Kathleen Kennedy cały czas bardzo dużo rozmyśla o przyszłości Gwiezdnych Wojen, także na trwającym właśnie Celebration Europe, a nowe wywiady pozwalają wyklarować co tak naprawdę chodzi jej po głowie odnośnie naszej ulubionej kosmicznej opery.
7 kwietnia po porannym panelu Lucasfil Studiu Showcase, portal IGN miał możliwość przeprowadzanie z Kathleen Kennedy wywiadu typu jeden na jeden. Prowadzący wywiad zaczął od ogłoszenia Dave Filoniego jako reżysera nadchodzącego filmu kinowego i procesu kryjącego się za jego zaangażowaniem. Kennedy odpowiedziała następująco:
Wiesz, to nie było coś takiego o czym po prostu podjęliśmy taką decyzję. To bardziej kwestia poczucia, że pracowaliśmy nad tym od dłuższego czasu, on nad tym pracował od dłuższego czasu, a na pewno przez ostatnią dekadę. To ewoluujący proces - nic nie dzieje się przez noc. To naprawdę ekscytujące widzieć jak robi ten następny krok.
Kiedy zapytano jakich postaci należy się spodziewać po filmie, stwierdziła, że większość postaci są już znane zarówno z animacji czy seriali aktorskich przy których pracował:
Zabierze ze sobą całą pracę jaką wykonuje, zarówno w animacji, jak i obecnie w telewizji z Jonem Favreau. Przeniesie niektóre z tych historii na duże ekrany. Będą wiec postacie, które już znacie... nie zrobiłabym tego bez Dave'a. Dave stworzył wiele z rzeczy, które znalazły się w Wojnach Klonów czy Rebeliantach i to rozszerzenie opowieści jest czymś, co należy do Dave'a. Z pewnością praca z nim przy tym co usiłujemy osiągnąć i co robimy z aktorami, niezależnie czy mówimy o serialach czy filmie pełnometrażowym, jest czymś czego chcę. To coś, co musimy zrobić właśnie z nim.
Pojawił się też temat innych reżyserów, jak choćby Jamesa Mangolda. Zapytana o jego rolę w przyszłości Gwiezdnych Wojen i to jak jego praca nad nadchodzącym filmem Indiana Jones i artefakt przeznaczenia wpłynęła na decyzję o zatrudnienie go przy pierwszym projekcie, który ma rozgrywać się w erze Świt Jedi, Kathleen Kennedy odparła, że była to jedna z kwestii, ale nie jedyny decydujący aspekt:
Śledzę pracę Jima od bardzo długiego czasu. Mam na myśli to, że jego prace są na tym samym znakomitym poziomie i zdecydowanie to, co zrobił z Indianą Jonesem i artefaktem przeznaczenia, sprawiło że stało się dla mnie jasne, że jest prawdziwym filmowcem, który kocha filmy i który kocha Gwiezdne Wojny. Zawsze był gdzieś w moim uchu i podśpiewywał "Hej, a może, a może, a może...". I wtedy pojawił się z tym pomysłem, usiedliśmy i rozmawialiśmy razem z Davem i Carrie Beck [starsza wiceprezydent rozwoju i produkcji Lucasfilm - przyp. red. ŚSW] i wszyscy zgodziliśmy się, że będzie to znakomity kolejny krok.
