FILMY I SERIALE

wtorek, 30 czerwca 2020

The Mandalorian: Powieści, przewodniki i komiksy zapowiedziane!

Oficjalna strona StarWars.com właśnie ogłosiła program literacki powiązany z serialem aktorskim Star Wars: The Mandalorian - w tym z powieścią dla dorosłych, dwiema książkami non-fiction i kilkoma książkami dla dzieci. Przejrzyjmy zapowiedź pozycja po pozycji!
Oto publikacje, które zapowiedziała oficjalna:
- The Art of Star Wars: The Mandalorian (sezon pierwszy) Phila Szostaka, z okładką Douga Changa, zostanie wydany 15 grudnia 2020 roku przez Abrams Books.
- The Mandalorian: An Original Novel, powieść Adama Christophera (podobno nie będzie to adaptacja!) zostanie opublikowana przez Del Rey 1 grudnia 2020 roku. Żadne szczegóły nie zostały jeszcze ujawnione.
- The Mandalorian: The Ultimate Visual Guide autorstwa Pabla Hidalgo zostanie opublikowana przez DK - StarWars.com nie podało daty, ale spodziewamy się maja 2021 roku.
- Brooke Vitale pisze dwie książki dla dzieci dla wydawnictwa Disney-Lucasfilm Press - The Mandalorian: Allies & Enemy - Level Two Reader oraz jeszcze nienazwaną książkę z obrazkami w formacie 8×8 cali.
- Joe Schreiber pisze adaptację powieściową dla młodzieży.
- wydawnictwa Marvel i IDW pracują nad komiksami opartymi na serialu The Mandalorian.
- Titan wydało zapowiedziane wcześniej magazyny The Mandalorian: The Art and Imagery.
- Wydawcy Titan, Studio Fun, Crayola, Thunder Bay Press, Dreamtivity i Disney-Lucasfilm Press pracują nad kolejnymi kolorowankami i książkami dla dzieci.
- Penguin Random House pracuje nad kolejną książeczką z cyklu Little Golden Book i komiksem opartym na kadrach z serialu.

Wszyscy będziemy musieli trochę poczekać na więcej szczegółów dotyczących zapowiedzianych książek.

Miejmy nadzieję, że chociaż część z zapowiedzianych publikacji ukaże się na naszym rynku nakładem wydawnictw Uroboros, Egmont, HarperCollins czy AMEET.

My zaś przypominamy, że niedawno wydawnictwo AMEET zapowiedziało, ze wyda w naszym  kraju dwie publikacje związane z serialem. Pierwsza to Star Wars Art. Kolekcja 16 plakatów, a druga to książeczka z łamigłówkami dla dzieci. Szczegóły i zapowiedzi tych wydań znajdziecie tutaj>>.

Świat Star Wars Cię potrzebuje!

Hej, Ty! 
Tak, Ty! 
Świat Star Wars Cię potrzebuje!

Nie ważne czy jesteś Rycerzem Jedi czy Sithem, zwolennikiem Rebelii, Imperium, Separatystów, Ruchu Oporu czy Najwyższego Porządku! Nie ważne czy jesteś szmuglerem, pilotem myśliwca czy droidem protokolarnym - choć akurat to ostatnie może okazać się bardzo przydatne.
Nie musisz władać sześcioma milionami form komunikacji, ale jeśli dobrze znasz język angielski lub niemiecki, to możesz okazać się cennym nabytkiem naszej galaktycznej redakcji. Artykuły z oficjalnej same się nie przetłumaczą, a komiksy i książki nie zrecenzują. Potrzebujemy więc Twojej pomocy, a szpiedzy i korespondenci z szybkim statkiem będą na wagę... przyprawy i każdej ilości kredytów.
Poszukujemy zarówno fanów oryginalnego Rozszerzonego Wszechświata (obecne Legendy), jak i nowego kanonu, wielbicieli prequeli i sequeli, serialowych maniaków i tych, którzy ogrywają każdą grę z Gwiezdnych wojen, a muzykę (nie tylko Johna Williamsa) nucą pod prysznicem.

Jeśli uważasz, że to właśnie Ciebie szukamy, to zapraszamy do kontaktu w wiadomości prywatnej na naszym fb (tutaj) lub przez maila: swiatstarwars@onet.pl

Niech Moc będzie z Wami!

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Matt Ferguson i jego niesamowity rocznicowy plakat Imperium kontratakuje | Empire at 40

Artysta pokazuje wczesne szkice i opowiada o technice, którą wykorzystał do wykonania specjalnego rocznicowego plakatu do filmu Imperium kontratakuje, z okazji obchodów 40 rocznicy premiery części V Gwiezdnych wojen
The Empire Strikes Back 40th anniversary poster by Matt Ferguson
- "Imponujące. Naprawdę imponujące.” - powiedziałby Darth Vader, na temat plakatu Matta Fergusona przygotowanego z okazji 40 lecia Imperium kontratakuje. Plakat Fergusona, opublikowany dokładnie 21 maja, w rocznicę kinowego debiutu epizodu piątego, jest wspaniałym upamiętnieniem części, którą wielu uważa za największy film z Gwiezdnych wojen. Koncentrując się bezpośrednio na Imperium,  obraz łączy ze sobą kilka najbardziej ikonicznych elementów filmu: maszyny kroczące AT-AT, komorę zamrażania i straszliwego Dartha Vadera, a przy tym zaskakuje wyjątkowo selektywną surową paletą barw. StarWars.com spotkało się z Fergusonem, by porozmawiać, o powstawał artystyczny hołd dla części piątej Gwiezdnych wojen.
StarWars.com: Matt, ujawniliśmy twój plakat z okazji rocznicy Imperium kontratakuje i okazał się dość popularny - od dnia, kiedy z Tobą rozmawiamy ma już 22 tys. polubień na Twitterze. Jakie to uczucie?

Matt Ferguson: Niesamowite. Można było zobaczyć ogrom miłości do Gwiezdnych wojen w społecznościach internetowych. Udział w tym jest więc niesamowitym uczuciem. Właściwie pracowałem nad innym projektem, kiedy ten plakat został opublikowany, a mój telefon w tym czasie się ładował. Wtedy nagle zaczął rozbłyskać od powiadomień i do tego czasu nadal nie przestał. Naprawdę niesamowite.

StarWars.com: Co możesz nam powiedzieć o swojej fascynacji Imperium na przestrzeni lat? Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś tę część?

Matt Ferguson: Wychowałem się w kochającym science fiction domu z dwoma starszymi braćmi, więc Gwiezdne wojny i Imperium kontratakuje zawsze były częścią mojego życia. Moje pierwsze wspomnienia to zabawa figurkami, które mieliśmy. Mieliśmy AT-AT i bardzo mi się to podobało. Dopiero później zobaczyłem ten film - miałem chyba siedem czy osiem lat i musiał być w telewizji na Boże Narodzenie. Ten zwrot akcji był dla mnie kompletnym i całkowitym szokiem.
StarWars.com: Istnieje oczywiście milion różnych kierunków, które mogłeś obrać wykonując swój plakat. Mimo to, ostatecznie widać, że pochyliłeś się nad "imperialną" stroną. Jak doszedłeś do tego kształtu, układu, wyboru postaci? Co poczułeś, kiedy go skończyłeś?


Matt Ferguson: Na początku było to zniechęcające, ponieważ film jest dla mnie ważny. Miałem kilka rzeczy, o których wiedziałem, że muszę je zawrzeć w pracy. Chciałem, żeby wyglądał tak, jakby mógł być wydany w 1980 roku. Wiedziałem, że musi mieć na nim Dartha Vadera i przywoływać plakat Toma Junga z tego roku, który był często używany w Wielkiej Brytanii, a ja osobiście utożsamiałem go z tym filmem. 

Postanowiłem obejrzeć film jeszcze raz i mieć pod ręką mój gwiezdnowojenny notes. Kiedy zobaczyłem pierwsza scenę z komorą medytacyjną, pomyślałem, że jest to cudownie graficzny kształt, a kontrast między czarną na zewnątrz i jasno oświetlonym wnętrzem może ładnie wyglądać na plakacie. Szybko zapisałem miniaturę i od razu wiedziałem, że tak właśnie będzie.
StarWars.com: Jaki zatem wyglądał proces powstawania od pomysłu do ostatecznego obrazu?

