dziś
pozostaje jedną z najważniejszych i najbardziej cenionych książek
dziejących się w świecie Gwiezdnych wojen, była też pierwszym projektem
multimedialnym w cyklu. Oprócz książki powstała między innymi seria
figurek, gra komputerowa, komiksy oraz specjalny soundtrack. Przyjrzyjmy się zatem muzyce napisanej przez Joela McNeely'ego i częściowo książce oraz komiksom związanym z projektem. Ostrzegam jednak przed potencjalnymi spoilerami odnośnie fabuły.
W 1996 roku, czyli na krótko przed pojawieniem się w kinach edycji
specjalnej oryginalnej trylogii, postanowiono zrealizować historię,
która będzie działa się pomiędzy Imperium kontratakuje a Powrotem
Jedi. Wówczas był to obszar dziewiczy, szybko też się okazało, że wraz z
kultową trylogią Thrawna Timothy'ego Zahna będzie to początek wysypu
książek, które później złożą się na Expanded Universe. Oczywiście,
pierwszą była słabiutka powieść Spotkanie na Mimban Alana Dean
Fostera z 1978 roku napisanego na podstawie odrzuconych pomysłów George'a Lucasa, ale to właśnie Zahn i Perry doprowadzili do ekspansji, nie tylko literackiej,
najsłynniejszej galaktyki. Projekt zakładał, by wykorzystać w pełni
możliwości "pełnego obrazu filmowego" bez zrobienia filmu kinowego. Cienie Imperium objęły powieść, także w wersji młodzieżowej, komiks,
audiobook (na długo przed wielkim boomem na ten nośnik!), grę karcianą,
komputerową, figurki, modele statków, różnego rodzaju lalki i oczywiście
pełnowymiarowy soundtrack, a także wiele innych gadżetów.
Okładka polskiego wydania powieści |
Na okładce polskiej edycji powieści wydanej przez Amber w czerwcu 1998 roku (oryginał pojawił się za granicą w maju 1996 roku), można było przeczytać następujący opis fabuły:
Han Solo od pół roku jest jeńcem Imperium. Teraz Darth Vader wyznacza nagrodę za głowę Luke'a Skywalkera. Rozpoczyna się największe polowanie w dziejach galaktyki. Lord Vader nie wie jednak, że ma potężnego przeciwnika, który również pragnie śmierci rycerza Jedi...
Okładka jednego z komiksów oryginalnej serii |
Joel McNeely, który skomponował muzykę do projektu Cienie Imperium zaczął współpracę z Lucasfilm na początku lat 90, kiedy to zajmował się tworzeniem muzyki na potrzeby serialu Kroniki młodego Indiany Jonesa. Podobno w tym samym czasie razem z Lucy Autrey Wilson (ówczesnym dyrektorem publikacji w Lucasfilm) rozważał napisanie muzyki do trylogii Thrawna, ale niestety nigdy do tego nie doszło. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się plany multimedialnego projektu, który stał się ostatecznie Cieniami Imperium. Powstała wówczas płyta trwająca ponad pięćdziesiąt minut i zawierająca dziesięć ścieżek. McNeely potrzebował do jej zrealizowania dziewięćdziesięcioosobowej orkiestry, którą została Royal Scottish National Orchestra oraz stu pięćdziesięcioosobowego chóru. W muzyce wykorzystał także fragmenty stworzone przez Johna Williamsa, a mianowicie słynny motyw przewodni, The Imperial March oraz fragmenty Binary Sunset. Nagraną muzykę zmiksowano i zmasterowano z kolei w słynnym studiu Abbey Road w Londynie. Muzyka z płyty miała swoją premierę na specjalnym koncercie w szkockiej Royal Concert Hall w dniu 3 marca 1996 roku, gdzie McNeely wykonał ją razem z kilkoma innymi tematami z dotychczasowych filmów. Wydano ją na płycie kompaktowej oraz na kasecie magnetofonowej i zawierała tę samą oprawę graficzną co książka czyli ilustrację Drewa Struzana.
Okładka płyty z soundtrackiem |
Przenosimy się na Coruscant, czyli do Imperial City. Przez iluminatory
obserwujemy panoramę stolicy galaktyki. Powitalna fanfara i znajdujemy
się już w Monument Plaza. Na uwagę zasługuje świetny, monumentalny
fragment z chórem, a na koniec mamy powtórzenie początkowych fragmentów.
