FILMY I SERIALE

wtorek, 17 listopada 2020

Recenzja: Star Wars. The Mandalorian: Chapter 11: The Heiress

W jedenastym rozdziale aktorskiego serialu z Gwiezdnych wojen, Din Djarin, Dziecko Pani Żaba docierają na księżyc Trask rozsypującym się Razor Crestem. Tym razem reżyserowany przez Dallace Bryce Howard odcinek zatytułowany Dziedziczka, wreszcie przybliża nieco naszego ulubionego łowcę nagród i jego małego podopiecznego do celu, ale to wcale nie oznacza, że ich podróż chyli się ku końcowi. Mniejsza ilość easter eggów (a przynajmniej na pierwszy rzut oka), która się w nim znalazła została z kolei zastąpiona dużą ilością akcji i powrotem kolejnej znajomej fanom twarzy.
Tradycyjnie, ostrzegamy przed potencjalnymi spoilerami dotyczącymi fabuły, easter eggów i w tym wypadku pierwszego aktorskiego pojawienia się tytułowej Dziedziczki.

Mandalorianinowi udaje się dotrzeć na księżyc Trask, a pasażerka, czyli Pani Żaba spotyka się ze swoim mężem. Din zostaje przez niego skierowany do portowej kantyny, gdzie zostaje następnie skontaktowany z grupą Quarrenów, którzy mają go zawieść do Mandalorian znajdujących się na Trask. Szybko okazuje się, że Quarrenowie kłamali i wcale nie mają przyjaznych zamiarów. Uratowany przez Mandalorian, których szukał dowiaduje się, że nie wszyscy Mandalorianie wyznają ten sam kodeks, co on i odlatuje. Bo-Katan Kryze (Katee Sackhoff) oraz jej towarzysze Koska Revees (Mercedes Varnado) i Axe Woves (Simon Kassianides) ratują go i Dziecko z rąk Quarrenów raz jeszcze, a następnie proponują wspólny napad na imperialny transportowiec w zamian za potrzebne Dinowi informacje o Jedi. Kryze przekonana, że może na nim znajdować się na nim Mroczny Miecz, który przywłaszczył sobie Moff Gideon, nie znajduje przysługującej jej dziedzicznym prawem broni, mimo to dziękuje Dinowi za współpracę i przekazuje mu informacje. Mandalorianin i Dziecko udają się na prowizorycznie naprawiony przez Kalamarianina Razor Cresta i lecą na planetę Corvus do miasta Calodan, gdzie mają szukać Ahsoki Tano.
Wpierw kilka słów o nowych aktorach w serialu. Katee Sackhoff zagrała Bo-Katan Kryze o czym dowiedzieliśmy się 12 maja 2020 roku i jeśli nie jesteście fanami od niedawna, to z całą pewnością kojarzycie to nazwisko. Przypomnijmy jednakże, że aktorka podkładała już głos tej postaci w dwóch serialach animowanych - Wojnach klonów i Rebeliantach. Możecie też ją kojarzyć między innymi z seriali takich jak The Flash, Battlestar Galactica czy CSI.  W postać Koski Revees wcieliła się Mercedes Varnado, debiutująca jako aktorka wrestlerka bardziej znana pod scenicznym pseudonimem Sasha Banks, będąca kuzynką słynnego rapera Snoop Dogga. W drugiego nowego Mando, czyli Axa Wovesa wcielił się z kolei brytyjski aktor, reżyser, scenarzysta i producent Simon Kassianides, którego możecie kojarzyć choćby z telewizyjnego serialu Marvela Agents of S.H.I.E.L.D. Imperialnego kapitana zaś zagrał Titus Welliver, znany z roli tytułowej w serialu Bosch, a także między innymi z seriali Lost, Deadwood czy Son's of Anarchy. Oficerów Imperium towarzyszących bezimiennemu Kapitanowi zagrali z kolei Phillip Alexander (Stargate: Origins) oraz Alexander Wraith (między innymi Agents of S.H.I.E.L.D, Orange Is the New Black, Hawai 5.0). Moffa Gideona pojawiającego się na chwilę w postaci hologramowej zagrał oczywiście ponownie Giancarlo Esposito.
W przypadku easter eggów, tym razem całkiem sporo z nich było mrugnięciami do wcześniejszych filmów, nie tylko tych związanych z Gwiezdnymi wojnami. Ośmiorniczka, która skacze na twarz Dziecka, to oczywiście kolejne nawiązanie do Obcego i tak zwanego facehuggera. Jeden z internautów 14 listopada na swoim Twitterze zauważył, że reżyserka Bryce Dallas Howard na samym początku odcinka powtórzyła scenę lądowania kapsuły z filmu swojego ojca Rona Howarda (reżysera Solo) zatytułowanego Apollo 13 z 1995 roku, co Bryce skomentowała: Świetne oko!! 100% poprawności :) Równie wprawne oko wyłapie także nawiązanie do oryginalnych Gwiezdnych wojen, czyli Nowej nadziei. W momencie lądowania na księżycu Trask wyświetlacz Razor Cresta pokazuje obraz zbliżeniowy, który jest łudząco podobny do kształtu Gwiazdy Śmierci, a do tego nawiązuje się tym obrazem do stylistyki lat 70tych. Na księżycu Trask używa się zmodyfikowanych maszyn kroczących AT-AT, które z powodzeniem służą za dźwig towarowy, który wyciąga Razor Cresta po prawie udanym lądowaniu z wody. Na księżycu Trask sporo także znanych nam doskonale Kalamarian, czyli pobratymców Ackbara czy Raddusa, jak również Quarrenów, którzy po raz pierwszy pojawili się w Powrocie Jedi. Należy też przypomnieć, że choć obie rasy znajdują się na Trask, nie jest to planeta systemu Mon Calamari, a Kol Iben. Nawiązaniem do Powrotu Jedi i ponownie do Sarlacca, o którym była mowa w rozdziale dziewiątym, jest także morski potwór mamacore, który był dokarmiany przez Quarrenów. Ów potwór, choć nie widzimy go w całej okazałości, wyłania się z toni właśnie niczym Saarlac i pochłania wózek z Dzieckiem, chwilę wcześniej pchnięty przez jednego z Quarrenów. Całkiem możliwe, że mamacore pochodzi z tej samej rodziny co Sarlacc czy Rathar. 