Matt Ferguson: Zacząłem od spojrzenia na inne plakaty do filmu i czerpałem z nich inspirację, szczególnie z jednego arkusza - Toma Junga, o którym już wspomniałem wcześniej. Potem przeprowadziłem burzę mózgu, robiąc miniatury w bardzo szybki i luźny sposób, poświęcając na nie mniej więcej minutę. Był jeden, który do mnie przylgnął - napisałem sobie nawet obok:  „ten”. Udoskonaliłem go następie nieco bardziej zaangażowanym szkicem. Lubię dawać opcje do wyboru, więc wykonałem trzy wersje jako digi-bashes w Photoshopie, aby uzyskać wstępny pomysł na kolor i formę. Następnie wszystkie zostały przesłane do Lucasfilm do zatwierdzenia. Dałem im do zrozumienia, że ​​najbardziej podoba mi się ten z komorą medytacyjną, która na szczęście została wybrana. Potem musiałem naprawdę rozwinąć pomysł na ten plakat. Chciałem, żeby miał pewien poziom dokładności i realizmu, zwłaszcza perspektywę, chociaż jest w nim kilka płaszczyzn. Rozważałem więc wiele końcowych kompozycji w 3D i wykorzystałem je jako podstawę mojej ilustracji. Chodziło wtedy o pomalowanie/narysowanie wszystkich poszczególnych elementów i ułożenie ich w końcowy plakat. Zmieniłem też oryginalne napisy na plakatach do Imperium, aby były tak czyste i wyraźne, jak tylko mogły.



StarWars.com: Naprawdę uwielbiamy tę kolorystykę, która naszym zdaniem jest sprytnie prosta - biały Hoth i imperialny czarny współgrają ze sobą, a mniejsze zastosowanie czerwieni i zieleni naprawdę podkreśla całość dają temu plakatowi tyle mocy.

Matt Ferguson: W przypadku koloru chciałem, aby plakat odzwierciedlał względnie ponury ton filmu, więc wyciszyłem wiele kolorów i wybrałem prawie czarno-białą paletę kolorów. To pozwoliło mi użyć plam koloru, aby podkreślać tę uwagę - konkretnie czerwony blask schodów w komorze zamrażania, co sprowadza uwagę do pojedynku i wyrównuje kompozycję. Myślę, że tym samym elementem, który sprawia, że ​​plakat działa, są silne kontrasty i graficzny charakter kształtów. Wydaje mi się, że przyjemnie jest na to patrzeć, a także służy to opowiadaniu historii, ponieważ Vader jest w niej nie tylko bardzo groźny, ale także zawiera go w tej sali, a on organizuje pułapkę mającą na celu doprowadzić do pojedynku z Lukiem na Bespin.

StarWars.com: Gdybyś mógł wrócić i powiedzieć swojemu młodszemu ja, że: „Któregoś dnia zostaniesz artystą plakatu Gwiezdnych wojen dla Lucasfilm” - to, co byś sobie powiedział?

Matt Ferguson: Byłem dzieckiem, który żył dla Gwiezdnych wojen. Miałem wiele figurek, pościel, książki - możecie więc uznać, że zawsze tego chciałem. Nie sądzę jednak, żebym nawet pomyślał, że to możliwe, ponieważ dla mnie to wszystko było magiczne i nieziemskie, w tym także grafika i plakaty do filmu. Zastanawiałem się nad rocznikami, komiksami i książkami z Gwiezdnych wojen, ponieważ wtedy nie mieliśmy nawet VHS, więc może widziałem te filmy tylko w telewizji lub nawet w lokalnym kinie na jakimś poranku. Powiedzenie siedmioletniemu mnie, że będę częścią tego dziedzictwa i zrobię plakat, nad którym inne dziecko męczyłoby się wiele godzin może godzinami, jest po prostu czymś, w co nigdy bym nie uwierzył. To było jedno z najlepszych doświadczeń w mojej karierze i dziękuję zespołowi z Lucasfilm i Disneya, że pozwolili mi się nad tym zastanowić i dali mi tak niesamowitą swobodę twórczą!
Plakat Matta Fergusona z okazji 40 rocznicy Imperium kontratakuje jest dostępny w wysokiej jakości jako limitowany wydruk w formacie angielskim i japońskim, zarówno w galerii Bottleneck Gallery, jak i w archiwum Acme, które jest oficjalnym licencjobiorcą dzieł sztuki związanymi z Gwiezdnymi wojnami. 

czwartek, 25 czerwca 2020

Recenzja: Solo: A Star Wars Story - komiksowa adaptacja

Pod koniec sierpnia 2019 roku wydawnictwo Panini wydało tom Solo: A Star Wars Story, który zawiera wszystkie siedem amerykańskich zeszytów Marvela, które ukazywały się w okresie od października 2018 do kwietnia 2019 roku. W tym tomie towarzyszymy Hanowi Solo na znanych ścieżkach z filmu kinowego, a także otrzymujemy nowe sceny, z których większość została zaczerpnięta z adaptacji powieściowej. Jako ktoś, kto uwielbia oglądać Hana Solo: Gwiezdne wojny - historie i docenia jego znaczenie dla kanonu, naprawdę nie mogłem się doczekać komiksowej adaptacji i chciałbym teraz podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
Opis dostarczony przez wydawnictwo:
MŁODY BUNTOWNIK POSZUKUJE SWOJEJ DROGI                                                 Młody Han Solo marzy o życiu na wolności - najlepiej jako pilot w nieskończonej galaktyce. Niestety, jego rzeczywistość jest zupełnie inna ... ponieważ po tym, jak Han ledwo uwolnił z syndykatu przestępczego, musi uciekać. Jego jedyną nadzieją na lepsze życie jest grupa przestępców, którzy planują naprawdę wielką rzecz, ale w ten sposób Han dostaje się z deszczu pod rynnę i rozpoczyna się jego niesamowita przygoda.
Wciągająca historia opisuje, w jaki sposób Han poznał Wookieego Chewbaccę i znanego gracza Lando Calrissiana, a także odkrywa tajemnicę lotu na Kessel.

Jak dobrze wiadomo, zawsze jest problem z adaptacjami, czy to komiksowymi, czy powieściowymi. Jak już wspomniałem, bardzo podobał mi się Solo: A Star Wars Story jako film, a ponieważ komiks bardzo się do niego zbliża, jego treść była również przekonująca. Wszystkie istotne sceny zostały zaadaptowane, a jeszcze kilka nowych zostało dodanych na podstawie książkowej adaptacji lub scen rozszerzonych. Na przykład będziemy świadkami czasów Hana w Akademii Imperialnej (chociaż krótko - więcej szczegółów znajdziemy w komiksie Han Solo: Kadet Imperium, o którym więcej pisaliśmy tutaj>>), szkolenie Qi'ry w sztuce Teräs Käsi, a także atak najemników na Savareen, o którym jest tylko w filmie mowa. Pokazano nawet wgląd w czas Hana i Chewiego, który spędzili między Savareen a pamiętną grą w sabacca na Numidian Prime. Wszystkie te sceny są miłym dodatkiem do głównej historii, ale nie są niezbędne do zrozumienia fabuły. Niemniej jednak daje ludziom - zwłaszcza Qi'rze - nieco więcej głębi, którzy cierpieli z powodu dość powierzchownego przedstawienia w filmie. Z tego powodu każda scena z nią i jej historią jest mile widzianym dodatkiem.

Początek komiksu także różni się od filmu, ale jest bardzo zbliżony do powieści, ponieważ przywłaszczenie coaxium przez Hana jest początkiem, a nie jego faktyczną ucieczką, która następuje wkrótce potem.