Szybki przeskok i jesteśmy na piaszczystej Tatooine, gdzie Luke
odwiedza opuszczoną chatkę Bena Kenobiego. Tu zostaje napadnięty przez
gang na skuterach, Luke'owi udaje się zbiec, uciekając w stronę
Żebraczego Kanionu, ale gang rzuca się za nim w pościg. Skywalkera
ratuje Dash Rendar, który w tym utworze dostał swój własny motyw
przewodni. Fantastyczny to utwór, który od razu rzuca nas w wir akcji,
szybki i posiadający niepokojącą, dynamiczną atmosferę idealną do sceny
pościgu. Bardzo dobrze przedstawia się też krótki, ale wpadający w ucho
wspomniany już motyw Dasha Rendara. W kolejnym, zatytułowanym The
Southern Underground towarzyszymy Lei i Chewbacce w podróży do podziemi
Coruscant, gdzie szukają niejakiego Spero, który przekaże im informacje
o Czarnym Słońcu. Ten krótki utwór jest delikatny, ale przepełniony
niepokojem i brudem, zupełnie jakbyśmy ocierali się o mieszkających w
ciemnościach żebraków, wyrzutków i wszelki margines społeczny galaktyki.
Interesujące jest zakończenie utworu, które może przywodzić na myśl
muzykę z baletu Siergeja Prokofieva Romeo i Julia.
Okładka polskiego wydania gry |
Kolejnym znakomitym utworem jest mroczny Xizor's Theme. Najpierw czeka
nas podróż przez Pałac szefa organizacji Czarne Słońce, słyszymy jęki
przetrzymywanych w jego czeluściach więźniów, ponownie pojawia się
partia chóru, po czym stajemy oko w oko z Księciem Xizorem. McNeely
powiedział o tym utworze, że zależało mu na zawarciu w nim całej
nikczemności jego postaci, atmosfery z horrorów i jednocześnie zaznaczyć
jego niezwykle wyrafinowany gust. Udało się to według mnie znakomicie i jest to
jeden z najbardziej intrygujących utworów na tym książkowym soundtracku.
Równie niesamowity jest The Seduction of Princess Leia. Walc,
ponownie przywodzi na myśl muzykę Prokofieva i genialnie oddaje klimat
sceny, w której Książe Xizor próbuje uwieść Leię. To utwór, w którym
drzemie ogromna pasja, delikatność i jednocześnie groza. Finałowy "motyw
feromonów" genialnie zostaje przerwany gwałtownym uderzeniem, w którym
Chewbacca przerywa miłosne zaloty. Night Skies ponownie stawia na
atmosferę, na moment pojawia się tutaj nawet Marsz Imperialny.
Zbliżając się powoli do finału, udajemy się ze Skywalkerem, Chewbacką,
Rendarem, Calrissianem i technikiem Benedictem Vidkunem w podróż przez
ścieki pod pałacem Xizora, przez które się przebijają, by uratować Leię.
McNeely'owi jak podkreślił, zależało na oddaniu niewyobrażalnego smrodu, wszelkich
zacieków i obrzydliwości czyhających w kanałach. Utwór rzeczywiście
wydaje się być oślizgły i nieprzyjemny wręcz w odbiorze. The
Destruction of Xizor's Palace to zwieńczenie historii w niemal
jedenastominutowej suicie. Na początek pojawiają się chóry, zwiastujące
koniec Księcia, a następnie przyspieszamy. Naszym bohaterom udaje się
przebić do pałacu i odnaleźć księżniczkę. Sytuacja się komplikuje, gdy
wybucha detonator przygotowany przez Calrissiana, zaczyna się desperacka
ucieczka z walącego się pałacu Xizora oraz bitwa pomiędzy Eskadrą
Łotrów a siłami Imperium, które pojawiły się na wezwanie Księcia Xizora. Mocne, bardzo intensywnie rozbudowane
fragmenty, z epickim chórem i wieloma dramatycznymi przejściami.
Fantastycznie zostały tutaj połączone główne motywy ścieżki, od
fragmentu poświęconemu Xizorowi, przez kolejne przywołanie Marszu Imperialnego, motyw Sojuszu
Rebeliantów, aż po finałowe zwieńczenie, które informuje, że to koniec
tej opowieści, ale początek kolejnej, równie porywającej i trzymającej w
napięciu, co Cienie Imperium.
