Opis:
Najnowszy kinowy hit sagi Star Wars! Z popiołów Imperium powstało nowe zagrożenie dla wolności galaktyki: bezwzględny Najwyższy Porządek. Jednak Rey, Finn i Poe są gotowi stanąć ramię w ramię z generał Leią Organą i Ruchem Oporu w walce ze złowrogą organizacją. Ale Snoke, przywódca Najwyższego Porządku, i jego bezlitosny podwładny Kylo Ren są lepsi od nich, Ruch Oporu jest prawie bez szans. Ich jedyną nadzieją jest zaginiona legenda – mistrz Jedi – Luke Skywalker. W tej ekscytującej powieści, adaptacji filmu Star Wars: Ostatni Jedi, napisanej przez autora bestsellerów z list New York Times’a – Jasona Fry, Rey kontynuuje swoją epicką podróż razem z Poe, Finnem i Lukiem Skywalkerem!
Jak
wiecie, początkowo nie byłem fanem Ostatniego Jedi, jednak
po kilku seansach przekonałem się do tego filmu. Powieść na
podstawie filmu miała mnie utwierdzić w przekonaniu, że jest to
film dobry i, że zniweluje pewne niekonsekwencje w filmie, a
niektóre rzeczy lepiej wyjaśni. Wiele nadziei pokładałem także w
autorze, który zawsze był w stanie przekonać czytelnika do swoich
książek. Jak będzie tym razem?
A więc,
co dostarcza nam Ostatni Jedi: Edycja rozszerzona? Po
pierwsze, oczywiście spełnia podstawowy warunek dla adaptacji
filmu: Jason Fry opowiada historię z filmu wiernie z
oryginałem. Nawet z dialogami, które są dokładnie takie same jak
w filmie. Ponadto, powieść daje nam nieco więcej wglądu w
postacie, ich myśli i uczucia w różnych sytuacjach, jednak zwykle
są one ograniczone do całkiem przewidywalnych. Głębszy wgląd w
postacie, które otrzymujemy w scenach dodatkowych postaram się
ocenić poniżej.
Chociaż
wierność powieści oryginalnemu filmowi jest pozytywna, to jednak w
niektórych miejscach to przeszkadza. Humor, który w filmie pojawia
się częściowo w nieodpowiednich momentach, w formie pisanej działa
jeszcze bardziej groteskowo i niewłaściwie. Staje się to jasne i
widoczne, na przykład, w scenie, w której Luke uderza rękę
Rey trawą lub gdy kamienie spadają na taczkę Opiekunki.
Taką nagłą zmianę nastroju z poważnego na „zabawny” ciężko wyłapać w formie pisanej i bez wsparcia wizualnego... i to po prostu nie działa. Według mnie, własne
gagi Jasona Fry, których nie ma w filmie, działają znacznie
lepiej niż humorystyczne podejście Lei wyjaśniającej Poe
Dameronowi, że była jeszcze młoda „zanim wynaleziono
hipernapęd”.
To
prowadzi nas do oryginalnego wkładu Fry’a: dodatkowe sceny.
Jest to moim zdaniem największy plus tej powieści, ponieważ Fry
nie tylko pogłębia charakterystykę głównych postaci - na przykład
cudowna, ale smutna scena, w której Leia wypłakuje się
Chewiemu po śmierci jej brata Luke’a. Nie, on
wykorzystuje również okazję do stworzenia sceny dla postaci, które
zostały zaniedbane w filmie. Tak więc po raz ostatni mamy okazję
spotkać naszego starego już admirała Ackbara na mostku i
słyszymy go podczas ewakuacji planety D’Qar. Nawet taka
postać jak kapitan Najwyższego Porządku, Canady,
którego jest niewiele w filmie, otrzymuje całkowicie zrozumiałe i
własne motywacje podczas swojego krótkiego występu. Z
perspektywy Opiekunek możemy mówić o większym epizodzie
niż w filmie. Rose, chociaż piszę to z bólem, również
robi się trochę bardziej interesująca w kilku dodatkowych scenach, ponieważ daje Finnowi więcej przeciwieństw i wielokrotnie
konfrontuje się z nim. W książce nie ma też wiarygodnej historii
miłosnej między tą dwójką. Nawet Jason Fry popełnia ten
sam błąd co sam film, jednak pracuje nad tym, żeby
lepiej ukazać ich miłosny wątek, jednak to wciąż za mało, aby
zasugerować, że wyznanie miłości i pocałunek na końcu to
naturalny rozwój romansu między Finnem i Rose.
Jednak
przy innych postaciach dokładniejsze scharakteryzowanie przez
dodatkowe sceny nie pojawia się wcale lub jest znikome. Tutaj przede
wszystkim należy wymienić Luke’a i Kylo Rena.
Ilekroć pojawia się Kylo Ren, wydaje się, że Jason Fry
nagle stracił swój talent literacki. Zamiast opisywać procesy
wewnątrz tej ekscytującej postaci, opisuje tylko jego działania
zewnętrzne, które doskonale znamy z filmu. Po raz kolejny pojawia
się znany problem, który jest krytykowany od początku powstania
Nowego Kanonu i uniemożliwia to całym seriom książek stać
się naprawdę dobrymi dziełami: zakazuje on autorom książek
przeniknąć zbyt głęboko w umysły swoich bohaterów, żeby nie
stworzyć czegoś, co może przeszkadzać w powstawaniu kolejnych
filmów. Jason Fry wypowiedział się nawet na temat tego
problemu na StarWars.com:
Kylo Ren – a może lepiej Ben Solo – wezwał do balansowania w nowatorskiej adaptacji. Oczywiście chcieliśmy dowiedzieć się więcej o jego przeszłości i jego przemyśleniach na temat przyszłości… ale jednocześnie musiałem uważać, żeby nie zrobić nic, co mogłoby przeszkodzić w opowiedzeniu historii w Epizodzie IX. Mimo to mogłem przekazać wrażenia z jego dzieciństwa, w tym pamięć Lei o Benie w jej brzuchu – sceny, która odwołuje się do trylogii Koniec i początek Chucka Wendiga.
