Opis:
TO POTRWA JEDNO LUDZKIE ŻYCIE, AŻ KLONIE DOROŚNIE. TERAZ POTRZEBUJEMY TYLKO POŁOWY TEGO CZASU. Wielki admirał Thrawn gromadzi armię klonów, aby pokonać Nową Republikę. Tymczasem mroczny Jedi C’baoth planuje porwać nowo narodzone bliźniaczki księżniczki Lei i Hana Solo. Teraz to Luke Skywalker i inni bohaterowie walczą o przetrwanie Nowej Republiki!
Ostatni
rozkaz rozpoczyna się tam, gdzie zakończyła się Ciemna
strona Mocy. Thrawn ma teraz kontrolę nad
katańską flotą i dzięki niej kontynuuje swoją kampanię
przeciwko Nowej Republice i przy pomocy mistrza Jedi
Joruusa C’baotha. Tymczasem nadal występuje wyciek danych w
postaci tak zwanego źródła delta, które Leia, po zostaniu
matką bliźniaków Jacena i Jainy, chce wyśledzić z
pomocą hakera Ghenta. Mara Jade, dawna ręka
Imperatora, jest teraz podejrzliwa wobec nieufności
Republiki, ale może udowodnić swoją wiarygodność,
prowadząc Hana, Lando, Luke'a, Chewbaccę
na górę Tantiss w Wayland, gdzie Thrawn
prowadzi fabrykę klonów…
Trzecia
część komiksowej adaptacji stara się opowiedzieć historię z
powieści jak najwierniej. Niestety, książka jest nadal nieco
bardziej skomplikowane i znacznie dłuższe niż dwie poprzednie
powieści, dlatego przy Ostatnim rozkazie pogorszyła się
jedna z moich krytyk Ciemnej strony Mocy: komiks
ciągle przeskakuje między różnymi fabułami tam i z powrotem,
która często trwa od jednej do trzech stron, tak że prawie nie
pojawia się „przepływ” czytania. Moim zdaniem, z nieco bardziej
narracyjnym tekstem lub przynajmniej konsekwentnie istniejącymi
informacjami o lokalizacji, możliwe byłoby zapewnienie nieco
większej orientacji podczas zmian scen. Sama jednak historia jest
ekscytująco opowiadana, a ostatecznie wszystko logicznie pasuje do
siebie.
Jeśli
chodzi o rysunki Edvina Biukovica, nie jestem do nich tak
przekonany, jak do rysunków Terry'ego Dodsona z poprzedniego
komiksu. Rysunki Biukovica są nieco ostrzejsze niż rysunki
Dodsona, choć nie tak złe, jak rysunki w Dziedzicu
Imperium. Szczególnie uderzył mnie fakt, że Mon Mothma
jest tu przedstawiona z czarnymi zamiast czerwonawo brązowych
włosów. Istnieje również wyjątkowo brzydko wyglądający
całostronicowy rysunek, który ma uchwycić rodzaj radosnego i
harmonijnego nastroju po urodzeniu bliźniaków, ale kończy się
niepowodzeniem. Jacen i Jaina nie są ani trochę
słodcy i wyglądają raczej dziwnie. Leia i Han siedzą
ramię w ramię w dziwnie rozkładającym się i porośniętym
roślinami pawilonie, który przypomina liście elfów opuszczających
dolinę jesienią i budzi skojarzenia z przemijalnością. W tle w
żółtawych chmurach widnieją sylwetki duchów Anakina,
Obi-Wana i Yody, które przypominają rzeźbionych w
kamieniu prezydentów Mount Rushmore. Ten rysunek rodzi wiele
pytań: dlaczego sala szpitalna nagle jest wyświetlana jako otwarty
pawilon? W jaki sposób pora jesienna, w której wszystko powoli
gnije i „umiera”, w przybliżeniu zbliża się do tematu
narodzin? Kto powiedział kolorystom, że kolor żółty oznacza
szczęście i harmonię? I dlaczego nie można było włożyć więcej
wysiłku, aby narysować słodkie dzieci? Mogłem się denerwować
godzinami na tej stronie.
Abstrahując
od nieudanego portretu dziecka, Biukovic ledwo wykorzystuje
okazję, by podkreślić nieco większe portrety postaci, jak to
często robił Dodson w drugiej części. Zamiast tego często
odnosi się wrażenie, że jak najwięcej paneli i dymków zostało
ściśniętych na bok, nawet nie poświęcając czasu i miejsca na
podkreślenie szczególnie ważnej sceny lub momentu dla danej
postaci. Strony są zwykle zbyt pełne kadrów, które wręcz się na
siebie nakładają. Uważam, że na końcu komiksu rysownik, mówiąc
kolokwialnie, kompletnie zmaścił sprawę, gdzie na przykład
moment, w którym Mara zabija klona, Luke
nie zajmuje nawet ćwierć strony. Nawet martwy Thrawn jest
wart niewielkiego i raczej nieefektywnego panelu. Tutaj spodziewałbym
się o wiele więcej dramatu ze strony rysunków. Prawdopodobnie ten
brak nacisku na kluczowe momenty wiąże się również z faktem, że
autor i rysownik musiał umieścić zbyt długą historię na zbyt
małej liczbie stron. W rezultacie komiksowa adaptacja niestety traci
swoją moc.
Ogólnie
nadal nie rozumiem, dlaczego zatrudniono trzech różnych rysowników
o tak różnych stylach dla trzech komiksów adaptujących tę
kultową trylogię. Z tego powodu cała trylogia wygląda niestety
tak fragmentarycznie, jak jej ilustracje.
Podsumowując,
przyznaję temu komiksowi tylko pięć punktów. Komiks dokładnie
odtwarza historię z powieści, ale niestety nie czerpie
wystarczająco dużo z medium komiksu, który daje mnóstwo
możliwości. Fabuła przeskakuje między wątkami, a układ panelu
często wygląda tak, jakby rysownik miał za mało dostępnego
miejsca. Ostatni rozkaz jest więc moim zdaniem najsłabszą częścią
trylogii komiksowej.
Ogólna
ocena: 6/10
Fabuła:
7/10
Rysunki: 3/10
Jakość wydania: 9/10
Rysunki: 3/10
Jakość wydania: 9/10
Recenzje trylogii w ramach Tygodnia Thrawna:
- Star Wars Legendy: Dziedzic Imperium
- Star Wars Legendy: Dziedzic Imperium - komiksowa adaptacja
- Star Wars Legendy: Ciemna strona Mocy
- Star Wars Legendy: Ciemna strona Mocy - komiksowa adaptacja
- Star Wars Legendy: Ostatni rozkaz
Szczegóły:
Tytuł:
Kolekcja Komiksy Star Wars (tom 41): Dziedzic Imperium 2: Ostatni
rozkaz
Tytuł
oryginalny: Star Wars Legends: The Thrawn Trilogy
Autor:
Mike Baron
Rysunki:
Edvin Biukovic
Tłumaczenie:
Marta Duda-Gryc
Wydawnictwo:
De Agostini Polska
Data
premiery: 6 czerwca 2019
Liczba
stron: 214
Oprawa:
twarda
Cena:
39,99 PLN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!
Niech Moc będzie z Tobą!