Teraz pojawia się pytanie, jak podobała mi się adaptacja filmu w komiksowym medium. Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z przedstawienia postaci, a także statków kosmicznych i lokalizacji. Na przykład postacie można łatwo rozpoznać w komiksie, zwłaszcza Woody’ego Harrelsona jako Tobiasa Becketta. Szczególnie podobały mi się sceny w kosmosie, szczególnie lot na Kessel jest bardzo dobrze zaprezentowany, a My, jako czytelnicy, w pełni korzystamy z możliwości jego artystycznego wdrożenia. Panele stają się coraz bardziej wąskie, gdy Han kieruje się wąskim wyjściem z przełyku. Dobrym pomysłem jest również to, aby Sokoła Millennium można było zobaczyć na kadrze kilka razy, aby wyjaśnić jego trajektorię lotu. Innymi przykładami dobrego wdrożenia są, oprócz podwójnych stron, kiedy Han musi się z kimś pożegnać, zwłaszcza panele, które są albo całkowicie czarno-białe, aby symbolizować żałobę, lub takie panele, których podział jest drzwiami w historii i reprezentuje to, co dzieli Hana i Qi'rę w porcie kosmicznym. To właśnie te drobne szczegóły sprawiają, że komiks jest dla mnie znaczącym dodatkiem, ponieważ znane sceny są przetwarzane artystycznie, a tym samym pozostawiają czasem więcej wrażeń niż w samym filmie.

Ogólna kolorystyka poszczególnych stron zasługuje na dalsze uznanie. Między innymi podwójna strona ze sceną na ognisku jest całkowicie w kolorze światła ognia.

Jedna punkt krytyki musi zostać wspomniany przeze mnie. Podczas gdy niektóre strony wyglądają cudownie uporządkowane, inne wydają się całkowicie chaotyczne. Wiem, że ten zabieg stylistyczny jest coraz częściej używany w scenach pełnych akcji, ale niestety w wielu miejscach wydawało się to zbyt zagmatwane, aby móc dobrze śledzić akcję. Niektóre panele również nie koncentrują się na ważnych wydarzeniach, które są pokazane bardzo szybko. Na przykład możesz zobaczyć powód, dla którego Chewbacca nagle rozstał się z Hanem, moim zdaniem, został pokazany o wiele za krótko. Dopiero kiedy wrócił - i kiedy się obejrzałem - zauważyłem, że można jeszcze zobaczyć kolejnego Wookieego. Nie stanowi to problemu, jeśli znasz już film, ale oznacza to, że nie możesz uważać komiksu za samodzielne dzieło. Podczas gdy lot na i z Kessel nigdy nie przedstawiony zbyt chaotycznie. Dlatego możliwe jest prezentowanie pełnych akcji wydarzeń w sposób łatwy do zrozumienia i śledzenia.

Ponieważ nie mogę porównać tłumaczenie niemieckiego z oryginalnym wydaniem w języku angielskim, a tym bardziej z polskim wydaniem, mogę jedynie zauważyć, że tłumaczenie jest bardzo zbliżone do filmu. Pod tym względem Justin Aardvark i redaktorzy wykonali dobrą robotę!

Komiks na podstawie filmu Solo: A Star Wars Story autorstwa Robbiego Thompsona i rysunkami Willa Sliney’a stanowi dobry dodatek do dobrze znanego nam już materiału. Adaptacja niektórych scen z powieści filmowej również dobrze pasuje, a tym samym zapewnia pewną wartość dodaną. Podsumowując, strony są bardzo dobrze przemyślane i zrozumiałe, nawet jeśli niektóre strony pełne akcji są przedstawione dość chaotycznie, co szybko zamienia chaos walki w chaos czytelnika. Mimo tego wszystkiego mogę polecić ten komiks każdemu, kto lubi oglądać Solo: A Star Wars Story.

Ogólna ocena: 8/10
Fabuła: 9/10
Rysunki: 7/10
Jakość wydania: 9/10

Dziękuję wydawnictwu Panini Verlags GmbH za przekazanie egzemplarza recenzenckiego.
Ich danke Panini Verlags GmbH für die freundliche Bereitstellung des Rezensionsexemplars.

Przeczytaj recenzje innych adaptacji filmu Han Solo oraz innych związanych z filmem:

Szczegóły:
Tytuł: Han Solo: Gwiezdne wojny - historie
Tytuł niemiecki: Solo: A Star Wars Story Comic-Adaptation
Tytuł oryginalny: Solo: A Star Wars Story Adaptation
Autor: Robbie Thompson
Rysunki: Will Sliney
Tłumaczenie: Justin Aardvark
Wydawnictwo: Panini Verlags GmbH
Data premiery: 27 sierpnia 2019
Liczba stron: 172
Oprawa: miękka
Cena: 20 € / 93,00 PLN (wersja niemiecka) / 95,30 PLN (wersja angielska)

Gdzie kupić:
BOOKCITY (wersja niemiecka)
BOOKCITY (wersja angielska)

środa, 24 czerwca 2020

AMEET: Zapowiedź Kolekcji plakatów z serialu The Mandalorian

Miłą niespodziankę przygotowało dzisiaj dla nas wydawnictwo AMEET. Jesienią 2020 roku w naszym rynku ukaże się publikacja z cyklu Star Wars Art, tym razem pod tytułem Star Wars Art: The Mandalorian: Kolekcja 16 plakatów, w której, jak wskazuje tytuł znajdziemy 16 plakatów z serialu emitowanego na Disney+: The Mandalorian. Publikacja ukaże się prawdopodobnie w październiku. Drugą nowością związaną ze wspomnianym serialem, ale skierowaną do ciut młodszego odbiorcy, będzie publikacja The Mandalorian: Zadanie: naklejanie. Szczegóły wydań znajdziecie poniżej.
Tytuł: Star Wars Art: The Mandalorian: Kolekcja 16 plakatów
Opis:
Kolekcja 16 plakatów Star Wars™ The Mandalorian to pierwszego tego rodzaju wydawnictwo, które towarzyszy nowemu serialowi z uniwersum Gwiezdnych wojen. Kolorowe grafiki i ilustracje przedstawiają kadry z odcinków hitowej produkcji z Disney+. Niepowtarzalna dekoracja w domu każdego fana gwiezdnej sagi i serialu The Mandalorian
Liczba stron: 16
Oprawa: koperta
Wymiary: 280x405mm (koperta), 265x385mm (plakaty)
Cena: 39,99 PLN
Data premiery: październik 2020

Tytuł: Star Wars: The Mandalorian: Zadanie: naklejanie
Opis:
Gwiezdne zadania typu sudoku, labirynty i łamigłówki nawiązujące do hitowego serialu Disney+ The Mandalorian. Kolorowe naklejki do uzupełniania zadań i scenek!
Liczba stron: 16
Oprawa: miękka
Wymiary: 205x288mm
Cena: 15,99 PLN
Data premiery: sierpień 2020

Cieszycie się z zapowiedzianych pozycji?

Najlepsza scena z filmu Star Wars: Imperium kontratakuje to... | Empire at 40

W ramach celebracji 40-lecia powstania Imperium kontratakuje, dwóch redaktorów StarWars.com wybiera najlepszą scenę drugiego filmu z Sagi Skywalkerów
- Najlepsza scena to ta, w której Yoda wyjaśnia czym jest Moc - mówi Jamie Greene.
Istnieje kilka wyjątkowo trudnych pytań w życiu, które prawdopodobnie nie mają ostatecznej odpowiedzi i lepiej pozostawić je jako hipotetyczne. Kim chcesz być, kiedy dorośniesz? Które z twoich dzieci kochasz bardziej? Jaka jest najlepsza scena w Imperium kontratakuje?

A jednak tu jesteśmy.

Kiedy po raz pierwszy zadano mi to pytanie, pomyślałem: „Och, to proste! To jest ta scena. Nie czekaj, to ta scena. Nie… zaraz… może to inna scena. Zastrzelcie mnie..."
Ostatecznie zdecydowałem, że najlepszą sceną w Imperium kontratakuje jest… przemówienie Yody do Luke'a o tym, że "rozmiar znaczenia nie ma".