7 kwietnia, Londyn: Od lewej - Daisy Ridley, Kathleen Kennedy oraz Sharmeen Obaid-Chinoy na panelu podczas Star Wars Celebration 2023. |
Jedną z dużych niespodzianek okazało się pojawienie na scenie Daisy Ridley, co potwierdziło jej udział w film który ma być wyreżyserowany przez Sharmeen Obaid-Chinoy [reżyserka dwóch odcinków serialu Ms. Marvel z Marvela - przyp. red. ŚSW], który z kolei skupi się na początku Nowej Ery Jedi. Kathleen Kennedy nie była w stanie powstrzymać swojej ekscytacji, gdy zaczęła mówić o jej powrocie, wspominając też o tym jak wzloty i upadki Luke'a Skywalkera wpłynęły na jej własną podróż:
To będzie coś dużego! Film ma rozgrywać się piętnaście lat po wydarzeniach znanych z Skywalker. Odrodzenie, więc w czasie po wojnie, po Najwyższym Porządku i z Jedi w rozproszeniu. Mieliśmy wiele dyskusji wokół tego tematu: kim sa Jedi, co robią, jaki jest ich status w galaktyce, a ona próbuje odbudować Zakon Jedi opierając się na książkach, na tym, co obiecała Luke'owi. W tym kierunku zmierzamy. Nie wiem, ile czasu spędzimy w retrospekcjach z udziałem Duchów Mocy czy w innych podobnych sprawach, ale jestem pewna, że duch tego, co on reprezentował dla niej będzie znaczący.
To najważniejsze punkty z prezentacji z dnia 7 kwietnia, które zostały poruszone. Podjęto jednakże temat tego, co nie zostało poruszone. Zaledwie miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że Rogue Squadron Patty Jenkins nie jest już rozwijany, a Kevin Feige zawiesił swoje prace nad spin-offem, by skupić się na masywnej fali projektów ze studia Marvela. Tymczasem, film Riana Johnsona, który miał być początkiem potencjalnej trylogii, również w ogóle nie został wspomniany, nie wspominając już nawet o projektach, którymi zajmowali się Taika Waititi czy Shawn Levy. Kathleen Kennedy zaznaczyła, że w większości przypadków, projekty te zostały jedynie odłożone, a nie skasowane:
Cóż, zostały odłożone na później. Większość z tych rzeczy nie została odłożona. Proces rozwojowy jest skomplikowany, czasochłonny. Niektórzy ludzie mierzą się z planowaniem, a utalentowani ludzie nad tym wszystkim pracują, więc nie zawsze można powiedzieć, że coś jest odłożone, albo gotowe. Sprawy mają się tak... projekt Kevina Feige'a został ogłoszony na łamach prasy, być może nawet przez samych fanów, ale nigdy nic nie powstało, ani nie było brane pod uwagę. Nie rozmawialiśmy na ten temat. Wszyscy wiedzą, że Kevin Feige jest wielkim fanem Gwiezdnych Wojen i jeśli miałby jakiś pomysł, na pewno bym go wysłuchała, ale naprawdę nic takiego nie miało miejsca. To nie jest żaden odrzucony projekt, on po prostu nigdy nie istniał. Rogue Squadron, to z kolei coś, o czym cały czas rozmawiamy. Czy będzie to film, czy cokolwiek innego w ramach tej kosmicznej serii, na pewno będzie czymś niezwykłym...
Nowe logo nadchodzącego serialu aktorskiego The Acolyte. |
Odnośnie seriali, Kathleen Kennedy stwierdziła, że była zachwycona czterema pierwszymi odcinkami nadchodzącego The Acolyte. Zapytana i poproszona, by to rozwinęła, wyjaśniła w ten sposób:
Sposób opowiadania Leslye - byłam zachwycona skalą i rozmiarem, a to, co widziałam pośród publiczności, było porażające. Robi coś naprawdę oryginalnego, ale całkowicie zanurzonego w Gwiezdnych Wojnach.Na koniec, odniosła się do sytuacji Lando, raz jeszcze odpowiadając na pytanie, czy serial nadal jest rozważany i czy w ogóle się pojawi:
Mogę tylko powiedzieć, że nadal mamy go w planach i jestem nim bardzo podekscytowana!
Warto tutaj przywołać także to, co Donald Glover ostatnio powiedział w wywiadzie przeprowadzonym przez GQ odnośnie między innymi jego powrotu do roli młodego Lando Calrissiana. Wypunktował jak jego znajomi zadręcali go jego relacją z droidem. Nie poznamy nigdy prawdy,ale Glover stwierdził też, że Lando "robiący coś" z droidem jest zdecydowanie "możliwe".
