FILMY I SERIALE

sobota, 6 kwietnia 2019

Star Wars: Cienie Imperium - projekt multimedialny

Cienie Imperium dziś są tylko częścią starego kanonu określanego jako Legendy. Ta niekanoniczna już powieść z Rozszerzonego Wszechświata, do dziś pozostaje jedną z najważniejszych i najbardziej cenionych książek dziejących się w świecie Gwiezdnych wojen, była też  pierwszym projektem multimedialnym w cyklu. Oprócz książki powstała między innymi seria figurek, gra komputerowa, komiksy oraz specjalny soundtrack. Przyjrzyjmy się zatem muzyce napisanej przez Joela McNeely'ego i częściowo książce oraz komiksom związanym z projektem. Ostrzegam jednak przed potencjalnymi spoilerami odnośnie fabuły.
W 1996 roku, czyli na krótko przed pojawieniem się w kinach edycji specjalnej oryginalnej trylogii, postanowiono zrealizować historię, która będzie działa się pomiędzy Imperium kontratakuje a Powrotem Jedi. Wówczas był to obszar dziewiczy, szybko też się okazało, że wraz z kultową trylogią Thrawna Timothy'ego Zahna będzie to początek wysypu książek, które później złożą się na Expanded Universe. Oczywiście, pierwszą była słabiutka powieść Spotkanie na Mimban Alana Dean Fostera z 1978 roku napisanego na podstawie odrzuconych pomysłów George'a Lucasa, ale to właśnie Zahn i Perry doprowadzili do ekspansji, nie tylko literackiej, najsłynniejszej galaktyki. Projekt zakładał, by wykorzystać w pełni możliwości "pełnego obrazu filmowego" bez zrobienia filmu kinowego. Cienie Imperium objęły powieść, także w wersji młodzieżowej, komiks, audiobook (na długo przed wielkim boomem na ten nośnik!), grę karcianą, komputerową, figurki, modele statków, różnego rodzaju lalki i oczywiście pełnowymiarowy soundtrack, a także wiele innych gadżetów.
Okładka polskiego wydania powieści
Na okładce polskiej edycji powieści wydanej przez Amber w czerwcu 1998 roku (oryginał pojawił się za granicą w maju 1996 roku), można było przeczytać następujący opis fabuły: 
Han Solo od pół roku jest jeńcem Imperium. Teraz Darth Vader wyznacza nagrodę za głowę Luke'a Skywalkera. Rozpoczyna się największe polowanie w dziejach galaktyki. Lord Vader nie wie jednak, że ma potężnego przeciwnika, który również pragnie śmierci rycerza Jedi... 
Okładka jednego z komiksów oryginalnej serii
Niewiele mówi więc o tym co czeka nas w samej książce. A w niej obok znanych postaci, także mojego ulubionego łowcy nagród Boby Fett, pojawił się po raz pierwszy Książe Xizor, zarządzający przestępczą organizacją Czarne Słońca czy przemytnik Dash Rendar latający zmodyfikowanym koreliańskim frachtowcem klasy YT-2400 Outrider, dużo nowocześniejszym od "latającego złomu" czyli Sokoła Millennium. W książce nie brakuje licznych konfrontacji, pościgów i epickich bitew. Dziś ta książka, podobnie jak wszystkie związane z nią gadżety, w tym interesująca nas ścieżka muzyczna to prawdziwe białe kruki. Czytałem ją tylko raz, gdy pożyczył mi ją kumpel, który z kolei wyhaczył ją na jednej z wyprzedaży w antykwariacie, krótko po premierze niesławnego epizodu pierwszego, czyli Mrocznego widma. Soundtrack przypadkiem zaś znalazłem w internecie już jakiś czas po przeczytaniu książki, którą nadal wspominam bardzo dobrze. Muzyka zawarta na tym albumie od razu przywróciła wspomnienia z lektury i dosłownie wyświetliła mi przed oczami i uszami cały film, scena po scenie - zupełnie tak jakby się go oglądało, a w tym wypadku wyobrażało.