W 1980 roku fani Gwiezdnych wojen nie byli obciążeni dziesięcioleciami wiedzy o Jedi. Nie byliśmy do końca świadomi Mocy, jej siły i jej ograniczeń. Gdybyśmy chcieli zagłębić się głęboko w Moc i dowiedzieć się, „co daje Jedi jego moc”, byliśmy zagubieni. Nie mieliśmy bibliotek książek i komiksów z Gwiezdnych wojen do przeczytania, prawie tuzina filmów i niezliczonych godzin seriali animowanych do obejrzenia.

Mieliśmy jeden film z zabawnymi pomysłami.



A potem poznaliśmy Yodę: tę dziwną marionetkę, która niczym nie przypominała Obi-Wana Kenobiego czy Luke'a Skywalkera, ale miała być wszechmocnym Jedi.

Może mówił połamaną gramatyką, ale stał się bezpośrednim faworytem - i pokazał, dlaczego jest najmądrzejszym z Jedi - właśnie z tego powodu, co powiedział, a nie tego, jak to powiedział.
Rzeczywiście, ta jedna scena (trwająca zaledwie trzy minuty) dała nam kilka najczęściej cytowanych i najbardziej znaczących cytatów z całej franczyzy:

Nie próbuj. Rób albo nie rób. Nie ma próbowania.

„Musisz oduczyć się tego, czego się nauczyłeś.”

„Rozmiar znaczenia nie ma.”

„Sojusznikiem moim jest Moc i jest to sojusznik potężny.”

„Świetlistymi istotami jesteśmy, nie tą prymitywną materią.”
Wystarczy kilka słów - a potem jego triumfalny pokaz tego, czego Luke nie mógł zrobić, podnosząc X-winga z bagna - Yoda (i scenarzyści) odsunął zasłonę, rzucił światło na Moc i pokazał nam wszystkim jak tak naprawdę znaczy być Jedi.

Monolog Yody pozostaje najbardziej przejmującą i głęboką sceną nie tylko w Imperium kontratakuje, ale w całej sadze. Ta scena określa podróż Luke'a i ostatecznie zatacza koło w Ostatnim Jedi. Ta scena pomaga zdefiniować ścieżki, które później zobaczymy w podróżach Anakina, Rey, Bena i Ahsoki. To ta scena stanowi podstawę dziesiątek historii opowiedzianych we wszechświecie Gwiezdnych wojen.

Krótko mówiąc, to ta scena sprawia, że film… i Gwiezdne wojny są całością. (Dodatkowo, przejmująca ścieżka dźwiękowa Johna Williamsa zdecydowanie to podkreśla.)
- Nie. To pole asteroid jest absolutnie najlepszą sceną. - twierdzi Kelly Knox.

Przygoda. Podniecenie. Fan Gwiezdnych wojen pragnie tych rzeczy, a scena w polu asteroid w Imperium zapewnia emocje i o wiele więcej! Szybki pościg pośród gwiazd, komediowe rytmy, niezapomniana muzyka i… kosmiczny ziemniak? Z całym szacunkiem dla mądrości Yody czy wstrząsającego całą galaktyką wyznaniem Dartha Vadera, ale to właśnie pole asteroid jest najlepszą sceną w Imperium kontratakuje
To właśnie w niej kilkoro z naszych ulubionych rebeliantów znajduje się samotnie naprzeciw czterem gwiezdnym niszczycielom, eskadrze myśliwców TIE i całej masie asteroid, a do tego mają zepsuty hipernapęd - w scenie, która jest ideałem Gwiezdnych wojen. Zielone laserowe pociski wystrzeliwane przez TIE do Sokoła Millennium, gdy ten  lawiruje między masywnymi statkami kosmicznymi. A to przecież dopiero początek czterech minut niepowstrzymanej akcji. Sokół ani razu nie oddaje ognia, ale Hanowi Solo wciąż udaje się nieźle przerazić Imperium i oficerów na pokładach gwiezdnych niszczycieli.

C-3PO dostarcza więcej swojej komicznych zachowań i kultowych cytatów: „Szanse na udaną nawigację w polu asteroid wynoszą od 3720 do 1!”

Odpowiedź Hana Solo zaś pokazuje idealnie, dlaczego tak bardzo go kochamy: „Nigdy nie mów mi szansach!”

Kiedy Sokół wkracza w pole asteroid, emocje rosną jeszcze bardziej. Myśliwce TIE zamieniają potężne skały w ogniste wybuchy. Być może kiedyś słyszałeś, że niektóre z tych asteroid są tak naprawdę warzywami rzuconymi na scenę przez sprytną ekipę od efektów wizualnych i… wszystko jest prawdą. Asteroidy w oddali to rzeczywiście ziemniaki, co potwierdzili artyści Steve Rawley i Lorne Petersen w oficjalnym filmie zza kulis.
Scena sama w sobie jest zdumiewająca, ale dodaj ją do muzyki Johna Williamsa, a ścieżka dźwiękowa jest wszakże po prostu niezwykła. Chwyta cię jak duszenie przez Moc, gdy złowieszczy marsz imperialny rozpoczyna bicie serca - i nie chce wypuścić z tego uścisku. Podobnie jak Sokół, „Asteroids Field” unosi się i szybuje. Smyczki grane z zawrotną prędkością, energiczne rogi i trzaski talerzy sprawiają, że czujesz się jak byś sam znajdował się w samym środku pola asteroid, podczas gdy rebelianci dosłownie się przeciskają przez wąskie przesmyki między skałami.

Cała ta magia, zarówno na ekranie, jak i dziejąca się za jej kulisami, tworzy niezapomnianą scenę, która jest kwintesencją Gwiezdnych wojen. W filmie wypełnionym niezapomnianymi chwilami pościg wśród asteroid zdecydowanie wyróżnia się na tle innych.
 
Zgadzasz się z Jamiem? Kelly ma rację? A może oboje się mylą? Daj nam znać w komentarzach.

Źródło: StarWars.com

wtorek, 23 czerwca 2020

Przeczytaj pierwszy rozdział powieści The High Republic: Light of the Jedi!

Charles Soule obiecał nowe wieści na temat The High Republic i dotrzymał obietnicy - Del Rey i Lucasfilm opublikowali pierwszy rozdział powieści The High Republic: Light of the Jedi na IGN! Już dziś możecie przeczytać tutaj>>, która katastrofa w hiperprzestrzeni wywołała główne wydarzenia, które będą miały miejsce w cyklu wydawniczym The High Republic, który zacznie się ukazywać od stycznia 2021 roku. 
Soule ma do powiedzenia na temat tego rozdziału:
Ta zapowiedź daje nam pierwsze spojrzenie na moment, który na zawsze zmieni Wielką Republikę. Zniszczenie Legacy Run jest przyczyną katastrofy obejmującej całą galaktykę. Fragmenty zniszczonego statku towarowego zaczynają wylatywać z nadprzestrzeni z ultraszybkimi prędkościami, co oznacza, że ​​śmiertelne pociski szczątek mogą pojawić się w dowolnym momencie. W tym kryzysie Republika zwraca się do strażników pokoju i sprawiedliwości - Jedi.
Początkowe rozdziały Light of the Jedi przedstawiają epicką katastrofę oraz heroiczną, ekscytującą reakcję Republiki i Jedi na ratowanie życia i zakończenie kryzysu. To jednak dopiero początek. Katastrofa towarzysząca Legacy Run rozpoczyna o wiele większą historię; to naprawdę pierwszy kawałek dużo większej sagi.
Oprócz Avar Kriss, blond kobiety Jedi znajdującej się na środku okładki Light of the Jedi, Soule zidentyfikował również Wookieego Jedi z imienia jako Burryaga.

Wiemy już z opisów wydawców, że katastrofa w hiperprzestrzeni wywoła również wydarzenia w powieści Claudii Gray Into the Dark i powieści młodzieżowej Justiny Ireland A Test of Courage. Można założyć, że komiksy Cavana Scotta (Marvel) i Daniela José Oldera (IDW) również zajmą się tym momentem.

Co sądzicie o tym pomyśle jako punkcie początkowym na bardziej złożone wydarzenia Wielkiej Republiki, które, jak wiemy, będą obejmowały niektórych Jedi, a także tajemniczą, podobną do Wikingów frakcję zwaną Nihil.