Glover porównał także Gwiezdne Wojny do... Star Treka, przypominając że Star Trek miał afroamerykańską postać porucznik Nyoty Uhury, zagranej przez fenomenalną Nichelle Nichols. - "Ludzie naprawdę myślą, z jakiegoś powodu, że to Lando był pierwszą czarnoskórą postacią w kosmosie!"
Glover przeszedł następnie do tego, jak jego ojciec pokazał mu Lando Calrissiana:
Pamiętam mojego ojca pokazującego mi Gwiezdne Wojny i mówiącego: Joł! To jest Lando! Był on, jak by to określić, "papkowaty". Cała reszta... wiesz, cała rodzina Skywalkerów była inna, z nimi nie dało się zadzierać. Tu mieliśmy ten rodzaj "papki" i "bagienka" w postaci tych okropnych powieści jakby zupełnie z poza uniwersum Gwiezdnych Wojen, ale wciąż w nich był. Myślę, że to właśnie dlatego ludzie go polubili. Jest najbardziej elastyczną z postaci ponieważ tak naprawdę nie wiesz dlaczego jest jaki jest. Istnieją tylko te trzy, cieniutkie książeczki, a wtedy sobie myślałem, kurczę, ale byłoby super go zagrać. To była naprawdę zabawa.
Wspomniał także swoje spotkanie z Billym Dee Williamsem:
Spotkałem Billy'ego Dee chwilę przed tym zanim go zagrałem. Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie. Spotkaliśmy się w Little Dom i był po prostu wesołym gościem, rozmawialiśmy wtedy o tym, co chciałbym zrobić, chciałem wyczuć, co on na ten temat sądzi - o tych wszystkich sprawach. Pamiętam jak w rozmowie, nagle wypalił: "Oh, byłeś na Hawajach? Ja się ożeniłem na Hawajach!" Miał mnóstwo ciekawych historii do opowiedzenia. Ja z kolei tylko odpowiadałem: "Tak, proszę pana... co ja mam zrobić żeby zagrać Lando...", a on mi tylko powiedział: "Bądź czarujący". Naprawdę powiedział: "Bądź czarujący, to naprawdę wszystko. Cały sekret." A ja na to: "Ok". Chyba miał rację, bo czar Landa jest niezaprzeczalny, a on sam jest wyjątkowo niezależny i uważam, że dziś już nie ma na to za wiele miejsca. Nie możesz być tym gościem, który używa "gładkiej gadki". Jest w tym pewne niebezpieczeństwo. Zadawałem sobie pytanie jak daleko mogę się posunąć, żeby tego zwyczajnie nie zepsuć.
Glover wreszcie odniósł się także do możliwości ponownego zagrania Landa Calrissiana i zasugerował, że coś jest już w przygotowywaniu i właśnie końcowe stwierdzenie jest szczególnie interesujące w kontekście zapowiedzianego już jakiś czas temu serialu Lando:
Naprawdę bym chciał zagrać Landa ponownie. Było naprawdę zabawnie być nim. Musi jednak znaleźć się właściwy sposób, by to zrobić. Jestem sobą, wiesz, czas jest cenny. U każdego tak jest, wiesz... ostatnie kilka lat kiedy wybuchnęła pandemia naprawdę dotknęły ludzi w taki sposób, że stwierdzają, że muszą się trzymać bliżej siebie. Ludzie zdają sobie sprawę, że czas jest cenny. Masz go tylko tyle, na ile zasługujesz i nie jestem zainteresowany robieniem czegoś byle tylko stracić czas i dostać rachunek. Wolę spędzić trochę czasu z ludźmi i się tym cieszyć. Musi więc być na to odpowiedni moment. Sądzę, że to się wydarzy. Mam na myśli to, iż Lando naprawdę jest gościem z którym chciałbym spędzić trochę czasu. Tak, cały czas o tym rozmawiamy. Mogę powiedzieć tylko tyle, w przeciwnym wypadku Kathleen Kennedy zacznie mnie ścigać.
Źródło: starwarsnewsnet.com
Tłumaczenie: Lupus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!
Niech Moc będzie z Tobą!