FILMY I SERIALE

czwartek, 7 stycznia 2021

Star Wars: The High Republic #1 - recenzja

   Po przedwczorajszej livestreamowej premierze serii wydawniczej The High Republic powoli zaczynamy dostawać pierwsze jej owoce. Jakiś czas temu w Star Wars Insider pojawiło się pierwsze opowiadanie z THR. Wczoraj na rynek anglojęzyczny wyszła powieść cenionego scenarzysty komiksowego z uniwersum, Charlesa Soule'a - Light of the Jedi, a dziś światło dzienne ujrzał pierwszy numer komiksowej serii Marvela, zatytułowanej po prostu The High Republic. Jego recenzja będzie zawierała lekkie spoilery, więc ostrzegam każdego czytelnika przed ewentualnym zepsuciem sobie zabawy.
  Scenarzystą tego numeru jest również znany nam już z chociażby z dramatu Dooku: Jedi Lost czy serii Co kryje Dzika Przestrzeń?, Cavan Scott. Za rysunki odpowiadał stosunkowo świeży w SW Ario Anindito. Okładka, którą możecie zobaczyć poniżej, została stworzona przez niezawodnego Phila Noto (którego absolutnie ubóstwiam!). 

  Nie ukrywam, iż mam wysokie oczekiwania względem tego, co wychodzi w ramach tej serii wydawniczej. Ten komiks jest pierwszym dziełem z The High Republic, które przeczytałem. I tak, powitała mnie nowa oś czasu uniwersum, z przyporządkowanymi filmami i serialami do danej ery. Tam został również zaprezentowany piękny emblemat Wysokiej Republiki. Na następnej stronie czekało intro w kultowym dla serii stylu, wprowadzającym czytelnika w obecną sytuację. A w nim mowa o starcie stacji Starlight Beacon, kwitnącej Republice i szlachetnych Jedi jej broniących. Ale również o czyhających nań nowych zagrożeniach, również dla samej Mocy, jak to określono. Jak wiadomo, seria Marvela dzieje się zaraz po Light of the Jedi, a więc już po Wielkiej Katastrofie z udziałem Nihili.
  W skrócie, lądujemy na planecie Shuraden na granicy Republiki, gdzie orbituje również wspomniany Starlight Beacon. Tam na protagonistkę serii, padawankę Keeve Trennis czeka próba, która ma uczynić z niej pełnoprawnego rycerza Jedi. Sama próba przypominała mi trochę jeden z treningów Naruto Uzumakiego na górze Myoboku - wspinaczka na wysokie, strome stożki. Ciekawy pomysł, jednak proces przerywa atak gigantycznych owadów ridadi, które co jakiś czas migrują z planety na planetę, podążając za sygnałem magnetycznym gwiazdy w najbliższym układzie. I wtedy Keeve pdejmuje decyzję, która prowadzi do jej prawdziwego sprawdzianu. Jednocześnie w Starlight Beacon trwają przygotowania do oficjalnego otwarcia stacji, które ostatecznie wieńczy ten numer. 


  Numer wykorzystuje znane nam już postaci, czy to dłużej, czy krócej - jest tu Avar Kriss, protagonistka Light of the Jedi, która w trakcie numeru obejmuje zaszczytną funkcję marszałka stacji. Jest też mistrz Keeve, Trandoshanin Sskeer, z którym, jak się okazuje, od niedawna "coś dolega". Nie przeszkadza to mu jednak w głoszeniu akuratnych nauk dla swej uczennicy (chociażby o głoszeniu pustych frazesów, czy w ogóle zaplanowaniu tej całej próby). Autorzy więc teasują nam jakąś tajemnicę na przyszłe numery. Osobiście podejrzewam, że z tym wątkiem będzie się wiązać drugie czyhające na Jedi zagrożenie, czyli drengiry, rośliny-agresorzy. U boku innego, jednego z nieznanych nam wcześniej wielkich mistrzów Zakonu pojawia się drugi, ale tym razem bardzo znajomy, Yoda. Wbrew temu, czego można było się spodziewać po livestreamie autorów, Yoda jest już przedstawiany jako ktoś bardzo poważany i z wielkimi zasługami. Poznajemy mistrza Jedi, będącego chodzącą encyklopedią, który też wygląda całkiem przyjemnie. 