Polskie wydanie Light of the Jedi niestety nie jest zapowiedziane, ani nie zapowiada się, żeby szybko zostało zapowiedziane. Podobnie sytuacja wygląda z A Test of Courage i Into the Dark oraz komiksami IDW i Marvela. Być może wydawnictwo HarperCollins, które przejęło dział książkowy Egmontu zaskoczy nas pozytywnie? Zobaczymy.

Przeczytaj więcej na temat cyklu The High Republic:

Recenzja: Star Wars. Vader - Dark Visions

Komiksów z Vaderem w roli głównej nigdy za wiele! Wydaje się, że jest to Credo wydawców komiksowych od lat. Darth Vader zawsze przyciąga wystarczającą liczbę czytelników. Nic więc dziwnego, że 19 listopada 2019 roku wydawnictwo Panini opublikowało mini serię Vader: Dunkle Visionen, kolejny tom, który obraca się wokół mrocznego Lorda Sithów. Oryginalnie komiks ukazywał się od marca do czerwca 2019 roku pod oryginalnym tytułem Vader: Dark Visions nakładem wydawnictwa Marvel.
W przypadku komiksu napisanego przez Dennisa „Hopeless” Halluma przedstawiono nam pięć rożnych historii, a nie jedną, spójną historię obejmującą cały tom. Zostały one narysowane przez różne zespoły ilustracyjne. Pod względem treści łączy je fakt, że wszystkie historie są o „zwykłych ludziach”, których ścieżka na krótko krzyżuje się z Darthem Vaderem i których życie zmienia się zdecydowanie (lub dla niektórych kończy się).

Ponieważ historie są bardzo różne, najpierw ocenię je indywidualnie, a następnie napiszę ogólny wniosek na temat całego tomu. W niemieckim wydaniu, które recenzuję, poszczególne historie niestety nie mają tytułów. Dlatego, jeśli to możliwe, wykorzystam tytuły amerykańskich zeszytów.

Opis dostarczony przez wydawce:
W ABSOLUTNYM MROKU CIEMNOŚĆ BĘDZIE ŚWIATŁEM                                         Darth Vader jest znany wewnątrz Imperium i wielu się go obawia. Lord Sith to symbol strachu - tajemniczy, nieosiągalny i najwyraźniej posiadający nadprzyrodzone moce. Otaczają go legendy, a każdy z jego przeciwników przewiduje najgorsze. Ale są miejsca w galaktyce, które są tak ciemne, okrutne i pozbawione nadziei, że nawet Mroczny Lord Sithów staje się tam postacią światła... iskrą nadziei w ciemności.

Dark Visions #1:
Pierwsza historia, która nie ma tytułu w oryginale, został narysowany przez Arifa Prianto. Chodzi o mieszkańca świata nietechnologicznego, którego plemię jest regularnie terroryzowane przez potwora. Darth Vader przypadkowo ląduje na tej planecie i stacza epicką bitwę z potworem, na którą bezimienny bohater patrzy z podziwem i ma nadzieję, że czarna, boska postać uratuje jego lud przed zagrożeniem ze strony potwora.

Osobiście bardzo trudno mi było „wejść” w ten komiks. Na kilku stronach stara się przedstawić cały naród i jego kulturę, co jest bardzo trudne. Fakt, że główny bohater nie ma imienia i nie można go nawet rozpoznać jako mężczyzna lub kobieta, nie przyczynia się do identyfikacji z tą postacią. Zwłaszcza rysunki jeśli chodzi o mimikę bohatera, która także pokazuje bardzo mało szczegółów, a tego nie lubię. Każdy, kto zna moje recenzje, wie również, że nie jestem fanem bezsensownego działania potworów. Pod tym względem nie uważam tego pomysłu za szczególnie kreatywny. Rysunki Vadera jako nadludzkiego bohatera są również bardzo przesadzone, prawdopodobnie aby uchwycić perspektywę podziwiającego bohatera. Wszystko to jest dla mnie trochę zbyt przesadzone i ukazano za dużo potęgi Vadera w zbyt krótkim czasie. Historia Vadera jako boskiego zbawiciela prostych ludzi została również przedstawiona w tym roku w Myths & Fables, ale moim zdaniem została pokazana znacznie lepiej.


Unacceptable:
Druga historia tomu koncentruje się na imperialnym dowódcy Tyluksie. W przeszłości widział na własne oczy, jak Vader zabił całą grupę oficerów. Teraz, gdy misja ma się nie powieść pod jego dowództwem, przeraża go, że Vader ukarze go w ten sam sposób i zrobi wszystko, co w jego mocy, aby złapać zbuntowanego szpiega, który mu uciekł.

Przesłanka tego komiksu, że oficer boi się Vadera, została oczywiście nieco odrzucona. Niemniej postać dowódcy jest interesująca, ponieważ ma tendencję do karania się z góry, dowodząc manewrami, które coraz bardziej wykańczają mózg i desperacko próbują złapać rebelianckiego szpiega. Pościg w kosmosie zawiera również całkiem kreatywne pomysły, których nigdy wcześniej nie widziałem i które bardzo dobrze mnie bawiły. Rysunki Jordana Boyda działają lepiej niż te z pierwszego komiksu. Jednak strach przed dowódcą jest zbyt przesadzony w wielu panelach. Myślę, że możesz także narysować spanikowaną osobę, nie wyglądając bezpośrednio jak topniejący naziści w Indianie Jones i poszukiwaczach zaginionej Arki.


Tall, Dark and Handsome:
Moim zdaniem w środku tomu jest najlepszy komiks z tej kolekcji. Tutaj spotykamy imperialną pielęgniarkę, która jest chorobliwie zakochana w Darthcie Vaderze, który jest regularnie leczony na jej oddziale. Ale nie tylko podziwia go w ciszy, ale naprawdę go prześladuje, a także zbiera zakrwawione drzazgi i podobne rzeczy, które pozostają po zabiegach na Vaderze na sali operacyjnej.

Bohaterka wygląda na szaloną z powodu swojej fetyszowej „miłości” do Vadera i dziwnych fantazji o przyszłości z Mrocznym Lordem. Ale to sprawia, że komiks jest tak interesujący. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy takiej postaci jak ta pielęgniarka. Wnosi powiew świeżości do kolekcji motywów Vadera, które widzieliśmy wcześniej. Szczególnie podoba mi się rysunki Davida Lopeza i Javi Piny. Ilekroć bohaterka wyobraża sobie swoją cudowną przyszłość z Vaderem, ilustracje wyglądają jak okładki książek. Kolory są mniej rażące, a rysunki wydają się miękkie, co bardzo dobrze podkreśla naiwność tych pomysłów. Podsumowując, komiks z powodzeniem realizuje niecodzienny, kreatywny pomysł, również graficznie.

Hotshot:
Czwarty komiks pokazuje nam Vadera z perspektywy młodego rebelianta. Kiedy pilot był dzieckiem, jego ojciec został zastrzelony przez szturmowców na jego oczach. Dlatego chce teraz zemścić się na Imperium.

Młody rebeliancki pilot jest sympatycznie przedstawiony i możesz identyfikować się z nim jako czytelnik ze względu na jego smutną historię. Jednak moim zdaniem w historii brakuje czegoś, co jest konieczne, by historia stała się kompletna. „Twist” na końcu nie jest dla mnie wystarczająco mocny i odpowiedni. Niespodzianka lub efekt aha jakoś nie przyszedł mi do głowy podczas czytania, więc pod koniec tej historii pomyślałem: Dobra, i to wszystko? Rysunki Stephena Mooneya są wykonane dobrze. Nawet drugorzędne postacie mają takie indywidualne cechy, że można je łatwo rozpoznać.

You can run…:
W ostatnim komiksie widzimy, jak barman poznaje Vadera, gdy ten maszeruje do swojej kantyny, aby zniszczyć świętujących tam rebeliantów. Barman ucieka, ale wpada do trującej rośliny w biegu, a następnie doświadcza Dartha Vadera w swoich halucynacjach w jeszcze bardziej przerażającej formie niż zwykle.

