FILMY I SERIALE

piątek, 22 listopada 2019

Recenzja: Star Wars. The Mandalorian: Chapter 2

Na drugi odcinek Mandalorianina, czyli pierwszego aktorskiego serialu ze świata Gwiezdnych Wojen nie trzeba było czekać długo, bo ten pojawił się zaledwie dwa dni po emisji rozdziału pierwszego. Tak jak wcześniej sugerowali twórcy - Jon Favreau i Dave Filoni - otrzymaliśmy bezpośredni dalszy ciąg pierwszego odcinka i rozwinięcie historii tajemniczego łowcy nagród, który kontynuuje swoją podróż, tym razem już z odszukanym wcześniej małym i słodkim towarzyszem. Ostrzegając przed potencjalnymi spoilerami, sprawdzamy jak wypadł odcinek z podtytułem Dziecko.
W pierwszym odcinku zadanie przestawienia nam głównej postaci, zarysowanie świata w którym będzie się poruszać i przede wszystkim zaczepienie zainteresowania historią udało się znakomicie. W drugim zastajemy Dyna Jarrena wracającego do swojego statku wraz z odnalezionym uszatym, zielonym dzieciątkiem, które praktycznie kradnie każdą scenę w której się pojawia. Okazuje się, że Mandalorianin nie opuści planety tak szybko jakby tego oczekiwał, bo Jawowie, którzy jak widać są wszędzie, rozebrali jego Razor Cresta na części. Z początku próbuje zbieraczy złomu wystrzelać, potem ich nieskutecznie goni, a następnie przekonany przez Kuiila, który przychodzi mu z pomocą, udaje się na negocjacje z Jawami, by Ci oddali mu części. Ci z początku niechętni, sugerują Jarrenowi by ten dla nich zdobył "jajo". Mandalorianin toczy więc bój z dużym włochatym i rogatym zwierzęciem, które najwyraźniej nie zamierza mu swojego jaja oddać. Nieoczekiwanie, dzięki pomocy ze strony zielonej istotki Dynowi udaje się zdobyć jajo, a następnie odzyskać części. 

Ta wydawałoby się pretekstowa fabuła (a właściwie w tym wypadku jej brak) drugiego odcinka zmieniła też nieco klimat, bo z westernu przeskoczyliśmy niemal do slapstickowej komedii. Jawowie przedstawieni zostali jako złośliwcy, którzy umieją się bronić nawet przed Mandalorianinem, nie dają sobie w kaszę dmuchać, a do tego zawsze wiedzą czego chcą. Dyn Jarren z kolei, mimo twardego i milczącego charakteru daje się poznać jako człowiek wybuchowy, łatwo wpadający w irytację oraz niekoniecznie tak niezwyciężonego jak pokazano nam wcześniej. Prawdziwą słabość, przy której nie tracimy jednak sympatii do tej postaci, widać w potyczce z broniącym swojego jaja rogatym stworem - jego zbroja zostaje pokiereszowana, a on sam całkiem nieźle poturbowany. Element humorystyczny, przy którym nie sposób się nie uśmiechnąć, pojawia się także ze strony zielonego uszatego maleństwa, które jak się okazuje jest silne Mocą. Najpierw próbuje pomóc Mandalorianinowi opatrywać rany, a na koniec zatrzymuje szarżującego stwora i... zapada w smaczną regeneracyjną drzemkę. Przy tej ostatniej wspomnianej scenie, aż się przypominają słowa Yody, który mówił do Luke'a Skywalkera że "rozmiar się nie liczy i nie po nim masz oceniać innych".
Znalezione obrazy dla zapytania the mandalorian chapter 2
Wyraźny komediowy ton drugiego odcinka nie jest jednak głupawy, ani infantylny, a raczej rozluźniający wobec intensywnego, dość mrocznego poprzednika, ale zarazem idealnie wpisujący się w charakter opowieści i przypominający o żartobliwych momentach znanych zarówno z oryginalnej trylogii, jak i tej prequelowej, wreszcie z Łotra czy Hana Solo (i paradoksalnie to właśnie im najbliżej tutaj w owym komediowym założeniu drugiego odcinka). Ponownie zaskakuje tutaj dbałość o szczegóły oraz smaczki, choćby takie jak pokazanie kokpitu piaskoczołgu Jawów, czy budowanie napięcia wokół relacji Mandalorianina z innymi postaciami oraz w tym wypadku z zielonym maleństwem, z pomocą którego być może poznamy nieco więcej szczegółów dotyczących rasy Yody. Osobiście będzie mi bardzo przykro jeśli okaże się, że w kolejnych odcinkach ten wątek zostanie porzucony na rzecz innego, ale póki co wszystko wskazuje na to, że będzie to znaczący element tej opowieści. Z innych kwestii bardzo mi się też podobało, że główny bohater nie jest taki niezniszczalny i niepokonany, jak można by o nim myśleć, co w mojej ocenie również jest ukłonem do Łotra i tamtejszego faktu uśmiercenia postaci - tu raczej za szybko nie należy się jednak spodziewać tak radykalnych zakończeń, tym bardziej, że już zaczęła się produkcja drugiego sezonu serialu. Widać też, że twórcy mocno postawili na jego rozwój - nie tylko związany ze zbroją - ale także ten wewnętrzny, który mam nadzieję zaowocuje zakwestionowaniem rozkazów i zobowiązań wynikających ze zlecenia, które właśnie Dyn Jarren wykonuje. Czy zielony daleki krewniak Yody dalej będzie kradł wszystkie sceny ze sobą? Z czym będzie musiał zmierzyć Mandalorianin i jak będzie ewoluować jego postać? To tylko nie liczne z nurtujących, zapewne nie tylko mnie, pytań, na które odpowiedzi poznamy w trzecim oraz kolejnych odcinkach, na które czekam z wypiekami - a w przypadku seriali to najlepsza rekomendacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!