FILMY I SERIALE

środa, 24 lipca 2019

Odkrywamy Legendy: Star Wars. Tales of the Jedi: The Sith War

Po dłuższej przerwie z powrotem wracamy do naszej serii Odkrywamy Legendy! Dziś kontynuując nasze zmagania z Opowieściami Jedi przyjrzymy się bliżej 6-zeszytowej  serii komiksowej o dumnej nazwie The Sith War, mającej swą premierę dnia 15 sierpnia 1995 roku. Seria jest dziełem scenarzysty Kevina J. Andersona oraz rysownika Dario Carrasco.
Zeszyt 1
Edge of the Whirlwind

Gdy skończyłem czytać poprzednią serię, nie spodziewałem się, co przyznam szczerze, takiego rozpoczęcia tej historii opowiadającej o przygotowaniach do kolejnej wielkiej wojny na skalę galaktyczną.

Po pierwsze, zaskoczyło mnie to jak zaangażowano w to wszystko Mandalorian. Nie to żebym ich nie lubił, ale proces, w jakim dołączyli oni do sił Upadłego Jedi Ulica i jego towarzysza jest bardzo hmm... jak by to odpowiednio określić, naciągany? Naiwny? I choć podobał mi się ich występ, to uważam, że był on kompletnie niepotrzebny i stworzony chyba tylko po to by komiks zdobył większą popularność. 

Po drugie, dynamizm. Cała fabuła biegnie zdecydowanie zbyt szybko i nie pozostawia miejsca na szczegóły, których mi osobiście najbardziej w tym wszystkim brakowało, należałoby dodać, iż można to wszystko ze spokojnym sercem podzielić na trzy osobne numery i rozbudować. Naprawdę byłoby to korzystniejsze niż wpychanie trzech akcji na 26 stron. 

Po trzecie, brak konsekwencji. Ot były już Jedi przechodzi na ciemną stronę i nagle zapomina o wszystkim, co łączyło go z dawnym życiem, jakoby ono nigdy nie istniało i zapewne większość z was pewnie wspomniała w tym momencie Anakina, ale naprawdę jak by się na tym głębiej zastanowić w gwiezdnowojennym świecie brakuje postaci, których przemiana trwałaby dłużej niż pół godz. na srebrnym ekranie bądź 30 stron. 


Zeszyt 2
The Battle of Coruscant 

Zapewne sądząc po tytule, liczyliście na długą epicką bitwę o planetę-miasto? Nic bardziej mylnego! Choć fakt, jest tu bitwa o Coruscant, ale nie tak jak można to sobie wyobrazić, zajmuje ona raptem kilka stron, bowiem resztę zagarnia wątek na Yavinie 4 gdzie, Exar Kun zamierza przeciągnąć Jedi, których pozyskał w poprzednim numerze na ciemną stronę Mocy. Krótko rzecz ujmując, szału nie ma, ogona Hutta nie urywa. Choć są malutkie wyjątki, a dokładniej pojawiają się fragmenty naprawdę warte uwagi, choćby ten, kiedy Ulic spotyka swego brata wraz z dawnymi  przyjaciółmi. 


Zeszyt 3
The Trial of Ulic Qel-Droma

Zdecydowanie jeden z lepszych komiksów, jakie czytałem w całej serii Opowieści. Posiada on wszystko, co konieczne: interesujące wydarzenia, wartką dynamiczną akcję oraz zaskakujący finał. Minusem pozostać zaś może spora komplikacja tego wszystkiego, ponieważ w ciągu całej historii rzucani jesteśmy co rusz w inne miejsca, jak i sytuacje. Dla osoby, która nie za bardzo zna język angielski, może to wszystko wydać się naprawdę pokręcone oraz nazbyt przesadzone. W każdym razie ja odniosłem takie uczucie. Co zaś mnie najbardziej urzekło? To zdecydowanie proces schwytanego Ulica oraz walka Kuna, w której zauważyć możemy dobrze nam znaną broń właśnie opracowaną przez Exara.


