Recenzja: Star Wars. Doctor Aphra Volume 7: A Rogue's End

Ostatni arc starej serii o Aphrze (bo nowa seria już się zbliża) zamyka stare wątki i miejmy nadzieję, że nie będzie podejmować ich przy restarcie. Zbiorcze wydanie zawiera także trzeci już annual, w którym pojawia się Aphra.
Chociaż słowo "pojawia się" to za dużo powiedziane. Sporo się o Aphrze w tej historii mówi, ale bezpośrednio jej nie ma. Głównym bohaterem jest tu niejaki Shrem, który ma wspólną przeszłość z Aphrą, która to przeszłość go dopada. Generalnie plot twist goni tutaj plot twist, aczkolwiek jak to zwykle w tej serii bywało, jakaś logika w tym całym bałaganie jest. Ogólny morał jaki można wysnuć z tej historii jest taki, że lepiej nie pogrywać z Aphrą...

A dalej już mamy ostatni arc zatytułowany Rogue's End. Jak wiadomo, na końcu poprzedniego arcu Aphra znalazła się tuż pod ostrzem Vadera, więc jak się mogło skończyć? Pracą dla Vadera. Tak. Znowu. Tym razem Aphra pracuje z grupą naukowców szukających bazy Rebelii. Pierwszy zeszyt jest najsłabszy z całego arcu. Nie pomagają tutaj sytuacje, gdzie Aphra przychodzi do Vadera i wmawia mu jakieś banialuki, które miały być zabawne, ale wyszło to słabo. Jeszcze gorzej jest na końcu, bo pojawia się kolejny upiór z przeszłości Aphry, a konkretnie jej ojciec. Twórcy nie mogli się powstrzymać przed wsadzeniem starych wątków, które były rozgrzebywane milion razy przez całą serię.

Na całe szczęście drugi wątek zaczyna historię pod tytułem "utnijmy wszelkie powiązania Aphry ze starymi znajomymi". Na początku jest słabo, bo pojawiają się ulubione (nie przeze mnie) droidy zabójcy, ale potem... miodzio. Aphra zwabia Vadera, swojego ojca i droidy na zapyziałą asteroidę, gdzie Vader doznaje wizji ze swojej przeszłości (co Aphra przypadkiem zupełnym obserwuje), a potem sprytnie ucina relacje z ojcem. Zapomniałem wspomnieć, że już wcześniej w odstawkę poszła pomocniczka Aphry, ale szczerze powiedziawszy, była mało istotna.
Kolejna część i kolejna osoba do usunięcia - Magna Tolvan. A jak Tolvan, to relacje miłosne, które co prawda były pokazywane milion razy i ciągle tak samo, ale dalej czuć chemię między paniami. A fortel, który Aphra wykorzystuje... ja bym się czuł źle, no ale Aphra to nie jest pozytywna postać.

Ostatni zeszyt, został sam Vader. Aphra zwabia go na planetę Tython, gdzie wykorzystuje wiedzę o jego słabościach. Sam fakt tego, że Vader dał się podejść jak dziecko lekko obniża wiarygodność, ale geniusz Aphry rekompensuje to z nawiązką. I tak odcinamy się grubą kreską od starej serii - postacie z przeszłości Aphry są już daleko (prawdziwe zakończenie jest w komiksie Empire Ascendant), a ona może zacząć od nowa.
Grafika w annualu rysowana jest przez autorkę rysunków do serii Adventures, więc w sumie nie wymaga to większego komentarza. Z kolei rysunki do głównej serii momentami są dosyć niepokojące, jeśli spogląda się w puste oczy postaci. Za to Aphra z rozpuszczonymi włosami nie wyglądała piękniej.

Nastąpił koniec serii, która miała sporo nierównych momentów, ale w ogólnym rozrachunku wyszła obronną ręką. Czas na nowe otwarcie i mam nadzieję, że nie będzie recyklu wątków...

Ogólna ocena: 8/10
Fabuła: 8/10
Rysunki: 8/10
Postacie: 8/10

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars: Doctor Aphra Vol. 7: A Rogue's End, Annual 3
Autor: Simon Spurrier
Rysunki: Elsa Charretier (Annual), Caspar Wijngaard
Wydawnictwo: Marvel Comics
Data premiery: 30 października 2019 (Annual), 2 października - 11 grudnia 2019
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!

Copyright © 2016 Świat Star Wars , Blogger