Joel McNeely, który skomponował muzykę do projektu Cienie Imperium zaczął współpracę z Lucasfilm na początku lat 90, kiedy to zajmował się tworzeniem muzyki na potrzeby serialu Kroniki młodego Indiany Jonesa. Podobno w tym samym czasie razem z Lucy Autrey Wilson (ówczesnym dyrektorem publikacji w Lucasfilm) rozważał napisanie muzyki do trylogii Thrawna, ale niestety nigdy do tego nie doszło. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się plany multimedialnego projektu, który stał się ostatecznie Cieniami Imperium. Powstała wówczas płyta trwająca ponad pięćdziesiąt minut i zawierająca dziesięć ścieżek. McNeely potrzebował do jej zrealizowania dziewięćdziesięcioosobowej orkiestry, którą została Royal Scottish National Orchestra oraz stu pięćdziesięcioosobowego chóru. W muzyce wykorzystał także fragmenty stworzone przez Johna Williamsa, a mianowicie słynny motyw przewodni, The Imperial March oraz fragmenty Binary Sunset. Nagraną muzykę zmiksowano i zmasterowano z kolei w słynnym studiu Abbey Road w Londynie. Muzyka z płyty miała swoją premierę na specjalnym koncercie w szkockiej Royal Concert Hall w dniu 3 marca 1996 roku, gdzie McNeely wykonał ją razem z kilkoma innymi tematami z dotychczasowych filmów. Wydano ją na płycie kompaktowej oraz na kasecie magnetofonowej i zawierała tę samą oprawę graficzną co książka czyli ilustrację Drewa Struzana.

Okładka płyty z soundtrackiem
Płytę otwiera słynny motyw Johna Williamsa otwierający każdy film, którego zabraknąć po prostu nie mogło. Motyw łączy się z innym fragmentem zaczerpniętym z filmowej sagi, a mianowicie z utworem Carbon Freeze odnoszącym się do sceny z Imperium Kontratakuje w którym Han zostaje zamrożony. Leia Organa po chwili jednak budzi się z tego koszmaru i zostajemy rzuceni prosto w wir bitwy o Gall. Dash Rendar zdradza Lando Calrissianowi  lokalizację gdzie ma znajdować się statek Boby Fetta, Slave I. Gall, księżyc znajdujący się na Odległych Rubieżach szybko staje się polem bitwy w przestrzeni kosmicznej, gdzie Luke Skywalker, Calrissian i Eskadra Łotrów wpadają prosto w pułapkę zastawioną przez Imperium. Tymczasem Rendar ściga Fetta. Ośmiominutowy utwór rozkręca się powoli, spokojnym motywem, który wprowadza w akcję, następnie rozpędza się do szybszych, bitewnych fragmentów, w którym można usłyszeć Alliance Battle Hymn napisany przez McNeely'ego, nagle wszystko cichnie, by po chwili znów rozkręcić się marszowo w duchu kompozycji Williamsa.

Przenosimy się na Coruscant, czyli do Imperial City. Przez iluminatory obserwujemy panoramę stolicy galaktyki. Powitalna fanfara i znajdujemy się już w Monument Plaza. Na uwagę zasługuje świetny, monumentalny fragment z chórem, a na koniec mamy powtórzenie początkowych fragmentów. Szybki przeskok i jesteśmy na piaszczystej Tatooine, gdzie Luke odwiedza opuszczoną chatkę Bena Kenobiego.  Tu zostaje napadnięty przez gang na skuterach, Luke'owi udaje się zbiec, uciekając w stronę Żebraczego Kanionu, ale gang rzuca się za nim w pościg. Skywalkera ratuje Dash Rendar, który w tym utworze dostał swój własny motyw przewodni. Fantastyczny to utwór, który od razu rzuca nas w wir akcji, szybki i posiadający niepokojącą, dynamiczną atmosferę idealną do sceny pościgu. Bardzo dobrze przedstawia się też krótki, ale wpadający w ucho wspomniany już motyw Dasha Rendara. W kolejnym, zatytułowanym The Southern Underground towarzyszymy Lei i Chewbacce w podróży do podziemi Coruscant, gdzie szukają niejakiego Spero, który przekaże im informacje o Czarnym Słońcu. Ten krótki utwór jest delikatny, ale przepełniony niepokojem i brudem, zupełnie jakbyśmy ocierali się o mieszkających w ciemnościach żebraków, wyrzutków i wszelki margines społeczny galaktyki. Interesujące jest zakończenie utworu, które może przywodzić na myśl muzykę z baletu Siergeja Prokofieva Romeo i Julia.