Ta historia nie ma w ogóle punktu zwrotnego ani zaskakującego. Podobnie jak w poprzedniej historii, marszczysz brwi i zastanawiasz się, czy to wszystko. Trująca roślina działa również jak bardzo tani lek, tylko po to, by pokazać Vaderowi groteskowo zniekształconemu pazurami i kłami. W każdym razie historia nie mogła mnie przekonać, również dlatego, że postać barmana nie jest szczególnie interesująca. Ilustracje w stylu horroru, zaprojektowane przez Marco Menyza, są odpowiednio przerażające, ale niestety całość nie jest moim gustem.

Wniosek:
Podsumowując, Vader: Dark Visions to raczej komiks, o którym zapomnimy szybko. Nic z tego nie zapamiętam. Historie są zbyt ogólne, mają zbyt mało interesujących i nowych rzeczy do opowiedzenia, lub ich bohaterowie nie są wystarczająco ekscytujący i interesujący. Ogólnie rzecz biorąc, wiele uwagi poświęcono wartościom pokazowym, a Vader jest pokazany jako lepszy wojownik lub rażąca wizja horroru. Ostatecznie jednak nie dowiadujemy się nic nowego o Mrocznym Lordzie Sithów. Jeśli nie przeczytasz tego komiksu, na pewno nie przegapisz niczego ważnego. Dla Vadera wszystkie spotkania ze zwykłymi ludźmi są zupełnie nieistotne i prawie ich nie pamięta. Oczywiście właśnie o to chodzi w tym komiksie: pokaż Vadera z punktu widzenia zwykłych ludzi. Ale moim zdaniem koncepcja nie zapewnia wystarczającej ilości emocji, które mogłyby wzbudzić moje zainteresowanie. Pokażcie mi coś nowego!

Ogólnie rzecz biorąc, komiksowi Vader: Dark Visions przyznaję ocenę 4 na 10.

Ogólna ocena: 4/10
Fabuła: 3/10
Rysunki: 4/10
Jakość wydania: 9/10

Dziękuję wydawnictwu Panini Verlags GmbH za przekazanie egzemplarza recenzenckiego.
Ich danke Panini Verlags GmbH für die freundliche Bereitstellung des Rezensionsexemplars.

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. Vader: Mroczne wizje
Tytuł niemiecki: Star Wars. Vader. Dunkle Visionen
Tytuł oryginalny: Star Wars. Vader: Dark Visions
Autor: Dennis „Hopless” Hallum
Rysunki: Brian Level, David Lopez, Geraldo Borges, Javi Pina, Jordan Boyd, Paolo Villanelli, Stephen Mooney
Tłumaczenie: Justin Aardvark
Wydawnictwo: Panini Verlags GmbH
Data premiery: 19 listopada 2019
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka
Cena: 15 € / 69,80 PLN (wersja niemiecka) / 76,70 PLN (wersja angielska)

Gdzie kupić:
BOOKCITY (wersja niemiecka)
BOOKCITY (wersja angielska)

poniedziałek, 22 czerwca 2020

George Lucas: "Zrobić, to czego nie dokonał jeszcze żaden człowiek" | Empire at 40

Twórca Star Wars udzielił StarWars.com, ekskluzywnego nowego wywiadu i z okazji 40-lecia Imperium kontratakuje patrzy wstecz na drugi rozdział sagi Skywalkerów. 
W głosie George'a Lucasa pojawia się nuta nadziei, gdy zastanawia się, czy zaskakujące odkrycie Dartha Vadera w Imperium kontratakuje mogło pozostać ukryte w dobie Internetu.

- „Myślę, że tak, to mogłoby być możliwe!” - mówi. - „Ponieważ rzecz polega na tym, że nie powiedziałem o tym nikomu - nikomu. I nie było go w żadnym ze skryptów. Nie było nawet w opowiadaniach. Trzymałem ten aspekt w tajemnicy i byłem jedynym, który o tym wiedział. Tak naprawdę dopiero w dniu, w którym kręciliśmy zdjęcia, powiedzieliśmy Markowi [Hamillowi], aby mógł odpowiednio zareagować ”.
Hamill, aktor, który grał Luke'a Skywalkera, był tylko trzecią osobą noszącą tajemnicę, po tym jak reżyser Irvin Kershner odciągnął go na bok i powiedział: „Ja o tym wiem. George o tym wie. A kiedy ci powiem, ty też będziesz wiedział.” - wspomina Hamill. - „To oznacza, że będą o tym wiedzieć wyłącznie trzy osoby. Jeśli to wycieknie, będziemy wiedzieć, że to ty się wygadałeś.”

Kilka tygodni później, gdy Lucas siedział przed kabiną nagraniową, a James Earl Jones recytował wiersz: „Nie, to ja jestem twoim ojcem” krąg poszerzył się o projektanta dźwięku Bena Burtta i mikserów dźwięku. - „Mikserzy, ci faceci naprawdę poświęcili się milczeniu. … Nie zamierzali nikomu o tym mówić..." - mówi z przekonaniem Lucas. - „Ale to wciąż było bardzo, bardzo mało osób, które wiedziały o tym, dopóki nie pokazano tego po raz pierwszy... Pod koniec, wraz z aktorami, tak naprawdę tylko około 12 osób o tym wiedziało.” Następnie Lucas ponownie rozważa swój początkowy optymizm. Mówi, że nawet z tuzinem ludzi trudno byłoby utrzymać coś takiego w dzisiejszym świecie. - „Sądzę jednak, że w obecnej erze z internetem takim, jaki jest, bardzo trudno jest mieć niespodzianki w filmie. Nie sądzę, żebyś mógł tak zrobić dzisiaj”.
„Coś, czego według mojego ojca nigdy nie powinienem robić.”

Na początku lat 70tych Lucas był buntownikiem w przemyśle filmowym: przeniósł się do Północnej Kalifornii w 1969 roku i nakręcił dwa filmy niskobudżetowe THX 1138 i American Graffiti. Aby upewnić się, że będzie miał szansę na kontynuację przełomowych Gwiezdnych wojen na własnych warunkach, wziął na siebie ciężar finansowania produkcji. W tym samym czasie budował dziedzictwo w postaci swojej firmy Lucasfilm w hrabstwie Marin i tworzył stały dom na północ od San Francisco dla zespołu efektów specjalnych w Industrial Light & Magic.

Część jego decyzji o takim podejściu do Imperium Kontratakuje wynikała z jego doświadczenia w pracy z dużym studiem 20th Century Fox przy pierwszym filmie z tej sagi. - „Studio przy Nowej Nadziei po prostu nas odcięło...” - mówi. - „Było wiele rzeczy, których nie zrobiliśmy, a które chciałem zrobić. Ale po prostu nie udało nam się dokończyć filmu… Mijał tydzień po tygodniu, aż oni nam powiedzieli: „Musimy wam odciąć fundusze...”. W tym czasie w film nadal brakowało sceny otwierającej. - „Powiedziałem wtedy: „Cóż, nie nakręciłem jeszcze początku filmu”. Wiesz, tej w której wkracza Darth Vader i tam jest bitwa, a księżniczka Leia z nim rozmawia. Nic z tego nie zostało nakręcone. A oni powiedzieli: „Nie obchodzi nas to. Film będzie bez tego.” Ostatecznie Lucas i ekipa pracowali długie godziny nad Nową nadzieją, aby nakręcić to, co mogli i zmieścić się w  terminie.

Gdy usiadł, aby zaplanować produkcję dla Imperium, Lucas wiedział, że będzie potrzebował większej kreatywnej kontroli niż wcześniej. - „Podjąłem wcześniej środki ostrożności, aby kontrolować kontynuacje, aby móc nadal robić filmy.” - mówi Lucas. - „Przejąłem kontrolę nad filmem, abym mógł zrobić wszystkie trzy, ponieważ wiedziałem, że jeśli nie masz naprawdę wielkiego hitu wraz pierwszym filmem, nie można tak naprawdę zrobić kolejnego. Zwłaszcza w tych dniach. I naprawdę nie miałem pojęcia, że ​​[oryginalne Gwiezdne Wojny] będą hitem, więc pracowałem z założenia, że ​​nie będą zarabiać pieniędzy i że tak naprawdę ciężko będzie ukończyć wszystkie trzy filmy. I mimo to byłem oddany tej sprawie”.