   Podoba mi się, w jaki sposób rozpoczyna się droga Keeve. Jest ona wciąż lekko niepewna swoich umiejętności, pełna obaw i zdekoncentrowana, ale jednocześnie zdeterminowana, pełna zapału i na pewno ma potencjał. Sympatię wzbudza także jej nieokrzesanie, zdarza jej się kląć przy przełożonych, czego później się wstydzi. To jeden z kilku elementów humorystycznych w numerze, które fajnie rozluźniają atmosferę. Z pewnością na łamach serii będziemy obserwować jej ewolucję, zgaduję, że tylko na lepsze. I nie tylko jej, bo w numerze eksponowane są inne charakterystyczne persony, które na dłuższą metę z pewnością zapadną nam w pamięć.
  Skoro była mowa o atmosferze, to muszę wspomnieć, jak od samego początku poczułem unikalny klimat Gwiezdnych Wojen, ale w nowej erze. Bo w końcu każdy okres w Star Wars ma swój pewien vibe, prawda? The High Republic również go ma i lekko (ale tylko lekko) nawiązuje do The Old Republic z Expanded Universe, co moim zdaniem wychodzi na plus. Świetny design statków, stacji, planety, strojów, mieczy, postaci. Nie dostrzegłem żadnego niedopracowanego rysunku, który wprawiłby mnie w jakiś niesmak, jak to czasami bywa. Rysownik spisał się świetnie. Zanim przejdę do końca, muszę powiedzieć, że doceniam sposób, w jaki twórcy współpracują ze sobą, tworząc Kanon. Przykładowo - w obecnej serii zatytułowanej Star Wars, Luke odwiedził posterunek z okresu Wysokiej Republiki, gdzie znalazł całkiem nietypową jak dla niego rzecz. Albo w The Rise of Kylo Ren, jeden z adeptów Akademii Skywalkera otworzył holokron z Avar Kriss, oferującą przewodnictwo na drodze Mocy. Cieszę się, że zaczyna się to w pewien sposób zazębiać. Mam nadzieję, że będzie tak dalej. A, i wspomnę jeszcze, że w numerze jest wzmianka o Tythonie. Taki smaczek dla fanów TORa. Przynajmniej u mnie wywołał przyjemne flashbacki.
   Podsumowując, jeśli zaczynacie od komiksu, a nie książki, to również bardzo korzystnie zostaniecie wprowadzeni do zupełnie nowej epoki w uniwersum. Po niespełna dwudziestu kilku stronach niełatwo jest napisać coś więcej, ale po tej lekturze wychodzę z nadzieją na naprawdę dobrą historię! Postacie zapowiadają się świetnie, wstępnie zaprezentowane wątki interesująco, a komiks od strony technicznej jest praktycznie taki, że mucha nie siada. Dostaliśmy też odpowiednik "słodkich stworzonek", tutaj to takie latające wróżki, ale nie były zbytnio eksponowane - jedynie towarzysz Keeve miał jakiś udział, i mam nadzieję, że zostanie z nią na dłużej. Nie jest to oczywiście numer wybitny. Ot, po prostu solidne, przystępne wprowadzenie do zupełnie nieznanej nam historii i okresu, z krótką, moralistyczną (acz nie banalną) historią, zapowiadającą wątki na dłuższą metę, i sprawnie wykorzystujące znane nam motywy, w nieco inny sposób i w nieco innej oprawie. Dobrze jest zobaczyć innych Jedi, w najlepszej dla nich erze.

 
Ogólna ocena: 8/10    
Fabuła: 7,5/10
Rysunki: 9,5/10
Postacie: 8,5/10

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars. The High Republic #1
Autor: Cavan Scott
Rysunki: Ario Anindito
Wydawnictwo: Marvel
Data premiery: 6 stycznia 2021
Liczba stron: 32
Oprawa: miękka
Cena: 3,99 USD

Tutaj zaczyna się zabawa…
Odwiedź nasze centrum The High Republic, aby dowiedzieć się wszystkiego o erze Star Wars: The High Republic. Znajdziesz je tutaj>>.

Odkryj erę Star Wars: The High Republic z pierwszym spojrzeniem na grafiki koncepcyjne przedstawiające mistrza Jedi Yodę (tutaj>>), jakiego nigdy wcześniej nie widziałeś, nową klasę padawanów (tutaj>>), złoczyńców (tutaj>>) oraz statki i pojazdy (tutaj>>)!

Dodatkowo, bądź na bieżąco z każdą książką i komiksem cyklu Star Wars: The High Republic dzięki tej oficjalnej liście>>.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!