Okładka polskiego wydania gry
Kolejnym znakomitym utworem jest mroczny Xizor's Theme. Najpierw czeka nas podróż przez Pałac szefa organizacji Czarne Słońce, słyszymy jęki przetrzymywanych w jego czeluściach więźniów, ponownie pojawia się partia chóru, po czym stajemy oko w oko z Księciem Xizorem. McNeely powiedział o tym utworze, że zależało mu na zawarciu w nim całej nikczemności jego postaci, atmosfery z horrorów i jednocześnie zaznaczyć jego niezwykle wyrafinowany gust. Udało się to według mnie znakomicie i jest to jeden z najbardziej intrygujących utworów na tym książkowym soundtracku. Równie niesamowity jest The Seduction of Princess Leia. Walc, ponownie przywodzi na myśl muzykę Prokofieva i genialnie oddaje klimat sceny, w której Książe Xizor próbuje uwieść Leię. To utwór, w którym drzemie ogromna pasja, delikatność i jednocześnie groza. Finałowy "motyw feromonów" genialnie zostaje przerwany gwałtownym uderzeniem, w którym Chewbacca przerywa miłosne zaloty. Night Skies ponownie stawia na atmosferę, na moment pojawia się tutaj nawet Marsz Imperialny.

Zbliżając się powoli do finału, udajemy się ze Skywalkerem, Chewbacką, Rendarem, Calrissianem i technikiem Benedictem Vidkunem w podróż przez ścieki pod pałacem Xizora, przez które się przebijają, by uratować Leię. McNeely'owi jak podkreślił, zależało na oddaniu niewyobrażalnego smrodu, wszelkich zacieków i obrzydliwości czyhających w kanałach. Utwór rzeczywiście wydaje się być oślizgły i nieprzyjemny wręcz w odbiorze.  The Destruction of Xizor's Palace to zwieńczenie historii w niemal jedenastominutowej suicie. Na początek pojawiają się chóry, zwiastujące koniec Księcia, a następnie przyspieszamy. Naszym bohaterom udaje się przebić do pałacu i odnaleźć księżniczkę. Sytuacja się komplikuje, gdy wybucha detonator przygotowany przez Calrissiana, zaczyna się desperacka ucieczka z walącego się pałacu Xizora oraz bitwa pomiędzy Eskadrą Łotrów a siłami Imperium, które pojawiły się na wezwanie Księcia Xizora. Mocne, bardzo intensywnie rozbudowane fragmenty, z epickim chórem i wieloma dramatycznymi przejściami. Fantastycznie zostały tutaj połączone główne motywy ścieżki, od fragmentu poświęconemu Xizorowi, przez kolejne przywołanie Marszu Imperialnego, motyw Sojuszu Rebeliantów, aż po finałowe zwieńczenie, które informuje, że to koniec tej opowieści, ale początek kolejnej, równie porywającej i trzymającej w napięciu, co Cienie Imperium.