Oznaczało to także jego sfinansowanie, niemały wyczyn nawet po sukcesie Gwiezdnych Wojen. - „Szczerze mówiąc, najtrudniejszym aspektem było zapłacenie za to wszystko.” - mówi teraz twórca sagi. - „Aby móc przejąć kontrolę nad filmem, musiałem sam za to zapłacić. Aby to zrobić, zrobiłem coś, czego według mojego ojca nigdy nie powinien robić, a mianowicie pożyczyć pieniądze. Ale niewiele mogłem wówczas zrobić, ponieważ miałem tylko połowę pieniędzy na zrobienie filmu, więc musiałem pożyczyć drugą połowę, co wywarło na mnie duży nacisk ”.
Przygotowanie scenariusza gotowego do kręcenia było ciężkim doświadczeniem. - „Uczyłem się... Nie lubiłem pisać.” - mówi Lucas. - „W tym przypadku, Leigh Brackett zmarła dosłownie w dniu, w którym oddała pierwszy szkic scenariusza i nie był taki, jak się spodziewałem że będzie lub chciałem żeby był, więc utknąłem. Pracowałem wtedy z [scenarzystą] Larrym Kasdanem przy „Poszukiwaczach” Zaginionej Arki", ale jeszcze nie był wtedy gotowy Lucas zapytał jednak Kasdana, czy będzie pracował nad trzecim szkicem Imperium, szlifując aspekty i główne punkty fabularne drugiego szkicu. - „A on wtedy powiedział: „Skąd wiesz, że jestem dobrym scenarzystą?” - wspomina Lucas. - „Ja zaś odpowiedziałem: „Cóż, jeśli oddasz scenariusz, który nie będzie dobry, nasza umowa będzie nieaktualna. kiedy włączasz scenariusz, jeśli nie jest to dobre, umowa jest nieaktualna ”. Lucas pracował wówczas nad drugim szkicem „a potem, gdy czytałem Poszukiwaczy, on już pisał Imperium.”

Opóźnienia od samego początku
Do reżyserii, Lucas wezwał swojego przyjaciela Irvina Kershnera. -  „Przeniosłem Industrial Light & Magic tutaj do San Francisco, gdzie miało być od samego początku. Pracowałem nad stworzeniem Lucasfilm, który istniał, ale… tak naprawdę nie mieliśmy części merchandisingowej." - mówi Lucas. - „Wiedziałem więc, że mam wiele do zrobienia i będzie to bardzo trudne, ponieważ kiedy reżyseruję, naprawdę jestem tam 24 godziny na dobę przez cały tydzień. Pomyślałem, że potrzebuję trochę więcej czasu, aby uporządkować Lucasfilm. Dlatego właśnie czułem, że muszę zatrudnić innego reżysera… Nie mogłem prowadzić studia, budować ILM i reżyserować filmu w tym samym czasie ”.

Lucas i Kershner spotkali się, gdy Lucas studiował na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. - „Znałem Kershnera ze szkoły. Był moim przyjacielem i pomyślałem, że byłby do tego dobry, ponieważ był naprawdę świetnym reżyserem. A potem, kiedy zaczęliśmy film, myślałem, że będę mógł spędzić trochę czasu tutaj w San Francisco, próbując załatwić wszystko z firmą, ale jak się okazało, kiedy pojechali do Finse, aby nakręcić bitwę o Hoth, okazało się że jak wrócili byli opóźnieni o wiele tygodni i przekroczyli przewidziany budżet".




To opóźnienie na początku produkcji nadało ton prawdziwej lawinie przesuniętych terminów i zmian harmonogramu, co pozwoliło ukończyć film bliższy wizji Lucasa niż w przypadku pierwszych Gwiezdnych wojen, ale ze znacznie wyższym kosztem. - „Mieli kręcić [sceny na Hoth w Finse] w dwa tygodnie, a kręcili to w ciągu kilku miesięcy, więc byliśmy daleko w tyle za harmonogramem. To spowodowało wiele spustoszenia. Przewidywano, że przekroczymy budżet i już pożyczyłem wszystkie pieniądze, jakie mogłem. Poszedłem do banku, a oni powiedzieli „Nie, nie udzielimy pożyczki”. Co w zasadzie oznaczało, że przegrałem film”. Drugi bank zgodził się udzielić Lucasowi kolejnej pożyczki, pogłębiając presję finansową. - „A potem zdałem sobie sprawę, że film będzie po prostu co chwilę przekraczał budżet, jeszcze bardziej przekraczał budżet i ciągle przekraczał budżet, chyba że tam pojadę i będę kontrolował sytuację. Resztę czasu spędziłem więc w Anglii, pracując z Kershem i starając się, aby film został zrealizowany przy rozsądnym budżecie, na jaki mogliśmy sobie wtedy pozwolić ”.

W przeciwieństwie do jego doświadczenia z pierwszym filmem sagi, był tym razem zdenerwowany, jako producent, ale Lucas jednocześnie starał się bardziej współczuć z ekipą Imperium. - „Ponieważ finansowałem to, nie byłem dość drakoński, jeśli chodzi o to, jak go skończymy.” - mówi dalej Lucas. - „Musiałem zaakceptować fakt, że przekraczaliśmy budżet i tym samym przekraczaliśmy harmonogram”.

Po raz kolejny wizja Lucasa wymagała przekroczenia granic efektów specjalnych przy tworzeniu filmów. - „Każdy film, a zwłaszcza tego rodzaju filmy, od samego początku mają efekty wizualne, które są zawsze niezwykle trudne do wykonania i w każdym filmie trochę przesuwałem poprzeczkę o kilka stopni.” - kontynuuje Lucas. - „Wszyscy spanikowali i powiedzieli:„ Nie możemy tego zrobić!”. Lucas zawsze mógł nadążyć za uczuciami, szczerze wierząc w pomysłowość swojej załogi. - „Musiałem tam wejść i porozmawiać z nimi, abyśmy mogli przejść dalej i zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiono, czego nie dokonał jeszcze żaden człowiek. To zawsze stanowiło wyzwanie, dlatego upewnienie się, że załoga i wszyscy, a zwłaszcza pracownicy ILM, mieli entuzjazm do kontynuowania prac… Musisz być cheerleaderką i po prostu przekonać ich, że to zadziała, że ​​to będzie świetne."

Nie zawsze jednak tak było. - „W pierwszym przypadku ekipy produkcyjne na planie, z wyjątkiem działu sztuki, pomyślały, że ​​to żart. Nie byli tak zainteresowani filmem, pomaganiem czy robieniem czegokolwiek poza otrzymywaniem swojej wypłaty. Pracownicy ILM zawsze byli entuzjastyczni, ponieważ byli bardzo młodzi. A młodzi ludzie są entuzjastyczni." - ciągnie dalej Lucas ciepło chichocząc. - „Wiedzieli, że robimy coś, czego nigdy wcześniej nie robiono, a więc ich to ekscytowało i podnosiło ich morale. I chociaż przeszliśmy przez bardzo trudne niepowodzenia, musiałem tam być i być rodzicem i mówić: „Możemy to zrobić. Nie poddamy się. Musimy iść dalej. ” Musisz im tylko powiedzieć, że nawet jeśli wszystko wygląda tak jakby miało się zaraz rozpaść, to zaufaj mi, w rzeczywistości tak się nie dzieje.”
„Energia kinetyczna”

Na szczęście Lucas i zespół z Industrial Light & Magic nauczyli się ogromnie dużo przy pracy nad pierwszym filmem z przełomowymi efektami specjalnymi i pomysłowością zza kulis, takimi jak Dykstraflex, który był pierwszy system sterowania ruchem i który sprawił, że publiczność poczuła się jakby naprawdę pędzili w kosmosie w kokpicie X-winga. - „Pod względem efektów wizualnych po prostu nie można było tego robić. Nikt jeszcze ich nie robił, a my nie mieliśmy sprzętu, wiesz? Nie został jeszcze wynaleziony.” - przypomina sobie Lucas. - „W Nowej Nadziei opracowaliśmy wiele technologii. A faceci, którzy pracowali w ILM dopiero uczyli się, jak zrobić taki film."