Zeszyt 4
Jedi Holocaust

Tak, naprawdę powstał komiks o takiej nazwie  i nie, nie opowiada on o Rozkazie 66. A raczej o wielkim bałaganie, mordach na mistrzach Jedi oraz wysadzaniu planet i słońc. Tak, jednym słowem nawał rozmaitych pełnych akcji wydarzeń, które dalej nie pozwalają skupić się na rozwoju postaci, czego mi chyba najbardziej w całej serii brakuje. Jednakże podoba mi się tutaj mianowicie to, że nie jest to historia jednoosiowa (czyli w danym zeszycie poznajemy bardziej los tylko jednej ze stron, niźli drugiej) a sam pomysł, aby nowi mroczni lordowie zaczęli knuć przeciwko swym sojusznikom, choć oklepany zaliczam do nadzwyczaj udanych. 


Zeszyt 5
Brother Against Brother

I choć na piątym numerze przeciętnie kończą się serie, to w tymże przypadku mamy wyjątek, co zaś tyczy się samego zeszytu, to bezprecedensowo jest on najlepszym z wszystkich komiksów tej serii, który dane było mi przeczytać. Oś fabularna jest bardzo poruszająca, jednak nie przez to, że Ossus może zostać zniszczony, a zakon zgładzony, ale właśnie przez tak już w literaturze oklepany motyw walki brata z bratem. Co ciekawe spotkać się tutaj możemy z, właściwie to z niespotykanymi dotąd wydarzeniem, jakim jest przemiana jednego z mistrzów Jedi w drzewo, by ocalić starożytne artefakty. Zastanawia mnie tylko, czy to przez naturalne zdolności jego rasy, czy może jest to jakaś technika Mocy. No cóż, EU nie raz nas jeszcze zaskoczy.


Zeszyt 6
Dark Lord  

Wielki finał! Choć w sumie pozbawiony swej wielkości. Nie jest to bowiem pierwszy raz, gdy okazuje się, że środkowe numery pozostają lepsze niż samo zakończenie serii z cyklu Tales of the Jedi. Jest do dość przykre, bowiem odbiera całą radość, jak i również chęć do dalszego czytania. Oczywiście, żeby mnie ktoś tylko źle nie zrozumiał. Fabuła jest dobra, ba nawet bardzo dobra, a samo zakończenie bardzo kreatywne, ale dalej brakuje w tym wszystkim czegoś, co dodałoby takiego efektu WOW! Tak bardzo poszukiwanego i żądanego podczas zgłębiania ostatniego zeszytu serii. 

Podsumowując, dobra sześciozeszytowa komiksowa historia dobrze rozwijająca poprzednie serie. Na pewno każdy, kto choć trochę interesuje się wydarzeniami ze Starej Republiki powinien zgłębić się w Tales of the Jedi, ale od pierwszej serii, nie tej, bowiem trudno będzie połapać się w opisywanych wydarzeniach. Przeszkodą może pozostać również bariera językowa, ponieważ komiks nie został wydany w polskiej wersji językowej, (nad czym osobiście ubolewam). Kolejną przeszkodą mogą być rysunki, szczególnie dla fanów dzisiejszej kreski. Jeśli zaś zdecydujecie się, przełamać gwarantuje, że nie pożałujecie swojej decyzji! 


Ogólna ocena: 7/10
Fabuła: 7/10
Rysunki: 6/10


Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. Tales of the Jedi: The Sith War 
Autorzy: Kevin J. Anderson
Rysunki: Dario Carrasco 
Wydawnictwo: Dark Horse Comics 
Data premiery: 1 lipca 1996
Liczba stron: 148
Oprawa: miękka 
Cena: 17,95 USD
 

1 komentarz:

  1. Mnie się już zdarzyło czytać np trylogię od ostatniego tomu... ;p
    P.S. Ogon Hutta trudno urywalny jest. ;)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!