Okładka jednego z oryginalnych wydań "Ewolucji"
Warto w tym miejscu wspomnieć też o komiksach, które doczekały się dwóch serii - tej nawiązującej bezpośrednio do książki i gry komputerowej oraz jej kontynuacji z podtytułem Ewolucja. Ta pierwsza seria wyszła nakładem Marvel Comics w tym samym czasie co książka i soundtrack ukazując się od maja do października 1996 roku składając się na sześć zeszytów. W Polsce komiks został wydany w grudniu 2001 roku za pośrednictwem Egmont Polska w formie wydania zbiorczego. Publikacja została ponownie wydana 12 sierpnia 2015 roku w ramach serii wydawniczej Legendy, więcej o niej możecie przeczytać tutaj>>. Druga seria, czyli Ewolucja ukazywała się od lutego do czerwca 1998 roku i zamykając się w pięciu zeszytach, które później również zostały wydane zbiorczo. W takiej właśnie formie pojawił się u nas w 27 września 2017 roku w ramach cyklu Star Wars Legendy (więcej tutaj>>), nakładem wydawnictwa Egmont Polska. Opowiada ona o losach Guri po śmierci Xizora. Replikantka postanawia przeprogramować swe instrukcje i zapomnieć o wszystkich niegodziwościach, jakie dokonała w życiu. Jednocześnie jest ścigana przez siostrzenicę Xizora Savan i naukowca Spindę Caveela. W historię wkrótce wmieszają się też między innymi Luke Skywalker i uwolniony z rąk Jabby Han Solo. Komiks ponownie napisany przez Steve'a Perry'ego ciekawie rozwija wątek pobocznej postaci Cieni Imperium, stawia pytania o człowieczeństwo i obfituje w liczne zwroty akcji dzięki czemu czyta się go naprawdę szybko, choć osobiście uważam, że przedstawia on się fabularnie znacznie mniej interesująco niż opowieść z oryginału. Na szczęście od strony realizacyjnej, czyli rysunkowej za którą to odpowiedzialny był Ron Randall, jest bardzo dobrze i jeśli nosem można kręcić na historię i jej sens, to przynajmniej obrazki rekompensują ten zarzut. Oczywiście, Ci którym bardziej pasują komiksy na pewno jeszcze bardziej docenią ten dalszy ciąg historii, a tym samym projektu, jednak dla mnie przez cały czas lektury wydawał się zrobiony nieco na siłę.

Dziś, kiedy Cienie Imperium są tylko częścią Legend, a nie kanonem, sięgając po tę książkę i po tę muzykę, dodatkowo jeszcze mocniej dostrzega się jej niezwykłość. To sentymentalna podróż do galaktyki, którą dobrze znamy, ale która nigdy nie będzie już taka sama. Podróż do czasów przed wyrzuceniem wielu wspaniałych (lub mniej udanych) opowieści z Rozszerzonego Wszechświata do kosza na śmieci. Jedno jest jednak pewne, że zarówno Cienie Imperium, jak i każda inna książka przesunięta do Legend nie zostały nam odebrane na zawsze, wciąż możemy przeżywać te historie na nowo. Ten projekt multimedialny także tego dowodzi, był ogromny, atrakcyjny i taki pozostanie. Moim zdaniem szczególnie muzyka, którą do książki napisał McNeely zasługuje w całym projekcie uwagę,bo bardzo dobrze sprawdza się nie tylko razem z powieścią, ale także poza nią. Jest efektowna, bardzo spójna i doskonale oddaje jej dramatyczny charakter. Ogromną zaletą jest także to, że nawiązanie do oryginalnej ścieżki filmowej napisanej przez Johna Williamsa jedynie zostało tutaj zasygnalizowane, a nie natrętnie wpisywane w każdy poszczególny dźwięk. McNeely stworzył muzykę, która jedynie nawiązuje do niej, jest w pełni autorskim i przemyślanym dziełem. A całym projektem naprawdę warto się zainteresować, bo ani wcześniej, ani później, nawet w przypadku Mocy wyzwolonej>>, nie pozwolono sobie na taką skalę i rozbudowanie pomysłu multimedialnej historii, którą można było przeżywać na tak wielu płaszczyznach.
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach LupusUnleashed. Na potrzeby tej publikacji został zmodyfikowany, poprawiony i uzupełniony. 
Cała płyta dostępna jest do odsłuchu na Spotify.
 Krzysztof "Lupus" Śmiglak (https://lupusunleashed.blogspot.com)

1 komentarz:

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!