Dwóch redaktorów StarWars.com - Jenn Fukijawa i Carlos Miranda - dyskutują o swoich ulubionych odcinkach drugiego sezonu serialu aktorskiego The Mandalorian.
- Mój ulubiony odcinek to "Rozdział 11: Dziedziczka". - mówi Jenn.
Najlepszy odcinek z drugiego sezonu The Mandalorian - a przynajmniej dla mnie? Nie mam wątpliwości, że musi to być "Rozdział 11: Dziedziczka". Po straszliwych kłopotach z poprzednika odcinka, pasażerowie Brzeszczota wreszcie docierają do celu podróży i do tego robią to bardzo spektakularnie. Ekscytacja związana z lądowaniem awaryjnym sprawia, że siedzisz na krawędzi swojego fotela.
Zjednoczenie Pani Żaby z jej mężem to prawdziwy wyciskacz łez. Jeśli nie uroniłeś choćby jednej łzy, kiedy bezpiecznie dociera w ramiona swojego ukochanego wraz z ich potomstwem, to musisz mieć serce zimne jak ogon tauntauna. Podczas gdy Mando musi wyruszyć na robótkę, zostawia wciąż jeszcze nienazwane Dziecko pod protekcją żabiej pary, którzy biorą Dziecko pod swoje skrzydła i uczą je jak to jest łączyć się z rodziną.
Jeśli cała rodzinna miłość to dla Was za dużo, odcinek ten ma inne ekscytujące momenty i przygody, a podczas gdy nie ma Jedi, Mando zawsze znajdzie się w samym środku tych wydarzeń. Kto może go uratować? Nikt inny jak legendarna mandalorianka Bo-Katan Kryze.
Fani gwiezdnowojennej animacji są lojalni wobec swoich ulubionych bohaterów i wraz z pierwszym aktorskim pojawieniem się Bo-Katan - która wcześniej pojawiła się w Wojnach Klonów i powróciła dzierżąc Mroczny Miecz w Rebeliantach - Katee Sackoff wykonała niesamowitą robotę stając się na ekranie prawdziwą postacią po tylu latach podkładania jej głosu za mikrofonem.
"Mroczny Miecz" to nie tylko pierwsze słowa jakie słyszymy, ale Bo-Katan wspomina także o Ahsoce Tano, sugerując pojawienie się aktorskiej wersji innej uwielbianej przez fanów postaci, w kolejnym odcinku serialu. Tyle nadbudowywania, tyle wyczekiwania, ale wciąż w bardzo satysfakcjonujący sposób. Napisany przez Jona Favreu'a i wyreżyserowany przez Bryce Dallas Howard odcinek ma mnóstwo serca, akcji i intrygi, a wszakże za te właśnie elementy kochamy galaktykę Gwiezdnych Wojen.
Jeśli jednak wciąż nie jesteście przekonani, to mam dla was jeszcze trzy inne słowa: Sweter Mon Calamari. Czemu w ogóle pisałam te wszystkie poprzednie punkty? Ten odcinek zawiera mój ulubiony ubiór Zewnętrznych Rubieży. Rzekłam.
- Nic nie może się równać z emocjonującym wyrównaniem rachunków w "Rozdziale 16: Ratunek" - stwierdza z kolei Carlos.
Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego aniżeli porywające i emocjonalne zakończenie historii, w którą tak głęboko się zaangażowaliśmy. Należy to podkreślić, że przed premierą The Mandalorian, nikt z nas nie oczekiwał, że głównym wątkiem będzie więź między nieustraszonym łowcą nagród, a małym dzieckiem (a do tego z gatunku do którego należał Yoda). Geniusz The Mandalorian polega na tym - obok zachwycającej akcji z naszymi ukochanymi znakami szczególnymi Gwiezdnych Wojen (myśliwce TIE, X-wingami, mieczami świetlnymi i tak dalej) - iż jest uniwersalną opowieścią o miłości, respekcie i przyjaźni.
Finałowy odcinek drugiego sezonu, "Rozdział 16: Ratunek" jest kulminacją powolnie rozwijającej się opowieści, która zabiera nas w zarówno znane, jak i zupełnie nowe zakątki galaktyki Gwiezdnych Wojen. Powodem, dla którego jest to mój ulubiony odcinek drugiego sezonu The Mandalorian jest fakt, że przynosi tak emocjonalne i satysfakcjonujące zakończenie dla misji naszego bohatera: dostarczyć bezpiecznie małego Grogu do Jedi, którzy się nim zajmą i wytrenują w ścieżkach Mocy. Podczas gdy mam nadzieję, że Mando i Grogu znów się spotkają, odcinek ten jest jawnym zaznaczeniem, że kluczowa część ich historii, definitywnie dobiegła końca. Od tej chwili nic co się tyczy tego serialu, nie jest pewne, a to z kolei, także z punktu widzenia widza, jest ekscytujące: przyszłość, wszakże, jest w ciągłym ruchu.
Co ważne, odcinek jest nie tylko satysfakcjonujący, ale także genialnie trzyma w napięciu. Ostatnie dziesięć minut - kiedy Mando i nasi bohaterowie są uwiezieni na mostku lekkiego frachtowca Moffa Gideona, oczekując na pewną śmierć ze strony mrocznych szturmowców - siedziałem na krawędzi mojego fotela. Kiedy dokuje X-wing, a my, widzowie, to widzimy - razem z naszymi bohaterami na mostku - pojawia się zakapturzona postać z gracją i systematycznie tnąca mrocznych szturmowców, nie ma nic, poza szokiem. Kiedy już mamy pewność, że w istocie jest to Luke Skywalker i to on jest Jedi, który wyszkoli Grogu, to był to ten moment, w którym miliony nagle zapłakało z radości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!
Niech Moc będzie z Tobą!