Kolejnym mrugnięciem do najwierniejszych fanów był oczywiście imperialny okręt typu Gozanti, który od czasu swojego zadebiutowania w serialu animowanym Rebelianci, pojawił się także w Solo i jak widać w rozdziale jedenastym, ten typ statku jest przez Imperium wykorzystywany nadal, nawet kilka lat po jego upadku. Po raz kolejny przypomina nam się też, że szturmowcy nie potrafią strzelać, co doskonale widać w widowiskowej wymianie ognia na okręcie Imperium. Skoro o Imperium mowa, to oficerowie i Kapitan mają na sobie mundury, które powinny być znane każdemu fanowi i będące dokładnymi replikami tych z oryginalnej trylogii. Warto też zwrócić uwagę na scenę w ładowni w której Bo-Katan nawiązuje łączność z Kapitanem za pomocą comlinka, będącym identycznym modelem, który używał C-3PO do łączności z Hanem i Lukiem na pierwszej Gwieździe Śmierci. Nawet szturmowcy wołają: zestrzelić ich - po czym jak to oni, mijają cel o włos. Jak to mówi obecnie młodzież: sentyment na pełnej. 
Możemy się z całą pewnością spodziewać, że nie będzie to jedyny występ Dziedziczki, czyli Bo-Katan Kryze w serialu, a sam odcinek z całą pewnością należy uznać za bardzo udany. Efektownych strzelanin, wyjętych trochę jak z gry komputerowej, bowiem nigdy za wiele. Cieszy też fakt, w jaki sposób twórcy nawiązują zarówno do uniwersum Gwiezdnych wojen, jak i spuścizny kina. Historia Dina i Dziecka przesunęła się tylko odrobinę, ale sądzę, że i tak nie można narzekać na brak atrakcji czy nudę, a przynajmniej nudę, która miałaby usypiać i nie cieszyć. Mandalorianin po raz kolejny w mojej ocenie okazał się niezwykle satysfakcjonujący i jedynym zarzutem jaki można mieć do jedenastego odcinka to jego długość - po wycięciu napisów oraz powtórki z poprzedniego odcinka zostaje bowiem niecałe pół godziny. Czasem mniej, oznacza więcej, ale w tym wypadku zdecydowanie chciałoby się więcej. Co zaś się tyczy Dina i Dziecka oraz ich wspólnej przygody na całe szczęście już niedługo dowiemy się czy spotkają Ahsokę Tano, czy znów im coś lub ktoś stanie na drodze do wypełnienia misji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!