Zawsze
uważałem za niezwykle smutne, że strach przed przyszłymi filmami
zapobiega tworzeniu dobrych książek, tu i teraz. Tutaj, oczywiście
wina leży tylko i wyłącznie po stronie Lucasfilmu, a nie na autorach, którzy z pewnością mogliby pisać więcej i lepiej,
gdyby tylko mieli więcej swobody. I to wyraźnie odnosi się do
słabego przedstawienia Kylo Rena.
Również
przedstawienie Luke’a nie jest najlepsze. W filmie miałem duży
problem z retrospekcjami, w których Luke chce zabić swojego
siostrzeńca. Chciałbym otrzymać dużo więcej retrospekcji, żeby
zrozumieć lepiej, jak Luke Skywalker byłby skłonny do podjęcia
takiej decyzji, która jest sprzeczna z jego postawą z oryginalnej
trylogii. Ale i w tym przypadku adaptacja zawiera tylko opis filmu w
połączeniu z kilkoma ogólnymi frazesami o tym, co Luke
postrzega w Kylo. Nawet scena z domniemanym atakiem piratów
na wioskę Opiekunek pozostawia w Luke’u jeszcze
dziwniejsze, niesympatyczne i bezpodstawne zło w stosunku do Rey.
Jeśli ta scena miałaby tak wyglądać w filmie, to jestem
zadowolony, że nie trafiła do ostatecznej wersji.
Co
więcej, wielu fanów miało nadzieję, że w powieści znajdzie się
więcej informacji o Snoke’u, chociaż osobiście nigdy nie
spodziewałem się, że powieść ujawni coś naprawdę istotnego. I
tak właśnie się stało. Jason Fry zostawia nas z kilkoma
niejasnymi aluzjami i kilkoma szczegółami na temat przeszłości
Snoke’a, którą już sobie można wyobrażać. Tak więc,
jeśli masz nadzieję na wielkie odkrycie przeszłości Snoke’a,
to będziesz rozczarowany.
Z
drugiej jednak - pozytywnej - strony, Jason Fry bardzo sumiennie
umieszczał w swojej nowatorskiej adaptacji odniesienia do innych
publikacji z Kanonu. Znajdują się tutaj nie tylko, jak
wspomniałem wyżej, odniesienia do trylogii Koniec i początek,
ale także aluzje do książek Leia: Princess of Alderaan (RECENZJA), Eskadra Kobaltowa (RECENZJA), czy komiksu The Last Jedi: Storms of Crait (RECENZJA). Dzięki takim powiązaniom
lektura jest jeszcze ciekawsza, ponieważ wszystko sprawia wrażenie,
że Kanon naprawdę jest spójny i powiązany. Postać taka jak Leia
wygląda na jeszcze bardziej wrażliwą i realistyczną dzięki
wspomnieniom z przeszłości.
I
jeszcze odnośnie polskiego wydania od Uroboros. Wpadka goni
wpadkę. Najpierw opóźnienia w premierach, potem brakujące strony
w Phasmie, a teraz kwiatki w tłumaczeniu na poziomie Sokoła
Tysiąclecia. Przykłady? Zamiast skraplaczy mamy parowniki,
zamiast Sojuszu Rebeliantów -Rebelianckie Przymierze,
mamy C Trzy PO albo BB-Osiem… Wielka szkoda, że
książka nie przeszła konsultacji merytorycznej, bo to wygląda
strasznie.
W sumie
mogę powiedzieć, że Jason Fry wykonał dobrą robotę
pisząc adaptację Ostatniego Jedi – w kontekście tego, na
co Lucasfilm mu pozwolił. Podczas gdy, Ostatni Jedi:
Edycja rozszerzona swoje dobre strony zawdzięcza głównie
scenom dodatkowym, w których autor czuł się swobodnie, to nie
można zapomnieć o innych scenach i o ograniczeniach, w których
musiał pracować. Jeśli spodobał ci się film, to z pewnością
pokochasz tę książkę. Jeśli jesteś raczej sceptycznie
nastawiony do filmu, to otrzymasz solidną adaptację, która raczej
nie spowoduje, że staniesz się fanem Ostatniego Jedi.
Ogólna
ocena: 6/10
Fabuła:
7/10
Postacie:
6/10
Jakość
wydania: 3/10
Dziękuję wydawnictwu Uroboros za przekazanie egzemplarza
recenzenckiego.
Szczegóły:
Tytuł:
Star Wars: Ostatni Jedi: Edycja rozszerzona
Tytuł
oryginalny: Star Wars: The Last Jedi: Expanded Edition
Autor:
Jason Fry
Tłumaczenie:
Michał Kubiak
Wydawnictwo:
Uroboros
Data
premiery: 18 lipca 2018
Liczba
stron: 384
Oprawa:
miękka ze skrzydełkami
Cena:
39,99 PLN
Gdzie
kupić:
EMPIKTANIA KSIĄŻKA
MERLIN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!
Niech Moc będzie z Tobą!