FILMY I SERIALE

piątek, 12 marca 2021

Star Wars Komiks, tom 11. Star Wars: Nadzieja umiera (1/2021) - recenzja

Około rok po wydaniu komiksu Star Wars: Bunt na Kalamarze (SWK 1/2020»), komiksowa seria Star Wars Marvela jest kontynuowana w historii Star Wars: Nadzieja umiera wydanej w Star Wars Komiks 1/2021 od Egmontu. Po wydarzeniach na rodzinnej planecie Mon Calamari Rebelia ma własną flotę. Decydująca zdrada i atak Imperium są kluczowymi elementami tej historii. Prawie cały tom jest zdominowany przez wielką bitwę, która dla Rebelii jest decydującą bitwą.
Opis komiksu:
DECYDUJĄCA BITWA DLA SOJUSZU
Po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci Rebelia znalazł nową nadzieję, ale brakuje jej statków kosmicznych, myśliwców i sojuszników. Dlatego rebelianci połączyli siły z Mon Calamari, którzy mają dużą flotę handlową. Królowa Trios z Shu-Torun pomaga rebeliantom przekształcić tę flotę i przystosować ją do wojny. Po tym flota zostanie rozmieszczona po całej galaktyce i będzie czekać na dalsze rozkazy. Ale podczas przekształcania floty dochodzi do pewnego incydentu i nagle Rebelia jest na skraju upadku...
Historia Nadzieja umiera została napisana przez Kierona Gillena, a zilustrował ją Salvador Larroca. Shu-Torun Lives, dodatkowa opowieść, w oryginale dołączona do zeszytu Star Wars #50, została zilustrowana przez Giuseppe Camuncoliego. Tłumaczenie na język polski wykonał Jacek Drewnowski.
Minęło kilka miesięcy od buntu na Mon Cala i według jednego z członków Lucasfilm Story-Group znajdujemy się w drugim roku ABY. Okręty Mon Calamari, które kilka miesięcy wcześniej przyłączyły się do Rebelii, są teraz w pełni wyposażone, uzbrojone i niebezpieczne dzięki planecie Shu-Torun. Aby to uczcić, Rebelia w Mako-Ta - bazie rebeliantów, która znajduje się praktycznie w gwiazdach - chce zorganizować wielką prezentację dla ważnych dyplomatów. Każdy, komu w głowie dzwoni teraz alarm, przeczytał wystarczająco dużo publikacji z Gwiezdnych wojen, aby wiedzieć, że to bardzo głupi pomysł. Oczywiście pojawia się Imperium i wysadza wszystko w powietrze, a Darth Vader zabiera ze sobą nawet Egzekutora, aby przyglądać się tej masakrze ze swojego flagowego gwiezdnego niszczyciela. Jest to debiut tego statku w głównej serii Star Wars, ponieważ wcześniej statek pojawiał się „tylko” w ściśle powiązanych seriach Darth Vader i Doktor Aphra. Na statku spotykamy również znajome twarze admirała Ozzela i generała Veersa.
Widzę, admirale Ozzel!
Darth Vader
Znane postacie zgromadziły się również po stronie rebeliantów: oprócz Lei Organy, Luke'a Skywalkera, Hana Solo i spółki, spotykamy także Mon Mothmę, Generała Dravena (znany z Łotra 1), Herę Syndullę (znaną z Rebeliantów), Jana Dodonnę, Wedge Antillesa i wielu innych. Wszystkie postacie mają swój charakter, co trochę mnie rozbawiło, zwłaszcza w przypadku generała Dravena, który miał miłą aluzję do Rogue One.
Nie licząc głupiego pomysłu, że Sojusz urządza przyjęcie w przestrzeni kosmicznej, Gillen bardzo ładnie poprowadził tę historię. Zgodnie z przewidywaniami Królowa Trios zachowywała się tak, jak poprosił ją Vader. Aby nie zagrozić swojemu ludowi i swojej władzy, zmanipulowała flotę rebeliantów w taki sposób, by stała się łatwym łupem dla Imperium. Ucieka, zanim Leia zdołała ją aresztować, ten wątek oczywiście będzie rozwijany w kolejnych tomach.


Reszta historii została pokrótce przedstawiona. Oczywiście rebeliantom udaje się uciec. Ale straty są wielkie, a Rebelia przeżywa poważną porażkę. Więc jeśli chodzi o fabułę, nie powinniśmy oczekiwać zbyt wiele. W zasadzie pokazywana jest „tylko” wielka bitwa kosmiczna, ale ma wszystko, co potrzeba, by sprawiała czytelnikom frajdę. Szczególnie podobała mi się walka pomiędzy Darthem Vaderem w jego TIE-Advanced i Sokołem Millennium.
Nie sądzę, aby tytuł Nadzieja umiera był szczególnie trafny. Z jednej strony termin nadzieja jest dla mnie zbyt blisko związany z Luke'iem Skywalkerem, a z drugiej strony sugeruje całkowite zniszczenie floty Mon Calamari. Oczywiście zniszczenie dużej liczby krążowników Mon Calamari jest dla rebeliantów niepowodzeniem, ale nie powinno sprawić, by ich nadzieja na zwycięstwo umarła.
W sumie komiks wypada nawet bardzo dobrze. Gdyby nie rysunki. Muszę przyznać, że czekałem na ten komiks od dłuższego czasu (w końcu to jubileuszowy 50 zeszyt) i przez ostatnie kilka miesięcy mogło narastać trochę zbyt wiele oczekiwań. Ale co jest nie tak z Salvadorem Larrocą? Wiem, że lubi rysować fotorealistyczne twarze, za którymi nie przepadam. Ale mógłbym to przeżyć, gdyby reszta też była tak narysowana. Ale zwykły, normalny styl komiksowy z realistycznymi twarzami? Nie jesteśmy na lekcji plastyki w piątej klasie, gdzie wycinamy zdjęcia z gazet i przyklejamy je do narysowanych przez nas elementów. Niestety, często odnosimy takie wrażenie patrząc na bohaterów. Nadzieja umiera nie jest wyjątkiem. Bardzo dobra historia historia jest dla mnie po prostu zrujnowana rysunkami. Owszem, są też fragmenty narysowane w całości jednym stylem, ale wtedy muszę zapytać: po co ta niekonsekwencja? Czy niektóre kadry, strony są warte więcej niż inne? Wolałbym, żeby jego styl był spójny i daleki od fotorealizmu.

Podsumowując, publikacji Star Wars Komiks (1/2021): Nadzieja umiera przyznaję ocenę 6 na 10, ponieważ rysunki niestety psują odbiór dobrej historii.

Ocena: 6/10
Fabuła: 8/10
Ilustracje: 5/10
Jakość wydania: 9/10


Szczegóły:
Tytuł: Star Wars Komiks, tom 11 (1/2021): Star Wars: Nadzieja umiera
Tytuł oryginalny: Star Wars. Vol. 9: Hope Dies
Autor: Kieron Gillen
Rysunki: Salvador Larocca, Giuseppe Camuncoli
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Egmont Polska
Data premiery: 12 marca 2021
Liczba stron: 148
Oprawa: miękka
Cena: 19,99 PLN

Gdzie kupić:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!