Tym razem mamy fragment filmu od pojedynku Rey z Lukiem do spotkania ze Snokiem. I na dzień dobry pierwszy zgrzyt. Pojedynek dwóch Jedi wcale nie elektryzuje. Na dużym ekranie wyglądało to w porządku, komiks rządzi się swoimi prawami ale dobry rysownik jest w stanie oddać dynamikę i napięcie. Tutaj tego brakuje. Lepiej wygląda spotkanie z Yodą, ale to ciężko było popsuć. Dalej mamy sceny z Finnem, Rose i DJ-em oraz mini bunt Poego. Ten ostatni cierpi na tę samą przypadłość, co starcie Rey i Luke'a - brak napięcia i dynamiki. Sceny z DJ-em nieco podnoszą ocenę, ale to tylko z tego powodu, że lubię tę postać. Poza tym, niewiele się dzieje, bo w filmie te sekwencje to była przysłowiowa cisza przed burzą.
Rysunki... o Boże. Po pierwsze - Rose. Rozumiem, że aktorka wygląda jak wygląda, ale chyba nie ma potrzeby jeszcze bardziej psuć jej wizerunku? Tak samo z Finnem. Holdo dalej ma żyrafią szyję. Jak coś jest na dalszym planie to lepiej na to nie patrzeć, bo można się załamać.
Aż się boję sprawdzać, jak będzie wyglądać śmierć Snoke'a czy walka z Pretorianami. Zdania już raczej nie zmienię - ten komiks to nieporozumienie.
Ogólna ocena: 3/10
Fabuła: 5/10
Rysunki: 3/10
Postacie: 4/10
Szczegóły:
Tytuł: Star Wars: The Last Jedi Adaptation #4
Autor: Gary Whitta
Rysunki: Michael Walsh
Wydawnictwo: Marvel Comics
Data premiery: 4 lipca 2018
Liczba stron: 32
Oprawa: miękka
Cena: 3,99$ / 15,99 PLNGdzie kupić:
ATOM Comics
Chcesz być na bieżąco? Polub Świat Star Wars na Facebooku!
LINK: ŚWIAT STAR WARS |
Niech Moc będzie z Tobą!
Zgadzam się z Tobą super wpis jestem fanką gwiezdnych wojen
OdpowiedzUsuń