Okładka jednego z oryginalnych wydań "Ewolucji" |
Warto w tym miejscu wspomnieć też o komiksach, które doczekały się dwóch serii - tej nawiązującej bezpośrednio do książki i gry komputerowej oraz jej kontynuacji z podtytułem Ewolucja. Ta pierwsza seria wyszła nakładem Marvel Comics w tym samym czasie co książka i soundtrack ukazując się od maja do października 1996 roku składając się na sześć zeszytów. W Polsce komiks został wydany w grudniu 2001 roku za pośrednictwem Egmont Polska w formie wydania zbiorczego. Publikacja została ponownie wydana 12 sierpnia 2015 roku w ramach serii wydawniczej Legendy, więcej o niej możecie przeczytać tutaj>>. Druga seria, czyli Ewolucja ukazywała się od lutego do czerwca 1998 roku i zamykając się w pięciu zeszytach, które później również zostały wydane zbiorczo. W takiej właśnie formie pojawił się u nas w 27 września 2017 roku w ramach cyklu Star Wars Legendy (więcej tutaj>>), nakładem wydawnictwa Egmont Polska. Opowiada ona o losach Guri po śmierci Xizora. Replikantka
postanawia przeprogramować swe instrukcje i zapomnieć o wszystkich
niegodziwościach, jakie dokonała w życiu. Jednocześnie jest ścigana
przez siostrzenicę Xizora Savan i naukowca Spindę Caveela. W historię wkrótce wmieszają się też między innymi Luke Skywalker i uwolniony z rąk Jabby Han Solo. Komiks ponownie napisany przez Steve'a Perry'ego ciekawie rozwija wątek pobocznej postaci Cieni Imperium, stawia pytania o człowieczeństwo i obfituje w liczne zwroty akcji dzięki czemu czyta się go naprawdę szybko, choć osobiście uważam, że przedstawia on się fabularnie znacznie mniej interesująco niż opowieść z oryginału. Na szczęście od strony realizacyjnej, czyli rysunkowej za którą to odpowiedzialny był Ron Randall, jest bardzo dobrze i jeśli nosem można kręcić na historię i jej sens, to przynajmniej obrazki rekompensują ten zarzut. Oczywiście, Ci którym bardziej pasują komiksy na pewno jeszcze bardziej docenią ten dalszy ciąg historii, a tym samym projektu, jednak dla mnie przez cały czas lektury wydawał się zrobiony nieco na siłę.
Dziś, kiedy Cienie Imperium są tylko częścią Legend, a nie kanonem,
sięgając po tę książkę i po tę muzykę, dodatkowo jeszcze mocniej
dostrzega się jej niezwykłość. To sentymentalna podróż do galaktyki,
którą dobrze znamy, ale która nigdy nie będzie już taka sama. Podróż do
czasów przed wyrzuceniem wielu wspaniałych (lub mniej udanych) opowieści
z Rozszerzonego Wszechświata do kosza na śmieci. Jedno jest jednak pewne, że zarówno Cienie Imperium, jak i każda inna książka przesunięta do Legend nie
zostały nam odebrane na zawsze, wciąż możemy przeżywać te historie na
nowo. Ten projekt multimedialny także tego dowodzi, był ogromny,
atrakcyjny i taki pozostanie. Moim zdaniem szczególnie muzyka, którą do książki napisał McNeely zasługuje w całym projekcie uwagę,bo bardzo dobrze sprawdza się nie
tylko razem z powieścią, ale także poza nią. Jest efektowna, bardzo
spójna i doskonale oddaje jej dramatyczny charakter. Ogromną zaletą jest
także to, że nawiązanie do oryginalnej ścieżki filmowej napisanej przez
Johna Williamsa jedynie zostało tutaj zasygnalizowane, a nie natrętnie
wpisywane w każdy poszczególny dźwięk. McNeely stworzył muzykę, która
jedynie nawiązuje do niej, jest w pełni autorskim i przemyślanym
dziełem. A całym projektem naprawdę warto się zainteresować, bo ani wcześniej, ani później, nawet w przypadku Mocy wyzwolonej>>, nie pozwolono sobie na taką skalę i rozbudowanie pomysłu multimedialnej historii, którą można było przeżywać na tak wielu płaszczyznach.
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach LupusUnleashed. Na potrzeby tej publikacji został zmodyfikowany, poprawiony i uzupełniony.
Cała płyta dostępna jest do odsłuchu na Spotify.
Cała płyta dostępna jest do odsłuchu na Spotify.
Krzysztof "Lupus" Śmiglak (https://lupusunleashed.blogspot.com)
Lubię takie podróże sentymentalne.
OdpowiedzUsuń