- „Przenosiliśmy tę energię kinetyczną z części IV do części V, w którym można było przesuwać przedmioty, by wszystko poruszało się szybko, a film zyskał bardziej naturalny charakter. Wiesz, zrobiliśmy to samo, co zrobiliśmy z częścią IV. Wykonaliśmy małe animacje sekwencji bitewnej, małe animacje stick-figure.” Rozwiązanie to oparte na niskiej technologii „było jedną z bardzo wczesnych form prewizualizacji” - uzupełnia Lucas. Pozwoliło to na bardziej opłacalną produkcję. - „Jedynym sposobem, w jaki mogliśmy zrobić film i zrobić to za tę cenę, było użycie jak najmniejszej liczby klatek na każdym zdjęciu z efektem wizualnym, co oznaczało, że gdybym miał ujęcie z 32 klatkami, dałoby mi to 36 klatek i kilka czystych klatek po obu stronach.” Następnie dopasowywano gotowe ujęcia z efektami specjalnymi, aby upewnić się, że zostały one pocięte na taką samą długość jak animacje. - „Każda rama kosztuje 20 000 $, więc po prostu nie można było popełniać błędów.” - dodaje Lucas. - „Trzeba było naprawdę sprowadzić to do faktycznej ramy. Nikt nigdy nie próbował tego zrobić. I to jest jeden ze sposobów, dzięki którym film nie stawał się droższy”.
Triumf Mistrza Yody
Nigdy nie usatysfakcjonowany lekceważeniem lekcji wyniesionych z poprzedniego epizodu, Lucas nadal przesuwał granice filmowania dzięki efektom specjalnym na tak zwanym niebieskim ekranie w bitwie o Hoth czy przy mądrym i drobnym mistrzu Jedi - Yodzie.

Więcej niż marionetka, rekwizyt zwany Yodą był złożonym i najnowocześniejszym połączeniem technologii i artykulacji, który często psuł się na planie i musiał być odsyłany do warsztatu twórcy Stuarta Freeborna w celu naprawy. Dosłownie znajdując się w okopach pod linią zasięgu kamery Frank Oz i jego zespół pracowali nad stworzeniem niezapomnianego występu Yody.

Lucas także wiedział, że to będzie gra hazardowa - wymagająca powagi przesłania filmu na materiale i naturze Mocy, spoczywającego na małych ramionach tego dziwnego nowego kosmity. Kershner traktował Yodę jak aktora na planie, czasami rozmawiając z rekwizytem zamiast zwracać się do Oza znajdującego się poniżej. Miną jednak  tygodnie, zanim Lucas będzie pewien, że Yoda, jakim go dziś znamy, odniesie sukces.
- „Tak naprawdę nie zrozumiałem tego aż do pierwszego dnia kręcenia i oglądania dzienników oraz oglądania tego w akcji przy odpowiednich warunkach oświetleniowych.” - przyznaje Lucas. Podobnie jak wiele innych aspektów filmu, zespół pracujący nad stworzeniem złożonej kukiełki Yody wciąż wprowadzał na niej ostatnie poprawki. - „Wiele z tych rzeczy, takich jak Yoda, tak naprawdę skończyło się na godzinę przed kręceniem scen. Wszystko zawsze odbywało się  w biegu. W końcu zobaczyłem, że wszystko zostało skończone, złożone, odpowiednio oświetlone i wtedy wiedziałem, że to zadziała.”- opowiada Lucas. - „Wcześniej musiałem polegać na Franku Ozie. Frank świetnie spisał się na próbach, a Stuart Freeborn bardzo pilnie starał się doprowadzić kukiełkę do pracy, ale mnie to nie przekonało, dopóki nie zobaczyłem prawdziwego filmu ”.

Nawet wtedy, to publiczność musiała być naprawdę przekonana, do tego co widzi na ekranie. - „Gdyby to nie zadziałało, to oczywiste by było, że film jest okropny.” - Lucas zaznacza pragmatycznie. - „To by nigdy nie zadziałało ... A tak naprawdę nie wiesz tego, dopóki nie pokażesz efektu publiczności, a oni nie zaczynają wstawać, wychodzić i mówić, że to jest głupie.”
 „Byli tylko postaciami.”

Oczywiście Yoda odniósł sukces i podobnie jak poprzedni film, Imperium Kontratakuje stał się hitem kasowym i trwałym klasykiem. Wiele lat później, gdy nadszedł czas, aby nadać trylogii nowy kształt nazwany Specjalną Edycją, Imperium stał się filmem, który miał najmniej zmian, chociaż Lucas pracował nad poprawieniem sceny z Wampą i wymienił Palpatine'a. - „Mieliśmy drugą jednostkę, która próbowała nakręcić sceny z potworem Wampa i zajęło im to miesiące.” - wspomina Lucas okres obejmujący oryginalnej produkcję. - „Była to scena trwająca jedną minutę, może dwie minuty. Zajęło nam to mnóstwo materiału, ale tak naprawdę go nie dostaliśmy. Musieliśmy ją powtórzyć, kiedy wróciliśmy do San Francisco.”

Postacie takie jak Boba Fett wciąż zaprzątają wyobraźnię i znajdują swoje miejsce dla nowych opowieściach w Gwiezdnych wojnach takich jak Wojny klonów i Mandalorianin w wiele lat później w stale rozwijającej się galaktyce, którą zbudował Lucas.

Patrząc w przeszłość Lucas zauważa jednak, że: - „Nie był to najfajniejszy film do zrobienia, ale zdecydowanie był to satysfakcjonujący film. Wszystko wyszło dobrze. Nauczyłem się też kilku rzeczy. Pomyślałem, że mogę komuś innemu oddać reżyserię i nadal prowadzić firmę, zdałem sobie jednak sprawę, że to nie będzie możliwe. Odłożyłem więc firmę na bok i zostałem z Kershnerem pomagając mu przy realizacji.

Czterdzieści lat później nowe postacie w Imperium kontratakują, począwszy od mądrego mistrza Yody po uwielbiającego gładkie rozmówki Lando Calrissiana i kończąc na historii, która pozostawia bohaterów takich jak Luke Skywalker, księżniczka Leia Organa i Han Solo całkowicie pozbawionych szczęścia i pokonanych przez Dartha Vadera i Imperium, wciąż odbija się echem pośród fanów i widzów filmu. Mimo to, nawet teraz Lucasowi trudno jest dokładnie określić, co tak naprawdę dzieje się z Gwiezdnymi Wojnami, które tak długo pozostają z ludźmi. - „Cóż, naprawdę nie wiem...” - zastanawia się Lucas. - „Mimo, że jest to hołd dla filmów z lat 40tych i kosmiczna opera - w których postacie są dość kartonowe - bardzo ciężko pracowałem, aby stworzyć postacie, które byłyby na swój sposób kultowe i nadal byłyby wierne klasycznemu filmowi przygodowemu”.

Jego postacie były połączone ze sobą, ponieważ miały wspólne obawy i wątpliwości. Kierowały nimi moralne zagadki, które nie były tylko czarno-białymi dylematami. Każda postać miała złożoność, która zrodziła ich działania, sprawiając, że publiczność łączyła się z nimi i martwiła o nich, jakby byli ludźmi, których znali w prawdziwym życiu. - „Ich motywy były oparte na motywach psychologicznych, które istniały w mitologii od tysięcy lat.” - przekonuje Lucas, próbując odpowiedzieć na pytanie, co pomogło uczynić ich historie ponadczasowymi.

- „Mam na myśli to, że wiąże się to również z częścią IV, w którym po raz pierwszy traktowałeś kosmitów jak ludzi, jakby nie było w nich nic specjalnego, a oni po prostu wyglądają śmiesznie.” - dodaje. - „Były wyjątkowe, ale nie były potworami. Nie byli szalonymi kosmitami. Były tylko postaciami. I nie sądzę, żeby ktokolwiek widział to wcześniej i sadził, że komukolwiek będzie się to podobało.”
Źródło: StarWars.com
Tłumaczenie: Lupus