Recenzja - Star Wars #44: Mutiny at Mon Cala, Part I - Kieron Gillen

Mutiny at Mon Cala to nowy arc serii Star Wars oraz część zapowiedzianego crossovera z serią Darth Vader: Dark Lord of the Sith (przy czym nie będzie to typowy crossover jak Vader Down czy Screaming Citadel, gdyż obie serie dzieli spora różnica czasowa). Z tego co można wywnioskować arc z głównej serii pokaże nam wyzwolenie planety Mon Cala z rąk Imperium, a historia z serii o Vaderze pokaże nam początki imperialnej okupacji. Na razie mamy początki historii wyzwolenia Mon Cala.
Rebelia potrzebuje sojuszników. Jej wzrok pada na planetę Mon Cala, gdzie rośnie niezadowolenie z imperialnej okupacji. Leia wraz z Lukiem, Hanem i Ackbarem udaje się na negocjacje z Mon Calamari.

Zeszyt numer 44 to typowy zeszyt wprowadzający w nową historię. Oprócz znanej nam już trójki bohaterów i droidów mamy także Giala It's a trap Ackbara i jego pobratymca, niejakiego Urtyę, który jest przywódcą miejscowej ludności. Podczas rozmów towarzystwo zostaje zaskoczone przez imperialny patrol. I tutaj następuje zgrzyt - Han załatwia sprawę z patrolem, a Leia rozmawia z Urtyą. Han robi to w swoim stylu, czyli niby próbuje wkręcić szturmowców, ale wszystko kończy się strzelaniną i wybuchami. Pierwsze skojarzenie było typu "że co?". Cała ta sytuacja przypominała mi stare kreskówki, gdzie niezależnie od tego co się działo, bohater musiał dokończyć czynność, którą się zajmował. Tam to działało, tutaj nie bardzo. Do tego szturmowcy... Han na tym etapie powinien być już znany Imperium, czemu oni w ogóle pozwolili mu podejść? Kolejny przykład niekompetencji... Sam Urtya nie bardzo jest przekonany do współpracy, bojąc się o los jego pobratymców, przez co pojawia się główny wątek tego arcu. Imperium bowiem więzi króla Mon Calamarian i Rebelia postanawia go uwolnić... przy pomocy królowej Trios z poprzedniego arcu o planecie Jedha (przyznam, nie spodziewałem się tego, myślałem, że królowa nie będzie otwarcie współpracować z Rebelią).

Z bohaterów prym wiodą głównie Ackbar i Urtya. Są to dwie dosyć odmienne postacie. Urtya martwi się o swój lud i boi się co się stanie, jeśli zbuntuje się przeciwko Imperium. Ackbar takich wątpliwości nie miał, przez co Urtya mu to wypomina, tak samo jak los Raddusa z filmu Łotr 1. Z naszej wielkiej trójki najwięcej czasu antenowego mają Han i Leia, przy czym nic nowego nie pokazują pod względem charakterologicznym.
Rysunki są standardowe dla serii, czyli w najlepszym wypadku średnie. Z dwoma wyjątkami - sceneria planety i przedstawiciele Mon Calamarian. Planeta to głównie ocean i wysepki, ale została przedstawiona dobrze. Z kolei Ackbar i Urtya wyglądają jak powinni wyglądać. Najwidoczniej Salvador Larroca powinien się zajmować jedynie rysowaniem kosmitów i scenerii...

Zeszyt wprowadzający, czyli na chwilę obecną ciężko powiedzieć coś więcej. Znamy główny motyw fabularny arcu (ratowanie króla, żeby ten podburzył lud do buntu), znamy główne osoby dramatu, tylko nie znamy antagonisty. Urtya wspomina o moffie rządzącym planetą, może on będzie przeciwnikiem naszych bohaterów. Musimy czekać na kolejne zeszyty.

Ogólna ocena: 7/10
Fabuła: 7/10
Rysunki: 7/10
Postacie: 8/10

Szczegóły:
Tytuł: Star Wars #44: Mutiny at Mon Cala, Part I
Autor: Kieron Gillen
Rysunki: Salvador Larroca
Wydawnictwo: Marvel Comics
Data premiery: 7 marca 2018
Liczba stron: 32
Oprawa: miękka
Cena: 3,99$

Gdzie kupić:
ATOM Comics

Chcesz być na bieżąco? Polub Świat Star Wars na Facebooku!
LINK: ŚWIAT STAR WARS
Kopiując informacje pamiętaj o podaniu źródła! Szanuj pracę innych! 
Wszelkie pytania czy wątpliwości proszę kierować na adres e-mail swiatstarwars@onet.pl 
Niech Moc będzie z Tobą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią na temat wpisu!

Niech Moc będzie z Tobą!

Copyright © 2016 Świat Star Wars , Blogger